Jadalnia (bo o niej dzisiaj będzie, w ramach kolejnej części zmian zachodzących w naszej kawalerce ze względu na pojawienie się w niej wkrótce małego szkraba) to dla mnie drugie w kolejności najważniejsze miejsce w domu, zaraz po kuchni, a nawet na równi z nią. No bo gdzie wcinać te wszystkie smakołyki, które przygotowujemy, jak nie przy stole. No i właśnie dlatego zarówno dla mnie jak i dla Szarlatana, bardzo ważne było aby zachować stół po pojawieniu się dziecka, mimo niewielkiej przestrzeni jaką posiadamy. Tak też znaleźliśmy w Ikei najmniejszy z możliwych, ale wciąż całkiem spory bo po rozłożeniu może spokojnie pomieścić i 6-8 osób. Ja chciałam dębowy, ale tak się złożyło, że znajomi sprzedawali identyczny w kolorze białym za połowę ceny, w idealnym stanie, więc sprawa sama się rozwiązała :)
Stół to dla nas coś więcej niż tylko miejsce spożywania posiłków, to miejsce przy którym rozmawiamy, gramy, żartujemy i cieszymy się sobą każdego dnia kiedy obydwoje jesteśmy w domu. Nie ma lepszego rodzinnego rytuału jak wspólnie zjedzone śniadanie, obiad lub kolacja, bo wiadomo, że w tygodniu nie ma czasu na wszystkie te posiłki razem. Tym bardziej zalatani, zabiegani po całym dniu marzymy o tym aby usiąść we dwoje i zjeść coś dobrego, a przy okazji opowiedzieć sobie co się wydarzyło lub co planujemy na kolejny dzień :) Mamy też kilka zasad, dzięki którym jest możliwe. Np. nie używamy/odbieramy telefonów oraz nie oglądamy tv/filmów na kompie w trakcie jedzenia. Nie rozpoczynamy jedzenia dopóki druga osoba nie usiądzie do posiłku (chyba że potrawa wymaga stania jednej osoby w kuchni), a także nie odchodzimy od stołu kiedy wszyscy nie zjedzą. Po prostu poświęcamy sobie 100% naszej uwagi!
Oczywistą sprawą było więc dla nas, że Roma też musi mieć od małego swoje miejsce przy stole i korzystać z niego na równi z nami :) Nigdy nie podobały mi się bujaczki, leżaczki i inne wibrujące krzesełka stawiane koło stołu. Do których i tak po chwili trzeba wstawać, ponieważ dziecko marudzi. Zresztą wcale mu się nie dziwie, no bo kto by chciał oglądać przez dobry kwadrans albo dłużej nogi rodziców zamiast ich twarze :P Uważam, że dziecko od małego przyzwyczajone do siedzenia, tak jak reszta rodziny, o wiele lepiej się zachowuje, a potem chętniej je tak jak wszyscy domownicy. W końcu od narodzin zdąży się napatrzeć po co się siada do stołu ;) Zresztą na ostatniej lekcji szkoły rodzenia moje przypuszczenia co do wszelkiego rodzaju gadżetów do leżenia potwierdziła tamtejsza fizjoterapeutka. Mówiąc, że im mniej dziecko stymulujemy bujaniem/wibrowaniem itd... tym lepiej dla nas. Dziecko nauczone tego typu atrakcji szybko się przyzwyczaja i potem nie potrafi usiedzieć w spokoju.
