Strony

czwartek, 18 sierpnia 2016

Stegna - koszmar minionego lata!

Kiedy planowałyśmy w kwietniu z koleżanką ten wyjazd nic nie zapowiadało koszmaru, który przeżyłam na początku Sierpnia :D Wiedząc, że Szarlatan będzie dużo pracował i uda nam się spędzić tylko tydzień razem, cieszyłam się na każdą ciekawą propozycję na tegoroczne wakacje z Romą. A Iza w drugim trymestrze ciąży, wyobrażała sobie pierwszy wyjazd jako cudowny czas z różowym dzidziusiem na plaży. Zwłaszcza, że jechała z nami jej rodzona siostra Marta, dobra doula, która uwielbia dzieci i ma ich już dwie sztuki (2 i 7 letnie). Jest więc obcykana w tych sprawach i można na nią zawsze liczyć :)  

Pomysł był prosty i przyjemny. Wynajmujemy domek w miejscowości Stegna. Dziewczyny jadą z dzieciakami samochodem, ja dojeżdżam pociągiem z Romcią do Gdańska, skąd nas odbierają i zawożą na miejsce. Cieszymy się urokami wakacji z dziećmi nad morzem :) Brzmi cudownie, prawda? I tak się zaczęło, więc może opowiem od początku :)



Szarlatan odstawił nas na Dworzec Zachodni, gdzie podjechał po nas nowiuśki Pendolino ze specjalnym przedziałem dla Matki z Dzieckiem. Udało nam się nawet upolować całkiem tanie bilety za 49,90 zł :) Dla Waszej informacji trzeba po nie startować rano na dworzec na miesiąc przed planowaną datą podróży (pula biletów promocyjnych znika jak świeże bułeczki więc radzę nie czekać zbyt długo). Dlaczego na dworzec? Ponieważ UWAGA, UWAGA > w tym przedziale nie kupicie biletów przez internet! Logiczne nie? Przecież każda matka z dzieckiem lubi biec o świcie na dworzec zamiast dokonać zakupu przez internet :P Nie martwcie się, Ciocia Lu uświadomiła ich jednak, że powinno być na odwrót, więc jest nadzieja, że to wkrótce to zmienią ;) 


Co do samego przedziału to jest niewielki. Zaledwie 4 osobowy, czyli dla dwóch matek z dwójką dzieci lub 4 osobowej rodziny. Oprócz tego, że jest oddzielony od reszty i można dojechać pod same drzwi wózkiem oraz zostawić go (cały lub tak jak ja tylko koła) na regale, który jest zaraz obok, to nie widzę w tym przedziale nic specjalnego :P Wręcz przeciwnie, jest ciasno, nie ma zbyt wiele miejsca na bagaż, klima dmucha jak szalona od okna i nie ma nigdzie przewijaka (ja przewijałam po prostu na siedzeniu lub w gondoli). Ja jednak nie narzekałam, bo w porównaniu do podróży samochodem z i do Białógóry to pociągiem był pełen luksus :D Roma spała albo gaworzyła sobie wesoło w gondoli, a ja relaksowałam się na przeciwko niej. W każdej też chwili mogłam ją nakarmić, wziąć na ręce, wstać, wyjść, przejść się żeby czymś ją zająć. Ale pociąg z Warszawy do Gdańska jedzie tak szybko (niecałe 3 godziny), że nawet nie zdążyłam uruchomić wszystkich możliwości zajmowania czasu dziecku, w przeciwieństwie do moich sąsiadek ;) Także z niemowlakiem pociągiem, polecam!


Ta wąska przestrzeń na lewo od moich butów to miejsce na bagaż, ledwo wcisnęłam tam plecak, który raczej nie był zbyt duży. 


