Strony

środa, 25 marca 2015

Cała prawda o wakacjach w Chorwacji, czyli wady i zalety wyjazdów grupowych

Razem z Szarlatanem jesteśmy zdecydowanie zwierzętami stadnymi i bardzo towarzyskimi. Od zawsze wszelkie wakacje, wyjazdy i urlopy spędzaliśmy w większej grupie. Krótką przerwę mieliśmy 2 lata przed ślubem, kiedy to zwiedziliśmy parę miejsc za gramanicą (m.in. Egipt - nigdy więcej!) i niezły kawałek Polski. W podróż poślubną Koleją Transsyberyjską nad Bajkał w sumie również wybraliśmy się sami, ale wróciliśmy już bogatsi o nowe znajomości ;) 

Podróż do Chorwacji, którą mieliśmy okazję zwiedzić w sierpniu minionego roku (dla przypomnienia tu, tu  tutu i tu), zaplanowaliśmy więc już większą ekipą, bo wiadome było, że nawet jeśli tego nie zrobimy, to i tak zaraz ktoś się dołączy :) 

Chętnych było w sam raz. 8 osób, jak znalazł na dwa samochody, podział dokonał się sam. Odbyliśmy kilka spotkań (teraz wiem, że za mało i na koniec każdego powinna być kartkówka), ustaliliśmy plan podróży (tydzień zwiedzania + tydzień wypoczynku), zabukowaliśmy kilka noclegów (pierwszy i ostatni na wyspie), zebraliśmy niezbędny asortyment i ruszyliśmy w stronę rajskich plaży :D






Jak widzicie ekipa była przednia. Szaleni to mało powiedziane. Ci ludzie to pozytywna dawka energii. Razem z Szarlatanem wiedzieliśmy, że nie mogliśmy lepiej trafić :D







Do czasu. Szczerze, to planując tą podróż myśleliśmy, że to przecież żadna filozofia zorganizować wyjazd. Przecież tyle podróży już odbyliśmy! Co za różnica, czy będzie nas dwoje, czworo czy ośmioro. Okazało się że jest, i to ogromna! 


Po pierwsze organizacja. Będąc we dwoje nie stanowi problemu wyszykowanie się w godzinę tudzież półtorej rano. Przy większej grupie rozwleka się to nawet do 4! Mam na myśli wyjazd prywatny, a nie wycieczkę, gdzie jest zbiórka o określonej godzinie pod autokarem i nikogo nie interesuje, że ty się dłużej myjesz czy zawijasz włosy na lokówkę. Masz być gotowy i już. Chyba następnym razem trzeba będzie o tym pomyśleć ;)




Po drugie codzienne przemieszczanie. Pierwszy tydzień został bowiem zaplanowany tak, że każdego dnia zwiedzaliśmy od 1 do 3 miejscowości dziennie, w zależności od jej wielkości i wagi. Był to duży błąd, bo jak wspomniałam wcześniej sama organizacja z rana zajmowała dużo czasu, a dochodziło do tego jeszcze pakowanie i rozpakowywanie gratów do czy z samochodu, które zabierało niemal tyle samo czasu. Przy ciągłym przemieszczaniu nie tylko odbiera to czas na przyjemniejsze zajęcia, typu zwiedzanie czy relaks, a poza tym jest męczące, i po drodze gubi się sporo rzeczy. Zwłaszcza, jeśli jest ich za dużo, a w naszym przypadku tak właśnie było :P Samochody były przeładowane, przez co pakowanie przypominało zabawę w tetris. 





Po trzecie - różne potrzeby. Mimo wcześniej ustalonej trasy (plan był prosty: zaczynamy od północy, kończymy na południu, 7 dni zwiedzamy, 7 byczymy się na wyspie) i kilku całkiem długich spotkań poświęconych omówieniu obiektów i miejscowości, które wszyscy chcieli zwiedzić, już po dwóch dniach część osób wolała plaże i nie chciała słyszeć o chodzeniu po mieście czy górach. Wyjazd jednak był zorganizowany tak, żeby zrealizować plan i dojechać na czas na wyspę gdzie opłaciliśmy nocleg, nie było innej możliwości. Oczywiście, po wszystkim doszliśmy do wniosku, że kilka z wybranych miejscowości mogliśmy odpuścić i poleżeć na plaży, ale nie wiedzieliśmy tego przed wyjazdem, bo nikt wcześniej w Chorwacji nie był. 




Po czwarte dieta. Jeżeli nie jest to wyjazd stacjonarny gdzie mamy dostęp do własnej kuchni praktycznie non stop, ciężko o jej utrzymanie. A co za tym idzie niepotrzebne głodzenie się i idące za nim zdenerwowanie. Dlatego mocno odradzam. My z Szarlatanem, chociaż na co dzień odżywiamy się zdrowo i domowo, to na wyjazdach sobie odpuszczamy. Tzn., że jemy to na co przyjdzie nam ochota i nie przejmujemy się, czy to slowfood czy fastfood, czy zdrowo czy niezdrowo. Próbujemy wszystkiego na co zwrócą uwagę nasze zmysły wzroku i węchu, a już zwłaszcza, jeśli jest to coś z kuchni regionalnej. W sumie do naszych rytuałów należy już namierzanie w odwiedzanych miejscach dobrych knajp i restauracji ze swojskimi specjałami, co przy dużej grupie jest dość utrudnione. A bo ktoś nie ma tyle funduszy, a bo ktoś czegoś nie lubi i nic w menu dla siebie nie widzi, a bo za długo trzeba czekać itd...Ta wada jest też jednak zaletą, ale o tym nieco dalej. 