Z tych o to względów kwestia wyboru mebla, który pozwoli nam dalej kontynuować nasz zwyczaj celebrowania posiłków przy stole i nauczenia tego Romy, była dla mnie prosta - Trpp Trapp Stokke. Krzesło, które rośnie wraz z dzieckiem, dzięki czemu służy całej rodzinie długo i dobrze. W małym mieszkaniu (a już na pewno tak małym jak nasze - 25m2) jest to podwójnie istotne ponieważ unikniemy zagracenia naszej kawalerki o kolejne mebelki wraz z rozwojem Romki :) W Tripp Trapp najpierw korzystamy z siedziska dla noworodka, potem z zestawu dla niemowlaka, a kiedy uznamy, że dziecko siedzi samodzielnie pozbywamy się akcesoriów i dostosowujemy już tylko wysokość oraz głębokość siedziska z podnóżkiem, do wygody dziecka. Moi siostrzeńcy (8 i 10 lat) wciąż z nich korzystają. Po grudniowych rewelacjach Szarlatana z kręgosłupem ma dla mnie jeszcze jedną ważną zaletę, otóż nie trzeba się schylać aby odłożyć albo podnieść dziecko w bezpieczne miejsce :)
Jak podoba się Wam nasza nowa jadalnia (poprzednią odsłonę znajdziecie TU)? Pewnie powiecie, że brakuje Wam tego starego stołu. Mi też, dlatego chociaż jedno krzesło zostawiłam stare, bo chcę zachować ten retro klimat póki tu mieszkamy :)
Skoro jadalnia gotowa, mogę się w końcu zabrać za łazienkę, póki jeszcze nie przyjechały inne mebelki dla Romy. Z łazienką mam największy problem, ale opowiem Wam o tym przy następnej okazji. Trzymajcie kciuki i wyglądajcie wkrótce kolejnych postów. Czasu do porodu co raz mniej więc muszę zagęścić ruchy :P
Oczywistą sprawą było więc dla nas, że Roma też musi mieć od małego swoje miejsce przy stole i korzystać z niego na równi z nami :) Nigdy nie podobały mi się bujaczki, leżaczki i inne wibrujące krzesełka stawiane koło stołu. Do których i tak po chwili trzeba wstawać, ponieważ dziecko marudzi. Zresztą wcale mu się nie dziwie, no bo kto by chciał oglądać przez dobry kwadrans albo dłużej nogi rodziców zamiast ich twarze :P Uważam, że dziecko od małego przyzwyczajone do siedzenia, tak jak reszta rodziny, o wiele lepiej się zachowuje, a potem chętniej je tak jak wszyscy domownicy. W końcu od narodzin zdąży się napatrzeć po co się siada do stołu ;) Zresztą na ostatniej lekcji szkoły rodzenia moje przypuszczenia co do wszelkiego rodzaju gadżetów do leżenia potwierdziła tamtejsza fizjoterapeutka. Mówiąc, że im mniej dziecko stymulujemy bujaniem/wibrowaniem itd... tym lepiej dla nas. Dziecko nauczone tego typu atrakcji szybko się przyzwyczaja i potem nie potrafi usiedzieć w spokoju.
Z tych o to względów kwestia wyboru mebla, który pozwoli nam dalej kontynuować nasz zwyczaj celebrowania posiłków przy stole i nauczenia tego Romy, była dla mnie prosta - Trpp Trapp Stokke. Krzesło, które rośnie wraz z dzieckiem, dzięki czemu służy całej rodzinie długo i dobrze. W małym mieszkaniu (a już na pewno tak małym jak nasze - 25m2) jest to podwójnie istotne ponieważ unikniemy zagracenia naszej kawalerki o kolejne mebelki wraz z rozwojem Romki :) W Tripp Trapp najpierw korzystamy z siedziska dla noworodka, potem z zestawu dla niemowlaka, a kiedy uznamy, że dziecko siedzi samodzielnie pozbywamy się akcesoriów i dostosowujemy już tylko wysokość oraz głębokość siedziska z podnóżkiem, do wygody dziecka. Moi siostrzeńcy (8 i 10 lat) wciąż z nich korzystają. Po grudniowych rewelacjach Szarlatana z kręgosłupem ma dla mnie jeszcze jedną ważną zaletę, otóż nie trzeba się schylać aby odłożyć albo podnieść dziecko w bezpieczne miejsce :)
Stół - Ikea BJURSTA
Krzesło dziecięce - Stokke TRIPP TRAPP (kolor Storm Grey)
Krzesło żółte - Fameg
Krzesło stare - prezent od znajomych
Króliczek Maileg - Wygrana w konkursie na Instagramie Ahoj Home :)
Plakat Jabłuszko APPLE PAPPLE - decorolka
Plakat Księżyc - Pan Lis
Skoro jadalnia gotowa, mogę się w końcu zabrać za łazienkę, póki jeszcze nie przyjechały inne mebelki dla Romy. Z łazienką mam największy problem, ale opowiem Wam o tym przy następnej okazji. Trzymajcie kciuki i wyglądajcie wkrótce kolejnych postów. Czasu do porodu co raz mniej więc muszę zagęścić ruchy :P
UDANEGO TYGODNIA! :)))
LU
Jadalnia wyszła super. A krzesełka takie jak u mnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuje :) Patyczaki górą!