Pewnie zastanawiacie się jeszcze jak ja dotargałam ten majdan do pociągu. Fakt na dworcach nie jest lekko. Jak na XXI wiek to trochę słabo, że nikt w stolycy i Gdańsku nie pomyślał o wózkach. Ale od czego ma się język. Młodych mężczyzn też w koło nie brakuje, więc SMILE number fajf i wózek był już gdzie trzeba ;D


Jak się spakowałam na tydzień? 50 litrowy plecak wystarczył na nas dwie, w torbie na wózku miałam już podręczne rzeczy (woda, przekaski, gazeta, ubranko na zmiane, podreczny zestaw do przewijania, dokumenty, itp itd.) a w koszu paczkę pieluch ;) Gdyby Roma lubiła nosidło lub chustę to nie wiem czy w ogóle bym brała wózek na taki wyjazd, więc jeśli się wybieracie to warto wziąć po uwagę i taką opcje :)


No i to by było na tyle z dobrych wspomnień haha :D Nie no może przesadzam, ale kiedy wysiadłam wydawało mi się, że będzie pięknie. Do czasu kiedy dojechałam na miejsce i zobaczyłam zrozpaczoną kobietę w połogu, zmęczoną podróżą ciężarną (tak, tak, Marta w międzyczasie zaszła w ciąże) i nasz mikro domek (a raczej przybudówkę wielkości mojej kawalerki), na którym miałyśmy spędzić najbliższy tydzień z 4 dzieci i piątym w brzuchu :D Cały pobyt rozpoczęłam więc od pocieszania zrozpaczonej młodej matki i pomaganiu ciężarnej w rozładunku.

Ja człowiek przyzwyczajony do niewielkich metraży w ogóle nie widziałam problemu w zmieszczeniu się naszą całą ekipą w wynajętym domku. Zmieścić się, a zaznać komfortu na wakacjach to jednak dwie różne rzeczy. Zwłaszcza, że do niewielkiego metrażu doszło jeszcze kilka niedogodności, takich jak:
- Schody do domku i na taras (Ciągłe dźwiganie i brak możliwości wprowadzenia wózków do domku)
- Taras pozbawiony bezpośredniego wejścia do domku (Nie słyszałyśmy czy dzieci płaczą kiedy wieczorem chciałyśmy zaznać relaksu na powietrzu.)
- Brak ogródka i placu zabaw dla dzieci (Chyba nie muszę mówić co robią dzieci kiedy się nudzą? ;)
- Szerokość łóżek/wersalek (Dla jednych dwuosobowa kanapa ma 100 cm szerokości, dla innych min. 140 cm. Dla właścicieli naszego domku 100 cm materaca na podłodze to aż nad to dla dwóch osób aby się wyspać ;)
- Pokoje na poddaszu (W gorące dni duchota, w deszczowe jeszcze większa bo trzeba zamknąć okna gdy pada deszcz. Nocą natomiast było zimno przy otwartym bo były bezpośrednio nad łóżkiem. A kiedy gotowałyśmy coś w kuchni na górze robiła się istna wędzarnia i nawet otwieranie wejściowych drzwi nic nie pomagało.)

Poniżej wspomniana wcześniej wygodna "dwuosobowa sofa" ;)


Tak więc jak widzicie absolutny dramat! Fakt, że domek Fabian znalazła dla nas Mama dziewczyn, a żadna z nas nie zainteresowała się żeby sprawdzić co to za miejsce. Ale Pani, która go nam wynajęła również powinna puknąć się w głowę i powiedzieć: "Nie będzie Państwu wygodnie", znając warunki oraz dokładną liczbę osób dorosłych i dzieci, które miały przyjechać. A nie z uśmiechem przyjmować rezerwację za 90 zł od osoby!!!


