Strony

środa, 15 maja 2019

Projekt Taras

Mam świadomość, że chociaż nie wiem jak bardzo bym chciała to podróżnicze wpisy (jeśli ktoś przegapił ten o wypadzie do Tajlandii to znajdzie go tu >>> KLIK) nigdy nie będą Was chyba tak bardzo kręciły jak te o wnętrzach ;) Dlatego dzisiaj krótka historia projektu taras (o początkach do posłuchania również na  Instagramie >>> KLIK), który zaczął się jeszcze w zeszłym roku, a w tym zamierzam jeszcze co nieco dokończyć i korzystać z profitów jakie nam daje ten zewnętrzny kawałek podłogi w sezonie wiosenno-letnim. Pisząc ten wpis mam też nadzieję, że może ktoś z Was na tym skorzysta, bo znowu mimo iż bardzo chciałam kupić coś porządnego i eleganckiego w branżowych sklepach to skończyło się nisko-budżetowo i DIY, więc absolutnie każdy może wykonać coś podobnego u siebie :)

środa, 10 kwietnia 2019

Jak zorganizowaliśmy wyjazd do Tajlandii z dzieckiem, czyli nie taki diabeł strasznyjak go malują ;)

Nie wiem jak to się stało, że od naszego powrotu z Tajlandii minął już dobry miesiąc. Nie, przepraszam, już wiem jak. Zaraz po wakacjach hucznie obchodziliśmy 3-cie urodziny Poziomki, a potem było niestety już tylko gorzej... tzn. szara rzeczywistość dopadła mnie na tyle, że nawet te 3 tygodnie spędzone w egzotycznych klimatach, nie pomogły udźwignąć tego, co dopadło mnie po powrocie :( Ale ja wiem, że nie przyszliście tu czytać o tym co złego, a co dobrego słychać i właśnie z tym postanowiłam pojawić się na blogu :) Też aby sobie swój kiepski nastrój poprawić :) 

Chociaż tak naprawdę poprawa nastroju to drugorzędna sprawa bo po pierwsze bardzo chcę Was tym wpisem namówić na wyjazd do Tajlandii (z dzieckiem czy bez ;). Chociaż mogłoby się wydawać to trudne, niebezpieczne, ba nawet nie wykonalne to jest zupełnie odwrotnie! Ale zacznijmy od początku :) Dlaczego Tajlandia? Ano dlatego, że o podróży do tego kraju marzyłam już na studiach (czyli dobre 13 lat temu, sic!) kiedy to jeden z naszych najlepszych wykładowców, których dane mi było słuchać na AWF-ie, a dokładnie świętej pamięci Dr Krzysztof Lubański, przekonywał nas, że nie ma chyba drugiego tak prężnie rozwijającego się turystycznie kraju na świecie jak Tajlandia (zwłaszcza seks turystycznie, ale to już osobny temat ;D) i jest to jedno z tych miejsc, które trzeba po prostu odwiedzić! Także kiedy wybieraliśmy się w podróż poślubną z Szarlatanem zaproponowałam oczywiście TEN kraj, ale ponieważ mój oprawca woli poruszać się drogą lądową niż powietrzną padło na Rosję i podróż koleją transsyberyjską nad Bajkał, co zresztą też opisałam na blogu >>> KLIK :) Wiedziałam jednak, że to niespełnione marzenie powróci i powróciło z taką siłą, że nawet kilka niefortunnych wypadków nie potrafiło mnie powstrzymać żeby lecieć do Tajlandii :) Tym razem już w trójkę :) 

No właśnie i chyba o to dziecko, a raczej o daleką podróż z nim najbardziej się rozchodzi, bo o ile o siebie człowiek się może nie bać to o małą bezbronną i kruchą istotę już o wiele bardziej. Bo daleko, bo gorąco, bo komary, poparzenia, nie ten klimat, nie ta kuchnia, samolot i inne niespotykane w Polsce niebezpieczeństwa, aaaaa... no więc właśnie przychodzę z otuchą, że nie taki diabeł straszny jak go malują i zaraz Wam powiem dlaczego :)

poniedziałek, 11 lutego 2019

Pokój Poziomki (w rzeczywistości)

Tak dawno mnie tu nie było, że czuje się jakbym zaczynała od początku. Stresuje się jak przed kolejnym egzaminem na prawo jazdy, które zdawałam 5 razy. Jak przed rozmową o pracę, a tych to nawet nie pamiętam ile w życiu miałam. Czuje się jakbym znowu stała przed nową klasą (podstawówkę zmieniałam 4 razy) i musiała znowu o sobie opowiadać. Cześć mam na imię (Lu)dmiła i bardzo za tym miejscem tęskniłam! Mam wrażenie, że odkąd przestałam pisać zaczęłam się dusić, powoli, stopniowo, aż totalnie osłabłam...że choćbym nie wiem jak rzadko pisała to dzielenie się z Wami swoimi doświadczeniami, przemyśleniami, pomysłami, odkryciami i zdjęciami dawało mi ogromnego kopa w życiu! Za szybko się poddałam, rzuciłam w kąt to co lubiłam i czym się interesowałam, dla rodziny, znajomych, domu i pracy. Niby Instagram pozostał, ale krótkie informacje, oznaczenia i filmiki to jednak nie to samo co słowo pisane. Że Instagram bez bloga tak na mnie nie działa, że lubię czasem poszaleć z aparatem, a potem zaszyć się z komputerem w domu i móc napisać na nim co mi w duszy gra. Sama już nie wiem czy dla Was czy dla siebie samej, że "Hej Lu! Zobacz nie jest aż tak źle jak Ci się wydaje, znowu dałaś radę". Mam wrażenie, że blog był dla mnie taką trochę medytacją, afirmacją i ćwiczeniem wdzięczności, bez której popadam w totalnego doła. I chociaż zdaje sobie sprawę, że większość z Was wpadła tutaj dowiedzieć się gdzie to wszystko kupiłam, dostałam albo komu podwędziłam, zamiast czytać te wypociny, to ja nie lubię pisać takich sucharów. Dla mnie to wnętrze to coś więcej niż zbiór rzeczy, zabawek i mebli. To dużo serca, czasu i zaangażowania jakie włożyłam w to żeby nasza niespełna 3 letnia Poziomka czuła, że ma w domu swoje miejsce, dopasowane do jej potrzeb i wieku. Sądząc po jej słowach jakie w zeszłą środę wypowiedziała do swojej najlepszej koleżanki: "Mam nowy pokój i duże łóżko, chcesz zobaczyć? :)", śmiem twierdzić że mi się udało <3 Przynajmniej na razie, bo wiadomo jakie jest tempo zmian w dziecięcym pokoju...