UsuńPodoba mi się Wasz nowy kącik jadalniany :) krzesełko stokke jest cudne i fajnie że malutka będzie mogła z Wami siedzieć :) Trzymam kciuki za lifting łazienki i czekam na kolejne odsłony :) U mnie remont na całego i w całym domu jest kurz, na szczescie to juz prawie koniec i juz za chwilke zacznie się wielkie sprzątanie i urządzenie pokoiku dla małej :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki Kochana :) Właśnie miałam zapytać jak Tobie idzie, ale widzę, że też pełną parą, a nawet lepiej ;) Również trzymam kciuki!
UsuńPięknie! Też jestem tego zdania, że dziecko powinno siedzieć przy stole z rodzicami. Dlatego za chwilę będę zamawiać Tripp Trappa. Wkrótce zacznie się pierwsze "jedzenie" :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za dalsze rewolucje kawalerkowe i zdrówka dla Szarlatana ;)
.. dla Ciebie to wiadomo :P
Ściskam!
Polecam, ciekawa jestem jaki kolor wybierzesz? :) Dziękuje, przyda się :* Ściskam i ja!
UsuńWiadomo, ze bialy :)
UsuńBardzo korzystne zmiany :-)
OdpowiedzUsuńA ja mam pytanie zupełnie z innej beczki - kwiatek na oknie widoczny na zdjęciach - czy znasz może jego nazwę? Pytam, bo mam taki sam (rozrósł się jak wściekły, musiałam go porozsadzać), ale nie mam bladego pojęcia, co to jest... :-) Dostałam go kiedyś od koleżanki, która nazwała go 'ufoludkiem' jednak od 10 lat nie udało mi się dowiedzieć, z czym mam do czynienia ;-)
Pozdrawiam
Dziękuje :) Pewnie, to Pilea peperomioides inaczej zwana pieniążkiem :) Bardzo fajny i łatwy w obsłudze kwiatek co jest dość cenne przy dziecku, dlatego został jako nie jeden z wielu w naszym domu ;) Pozdrawiam!
UsuńOoo Paulina, to zazdroszczę Ci tej rozrośniętej Pilei, chyba nie ja jedna haha :D :)
UsuńPoszukuje tego kwiata już od długiego czasu :P
Lu - dziękuję Ci za rozwiązanie mojej 10-letniej zagadki :-) To prawda, ten kwiat ma bardzo małe wymagania i łatwo się z nim obejść :-)
UsuńAda - jeśli mieszkasz gdzieś blisko, to chętnie się podzielę, bo Pilea (fajnie wreszcie znać nazwę ;-] ) rośnie u mnie niczym chwast - szaleńczo szybko i w dużych ilościach :D
Dziekuje, z wielka checia :) pomorskie Chojnice :p
UsuńMamy znajomych w Kaliskach, więc jeśli będziemy się wybierać, to postaram się pamiętać :-)
UsuńPS uwielbiam Chojnice, jedno z piękniejszych miast :D
O kurczę, zazdroszczę Wam celebrowania jedzenia. My nawet jak planujemy zjeść razem śniadanie lub kolację, to jakoś się rozjeżdżamy i gdy jedno zaczyna jeść kanapkę, to drugie właśnie kończy :)
OdpowiedzUsuńDaj znać, gdzie zamierzacie trzymać Romkowy wózek i czy macie już jakiś na oku ;)
Hehe to czas to zmienić, przynajmniej ja polecam ;) Romkowy wózek pewnie będzie stał na korytarzu albo jeśli będę go używać do spania to w domu :P Nie mam nic na oku, bo dostałam po siostrach taki 8letni Bebe Confort Loola i poki co w zupelnosci wystarczy. Zwlaszcza, ze u nas w bloku lubia krasc wiec nie oplaca mi sie kupowac nowego ;) Powodzenia z wyborem!
UsuńBardzo dobry pomysł :) Jestem za wspólnymi, rodzinnymi posiłkami bez telewizora, czy bajek.
OdpowiedzUsuńJa też, bo tego i tak ciągle i wszędzie dużo, nie uciekną. Drugi człowiek ważniejszy :)
UsuńSuper to krzesełko. Mój Stachu dostał od chrzestnego, więc nie musiałam się o nie martwić. Coraz fajniej u Was wygląda i chyba jakoś coraz więcej przestrzeni :)
OdpowiedzUsuńFajny chrzestny, wie co dobre :) No w sumie, to rzeczy przybywa, a miejsca więcej. Coś czuje, że jak wiedzie łóżeczko to dopiero zajmie pół mieszkania ;)
UsuńBardzo fajnie pasują te kolorowe i stare krzesło do prostego, nie rzucającego się w oczy stołu :) dzięki temu krzesła są bardziej wyeksponowane :)
OdpowiedzUsuńDzięki, rzeczywiście coś w tym jest, oprócz tego biała podłoga podbija ten efekt :)
Usuńdokładnie to samo sobie pomyślałam. Krzesła zyskały dzięki temu, że stolik jest biały. A Stokke jak zawsze daje radę:) Świetnie tu pasuje.