Pierwszy dzień spędziłyśmy więc od poszukiwania lepszego lokum. Ponieważ się nie udało, bo wiadomo jak to wygląda w sezonie nad morzem, renegocjowałyśmy cenę. Chociaż tyle się udało, na pocieszenie :P


Po tym wszystkim pomyślałam "dobra kij z tym domkiem, przecież przyjechałyśmy siedzieć nad morzem, a nie w domku :)". Wszystko racja o ile jest pogoda, a dojście do morza jest przyjemne :) Niestety Stegna to nie Białogóra. Żeby dojść spokojnie do morza trzeba wyposażyć się w korki do uszu, bo każdą niemal drogą co chwilę pomykają hałaśliwe meleksy. Podejście do plaży jest do wyboru: pod górę, po piachu, po dziurawych płytach albo asfaltową drogą przez stragany, a na plaży od rana są dzikie tłumy i jedyne co widzisz ze swojego koca to parawany innych plażowiczów :/ 




Gdybyście jednak wybierali się kiedyś do Stegny to polecam zboczyć nieco z głównych szlaków i dostać się na plażę wejściem nr 70. Mimo, że idzie się przez las po korzeniach, a potem już tylko piachem, to ludzi jest o wiele mniej a także można znaleźć miejsce nad samą wodą i jest płycej :)


My któregoś pięknego dnia wybrałyśmy się tam z Izą (Marta zrobiła w tym czasie sobie rowerową wycieczkę do M i na pocieszenie całej sytuacji zgubiła tam telefon). Tym razem nie było jednak zbyt wielu chętnych żeby nam pomóc, więc najpierw przeniosłyśmy nad wodę gondole, a potem przyniosłam koła. W końcu zdążyłam już od porodu trochę dopakować, a Iza ma za sobą cesarkę, więc nie może dźwigać. Oprócz dwóch mężczyzn, którzy obserwując nas świetnie się bawili, nikt nie zaproponował, że coś od nas weźmie.  



Po dwóch dniach na plaży odpuściłyśmy sobie z Izą te wycieczki, bo kosztowało nas to więcej wysiłku niż przyjemności. Czas spędzałyśmy więc na spacerkach po okolicznym lesie. To chyba jedyny plus tutejszych terenów, bo naprawdę można zrobić kilka ładnych kilometrów i nieźle się przy tym zmęczyć :P


Jak to bywa nad morzem, na obiad była też zawsze rybka. Raczej w tutejszych smażalniach i knajpkach, bo jak już wiecie nasz domek nie był przystosowany do gotowania :P Chociaż raz czy dwa udało nam się zrobić wieczorem grilla. Roma nawet pomagała mi przy szykowaniu potraw na ruszt ;) Czy ktoś z Was orientuje się czy BLW można zacząć jak dziecko nie siedzi, bo Romcia już teraz ma straszny apetyt na wszystko co jemy i ciężko ją powstrzymać? Haha :D


Wracając do knajpek, to w Stegnie polecam Wam „Zieloną Tawernę” na mieście. Schludna i poprawnie urządzona knajpka, obsługiwana przez życzliwe młode dziewczyny. Zjecie tam wszystko od klasycznych polskich obiadków, przez pizzę, tortille, sałatki czy pierogi z łososiem :)



Pyszną, według mnie pizzę zjecie jednak nad samym morzem, w knajpie co się zwie „Łajba” przez Ł. Tak przynajmniej tłumaczyłam dziewczynom gdzie się spotykamy na obiad kiedy się rozdzieliłyśmy. Ponieważ powtórzyłam to kilkukrotnie wkurzone w końcu zapytały się „O co Ci kur… chodzi z tym „Ł”, przecież Łajba pisze się przez „Ł”!?” haha :D Nie pytajcie co myślałam powtarzając im to trzykrotnie, ale dyslektykowi różne głupie rzeczy przychodzą czasem do głowy.


Na sympatyczną i smaczną smażalnie traficie przy wejściu 69, idąc z miasta Lipową. Nazwy nie pamiętam, ale wygląda dość pożądnie i napisane jest, że smażą ryby od 40 lat :) Ale najbardziej chyba polecam Wam spróbować w Stegnie lodów Ohrą, z którymi również wiąże się ciekawa historia :D


Otóż kiedy któregoś pięknego popołudnia zachciało mi się lodów. Zaszłyśmy więc z Izą do pobliskiej rstauracji (Restauracja pod Strzechą), podeszłyśmy do lodówek i poprosiłam pracującą tam młodą dziewczynę o dwie kulki lodów. Malinowe i straciatella. Na co ona odrzekła mi niemalże po francusku: „To O-h-r-ą, a nie straciatella” :D Nieco mnie zaskoczyła tą ciekawą nazwą, ale domyśliłam się, że chodzi jej o ciasteczka OREO :D Ponieważ jej wersja tej nazwy tak nas rozbawiła również odpowiedziałam jej w tym stylu „Aaaa no nie no, jak tak to pophroszę te O-h-r-ą”. Kiedy usiadłyśmy z płaczącą ze śmiechu Izą do stolika, zapytałam ją jeszcze „Ty weź sprawdź czy to Oreo czy Ohrą, bo sama już nie wiem co to za smak” :D Także tego jak będziecie w Stegnie wybierzcie się na lody Ohrą i zróbcie coś dla mnie. Poproście o Straciatellę lub zapytajcie co to za smak (uwieczniłam go dla Was na zdjęciu)? Jeśli traficie na tę samą dziewczynę jestem w 100% pewna, że wypowie Oreo z francuskim akcentem. Wiem, bo testowałyśmy to jeszcze kilkukrotnie ;D


Jak widzicie mimo niezbyt trafionego lokum, mało urokliwej miejscowości, kiepskiej pogody i ogromnego zmęczenia spowodowanego ciągłą opieką nad gromadką jęczących na zmianę dzieci, miałyśmy niezły ubaw. Przeważnie z siebie nawzajem i naszej tragicznej sytuacji, w której na własne życzenie sobie zafundowałyśmy. I tu przypomniała mi się jeszcze jedna sytuacja. Wieczorami żeby rozładować napięcie, popijałyśmy sobie bezalkoholowe piwko. Ponieważ nasza lodówka działała w zawrotnym tempie wrzuciłyśmy je do zamrażarki. Kiedy szłyśmy spać przypomniało mi się, że nie wypiłyśmy wszystkich więc mówię do dziewczyn żeby wyjęły bo zamarzną na kość przez noc, po czym machnęłam ręką i mówię „Eee w sumie to alkohol, to nie zamarznie!”. Na co Iza z Martą zaczęły się śmiać i powiedziały „Ludka, ale to nie jest alkohol! :D”. Chyba tego dnia byłam najbardziej zmęczona ze wszystkich, bo dopiero po chwili dotarło do mnie, że przecież pijemy bezalkoholowe piwo :D :D :D


zdjęcia via Instagram

Przypomniało mi się, że już kiedyś pisałam tekst z wakacji o docenianiu złej pogody i że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :) Tak więc i tym razem przywiozłam kilka fajnych wspomnień, cenne doświadczenia (np. nigdy więcej do Stegny, nigdy więcej bez mężczyzn z tyloma dziećmi ;) i spontaniczne rozmowy z przypadkiem napotkanymi znajomymi, a to z podstawówki, a to z byłej pracy :)

A jak Wam mijają wakacje? Ja właśnie wróciłam z kolejnych, tym razem na Podlasiu i póki co to koniec moich i Romki wojaży :) Kolejne na Jesieni, kiedy nasz tata Szarlatan skończy sezon i będziemy mogli ruszyć gdzieś razem <3 Może w góry? Polecicie coś? Jakieś byczenie na basenach, termach lub w SPA z opcją na piesze wycieczki w góry? :)

Dobrego!

LU

18 komentarzy:

  1. Ojacie, to miałyście przygody! Heh, faktycznie w takich sytuacjach własny humor potrafi zdziałać wiele ;) Dzięki Ci za tak dokładny opis wyprawy - informacje o pociągu się przydadzą, na pewno!