UsuńU nas panują podobne rytuały jedzeniowe. To czas kiedy można na spokojnie porozmawiać i poświecić w 100% uwagę drugiej osobie.
Bardzo ciekawe krzesełko Na początku zastanawiałam czy są jakieś dodatki do tego mebla, które umożliwią np. BLW. Wizyta na stronie producenta mnie uspokoiła, bo trochę tych dodatków jest
OdpowiedzUsuńOj tak, jest tego trochę i tak jak mówisz do BLW będzie się nadawał idealnie. Chociaż szczerze przyznam, że musiałam doczytać co to jest :P Mimo, że moje plany co do karmienia dziecka mam właśnie takie :)
UsuńBardzo ładnie wszystko wygląda:-) A krzesełko Stokke-bombowe!:)
OdpowiedzUsuńDziękuje Marcelina :) Oj tak, wymiata, to jest pewne!
UsuńAle fuks z tym stołem ;-) Modułowość i możliwość składania to ważna cecha przy małych przestrzeniach.
OdpowiedzUsuńDom bez wspólnych posiłków przy stole to nie dom
Pozdrawiam
Oj bardzo ważna, dlatego nie tylko stół, ale i krzeselko Tripp Trapp to świetne rozwiązanie do małego mieszkania :)
UsuńBardzo podoba mi, że chcecie, aby Roma od początku siedziała z Wami przy stole a nie pod stołem :-) U nas też jest zwyczaj wspólnego jedzenia posiłków - najlepszy moment, na rozmowy w ciągu zabieganego dnia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :-)
Fajnie, że jest nas więcej :) Pozdrawiam!
UsuńŚwietny mały stolik :) Chyba to dobre rozwiązanie do takiej małej przestrzeni! :)
OdpowiedzUsuńOj bardzo, w sumie to stwierdziliśmy oboje, że już dużo wcześniej trzeba było o tym pomyśleć, bo ten poprzedni był dużo za duży! ;)
Usuńpięknie
OdpowiedzUsuńJa też mieszkam z moim narzeczonym na kawalerce i jedynym sposobem żeby się pomieścić jest kreatywność :) Wszelkie elementy składane i moduły jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńNo to jedziemy na tym samym wózku ;) W takim razie polecam zarówno stół jak i krzesełko :)
UsuńJa też ostatnio zamarzyłam o rozkładanym, drewnianym stole i znalazłam taki miodowy, vintage na OLX za 50 zł- ten portal to już mój nałóg :-P Tylko o wieeele większy, niż Twój, bo mógł stanąć praktycznie na środku mieszkania ;-)
OdpowiedzUsuńStolik świetny, a funkcjonalność na małej przestrzeni- wiadomo, nieoceniona. Pozdrowienia :-)
Mój też, kupiłam tam komodę dla Romki, wkrótce pokaże :) Ale tak małego stołu w starym stylu na pewno bym nie znalazła :P Buźki!
UsuńFajnie 😊 lekko i przyjaźnie, klimatycznie 😊 co do bujania - dzieci je lubią, bo przypomina im okres brzuszkowy. Pewnie co za dużo, to niezdrowo, ale trochę bujania nie zaszkodzi - jak sądzę po moich synkach😊 ale krzesełko fajne 😅
OdpowiedzUsuńhehe wiem, ale to masz na myśli kołysanie i z tym na rękach się zgodzę :) Nie to, że nie zamierzam Romki w ogóle kołysać, ale raczej sama niż za pomocą jakiejś maszynki ;) Dzięki!
UsuńSuper rozwiązanie:) bardzo podobał mi się Twoj poprzedni stół, ale ta biel wygląda bardzo lekko w Waszej niewielkiej jadalni:) zapisuję Twoje porady odnośnie krzesełka dla dziecka i na pewno z nich skorzystam, gdy przyjdzie na to czas:) My też uwielbiamy celebrować wspólne posiłki, więc to krzesełko wydaje się być idealne, gdy powiększymy naszą rodzinkę.
OdpowiedzUsuńświetne krzesła :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie to wygląda. Który to jest dokładnie stół? Bo z tej serii jest mniejszy i większy. :)
OdpowiedzUsuń