    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ponieważ mieszkam na Mazurach, najbliżej nad morze mam własnie do Stegny, więc to tam jeździłam z rodzicami na weekendowe wypady w dzieciństwie. Na szczęście mamy też rodzinę w Słupsku, więc w Ustce zobaczyłam, jak wygląda "prawdziwe" morze. ;) Stegna jest... no cóż, nastawiona na turystów z Warszawy głównie. Ale jeśli zboczysz co nieco z drogi, pojedziesz kawałek dalej, do Kątów Rybackich, Krynicy, a najlepiej jeszcze dalej na wschód,znajdziesz piękne, prawie puste plaże i spokój. :)

    Ps. lody ohrą jadłam! :D Ma-sa-kra! :D Pozdrawiam, Kasia.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to mialyscie niezłą przygodę :) nasza już za tydzień z hakiem ;) trochę obawiam się podróży bo jedziemy autem ok 12godz ale wyjeżdżamy o 19wiec oby do godz 6mloda spała i będzie wtedy git :) a co do blw i ogólnie rozszerzenie diety przy kp to ja dopiero po 6miesiecu i jak młoda będzie siedzieć, wcześniej tzn ja dziecko nie siedzi to możemy zaszkodzić. Polecam hafija.pl. Też chcę blw ale na początku zacznę jednak od papek:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lu, ja z innej beczki. Napaliłam się na tą torbę i kupiłam. Kiedyś pytałam Cię o nią, Czy jest taka typowo mamowa :) Nie jest! Jest rewelacyjna! Całe wakacje ze mną zjeździła i można w nią zapakować kilo ziemniaków i zakupy na dwa obiady, lub koc, książkę, wodę i na plażę. Wszyscy podziwiają :) "Ale masz fajną torbę" :)) Dzięki za odpowiedzi na moje pytania. Dzięki temu mam super torbiszcze :))
    Uściski :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co to za torba :-)?

      Usuń
    2. Nie ma za co, cieszę się, że moja recenzja się sprawdziła i nie żałujesz zakupu :D Ja również uwielbiam torbę Lassig Green Label Torba z Akcesoriami Mix 'n Match Rose i nie rozstaje się z nią w ogóle <3 Buziaki!

      Usuń
  5. Grunt to dobry humor na takich "wakacjach" :):):)
    W kwestii gór zdradzę Ci naszą ukochaną miejscówę, czyli Jurgów i Domek przy Hawraniu (ładne, zadbane pokoje i apartamenty na końcu świata:)). Nie ma lepszego miejsca, kiedy chce się wypocząć od miasta, zgiełku i ludzi. Blisko w Tatry i w Pieniny, na Słowację, do Zakopca, na termy w Białce, Bukowinie czy Szaflarach. Polecam zwłaszcza cudną rowerową/pieszą trasę ze Sromowców N. do Szczawnicy wzdłuż Dunajca..no bajka! W razie pytań-służę pomocą,bo jeździmy tam i latem i wiosną i jesienią i zimą. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli chodzi o góry to ja polecam Bieszczady :D od 5 lat (z jdną przerwą) jeżdżę w jedno miejsce do Wetliny i bardzo je polecam. Przed ciążą w trakcie i po... zawsze :D Mam już sprawdzone miejsce do którego uciekliśmy z mężem w naszą podróż poślubną z Alkowy (tego miejsca nie polecam, właścicielka pensjonatu zamyka go na noc i w nim śpi, pilnując gości) Właściciele lubią dzieci zwierzęta i są super :) Poza tym z Wetlina to dobry punkt wypadowy na szlaki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie intensywnie myślę o Bieszczadach, ale nie mogę znaleźć jakiejś miłej miejscówki, zdradzisz swoją? :) Dzięki!

      Usuń
  7. Omijam morze w sezonie szerokim łukiem ;P teraz wróciłam z wakacji z Muszyny i jestem zadowolona- nie ma takich tłumów, jak w położonej nieopodal Krynicy, łagodne powietrze, ładne parki, ogrody sensoryczne, ruiny zamku, cerkwie, pijalnie wód. Sądzę, że jeszcze tam wrócę :). Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zabawnie się czytało - szczególnie o tych lodach, podejrzewam że płakałyście ze śmiechu, za każdym razem jak Wam si,ę to przypomniało :)
    Ja planowałam wakacje w Stegnie, ale nie było miejsc, więc Pojechałam z rodzinką do sąsiedniej miejscowości - Sztutowo. Stegnę odwiedzałam namiętnie, jak mieszkałam od niej jakieś 50km i wtedy wiedziałam, które wejście jest najlepsze - tj. gdzie powita Cię prawie pusta plaża :)
    Jeśli chodzi o góry, ja bywam w Beskidach, ale to u znajomych - więc nieco inna bajka ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Fakt- same mamy z dzieciakami na wyjeździe to nie do końca odpoczynek i relaks ;p
    No i widzę kolejna osoba,której nie jest obca Białogóra! :) Ja jeżdżę tam odkąd skończyłam 6 lat,czyli już 30 latek znam tą miejscowość i byłam świadkiem jej przemian :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ożesz... widzę, że niewiele się zmieniło od czasu gdy moje młode były małe :( smutne to,że w tym kraju nadal matka z dzieckiem/dziećmi musi sobie radzić sama. I tak jest już trochę lepiej bo są podjazdy, ale sama pamiętam jak nie mogłam się zmieścić wózkiem w kasie, w carrefour, bo była zbyt wąska. Nie mówiąc już o tym, że do 3/4 sklepów nie mogłam wejść z wózkiem, bo zwyczajnie nie mieścił się w drzwiach :(
    Na wakacje z małymi ludzikami jeżdziłam na własną działkę, bo właśnie takie udogodnienia skutecznie zniechęcały mnie do wyjazdu w nieznane.
    A wyjazdy do domków też odradzam ze względu na towarzystwo obok. Też zdarzało mi się, że przyjeżdżali kolesie poimprezować, a moje młode nie mogły zasnąć.

    Tak więc trza poczekać aż człeczki dorosną ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Uśmiałam się :D ale najbardziej spodobały mi się lody, a w zasadzie ich nazwa :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Haha ☺ fajny post. Aż mam ochotę pojechać jutro na te francuskie lody ☺ ale nie pojadę, bo szykujemy się do wyjazdu w góry, więc dam znać jak i dokąd warto z dzieckiem ☺ najpierw stacjonujemy w dolnośląskim, potem Kraków i na koniec Zakopane. Mam nadzieję, że to będą dwa piękne tygodnie a nie dwa tygodnie męki ☺

    OdpowiedzUsuń
  13. No to miałyście przeprawę! Ja pamiętam pierwsze wyjście z naszymi dziećmi w góry(2,5 roku i roczek) w nosidełkach. Niby wszystko zaplanowane s tu osa, ząbkowanie, sikanie nie tam gdzie trzeba... Myślałam, że się załamię! Ale podobnie jak Wy, uratowało nas poczucie humoru 😊 i zdobyliśmy Samotnię! Teraz jest już łatwiej, choć Bieszczady ciągle nie zdobyte, bo chłopcy postanowili odrzeć sobie pięty grając w nogę 😠 i takie to wakacje z dziećmi... Niezapomniane!! Wszystkiego dobrego, siły i dystansu! Pozdrawiam 😊 Gosia

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam Mierzeję Wiślaną, ale Stegnę, Jantar i Krynicę Morską omijam w sezonie szerokim łukiem. Dziki tłum wczasowiczów, stragan na straganie, buda przy budzie. W pobliżu masz Junoszyno, Katy Rybackie, kawałek dalej - Piaski. Zupełnie inny świat. A najlepsze tradycyjne lody są w Sztutowie w Ptysiu - tylko 3 smaki, ale robione na miejscu z naturalnych składników. Wszystkie sztuczne Algidy, Nestle czy inne Zielone Budki się chowają.

    OdpowiedzUsuń
  15. Piwo, nawet z alkoholem, zamarza... I może rozsadzić butelkę. Wódka nie zamarza. Generalnie nie zamarza całkowicie alkohol, który ma ok 30 vol.

    OdpowiedzUsuń