Po piąte długa jazda autem. Road trip jak sama nazwa wskazuje to podróż samochodem. Jeżeli więc ktoś nie lubi spędzać w jednym (dość małym i ciasnym) pomieszczeniu za dużo czasu, a podziwianie widoków, czytanie książki, słuchanie muzyki itd... nie należy do jego ulubionych, to zdecydowanie odradzam tego typu podróże, bo siłą rzeczy atmosfera kiśnie...


Po szóste warunki. Z założenia nie rezerwowaliśmy noclegów na pierwszy tydzień (oprócz pierwszego, bo wiedzieliśmy, że po całodniowej jeździe z Polski będzie wygodniej dojechać wieczorem na określone miejsce niż włóczyć się po mieście) żeby nie ograniczać się co do miejsc, które zwiedzamy, bo jeśli gdzieś nam się nie podobało lub nie było pogody i był czas na zmianę, robiliśmy to natychmiast. I o ile na początku szło nam dobrze, to na koniec tygodnia, kiedy wszyscy byli już zmęczeni ciągłym przemieszczaniem, trwało to coraz dłużej i coraz więcej osób wolało wygodne pokoje niż namiot i dziką naturę. A zdarzyło się nam rozbijać nawet w nocy, w niezbyt atrakcyjnym miejscu...



















Dla jednych była to super doświadczenie i najlepsza przygoda podczas całego wyjazdu, dla innych mordęga, pot i łzy. W każdym razie wszyscy żyją i mają się dobrze, więc chyba nie było aż tak źle ;)

Według mnie niekomfortowe warunki hartują i wzbogacają. Jak więc widać, dla jednych wada może być zaletą i na odwrót. Ja do zalet zaliczyłam następujące punkty.

Po pierwsze człowiek. Każda jednostka wnosi do grupy coś wartościowego. Jedna poczucie humoru, inna porusza ciekawe tematy do rozmowy, ktoś trzeci poprowadzi ćwiczenia sportowe, a jeszcze inny ugotuje coś smacznego lub opatrzy zranioną nogę. Jest też więcej pomysłów i możliwości na spędzanie czasu (gry planszowe mimo wielu chęci w dwie osoby, to nie to samo co w cztery, sześć czy osiem), człowiek nigdy się nie nudzi, a nawet jak się nudzi, to w kilkoro. Siłą rzeczy cały wyjazd coś się dzieje. Każdy czuje się potrzebny i ma swój wkład w wyjazd.





Ekipa ratunkowa nadpływa :D






Żeby nie było byliśmy też u speca ;)


Po drugie podział zadań. Przy dwóch osobach, zawsze obie muszą się udzielać żeby nie było, że jedna tylko odpoczywa, a druga ciągle coś robi. Przy większej grupie można za to sensownie podzielić się obowiązkami, typu gotowanie, sprzątanie, zakupy, pakowanie, składanie i rozkładanie namiotów itd. Raz dziewczyny, raz chłopaki, jednego dnia ta grupa, drugiego pozostałe osoby.  Nie mówiąc już o rzeczach, które trzeba zabrać. Jedna osoba weźmie suszarkę, inna żelazko, trzecia toster, a czwarta butlę gazową, dzięki czemu ciężar rozkłada się na kilka osób. Uczymy się też w ten sposób dzielić się swoimi rzeczami z innymi :)

Po trzecie wspólne jedzenie. Może i nie odwiedziliśmy na tym wyjeździe zbyt wiele restauracji (zaledwie trzy) i nie spróbowaliśmy regionalnych smakołyków, ale wspólne posiłki i ich przygotowanie, jest równie fajowe :) Dla mnie biesiadowanie z wieloma osobami przy jednym stole, to w ogóle jeden z najfajniejszych sposobów na spędzanie czasu!!! 

 

 


Po czwarte uczestniczenie w ważnych wydarzeniach z życia innych. My z Szarlatanem świętowaliśmy np. pierwszą rocznicę ślubu, a inna para zaręczyła się na wyspie (zdaje sobie sprawę, że może niekoniecznie może mieć to miejsce na każdym wyjeździe). Mieliśmy więc okazję być częścią ich wspólnej historii, wzruszać się i cieszyć razem z nimi :))) 


Ponieważ wiedzieliśmy co się święci, przygotowaliśmy z tej okazji uroczystą kolację na naszym tarasie z bajkowym widokiem :D 




Po piąte dużo czasu dla każdego. Wszyscy wiemy jak to wygląda na co dzień. Zabiegani, zapracowani, często nie mamy czasu nawet do siebie zadzwonić żeby zapytać co słychać. Na wyjeździe można to wszystko nadrobić. Ploty, ploteczki i inne pogaduchy nie mają końca ;D




Gwiazdy moje ;)


Po szóste śmiesznie i wesoło, a w końcu na urlopie właśnie o to chodzi! Przynajmniej ja tak uważam :)))





Jeśli zdjęcia Was nie przekonują, to obejrzyjcie filmik, w którym będziecie mieli okazję zobaczyć nie tylko nasze wariacje i pomysły podczas podróży, ale i piękne widoki z Chorwacji :)))


Zdjęcia Lu i Adam, film Adam

PS Wszystkie zdjęcia i tekst zostały zaakceptowane przez moich towarzyszy podróży i do tej pory utrzymujemy kontakt, a nawet z częścią jesteśmy w chwili obecnej na nartach we Francji (tam razem ja mam kontuzję kolana), za pozostałymi tęsknimy ;)

Jestem ciekawa jak Wy lubicie spędzać wakacje i inne wyjazdy? W gronie najbliższych czy tak jak my z Szarlatanem, większą ekipą? Dopisalibyście coś do tej listy albo coś wykreślili? Poczyniliście już jakieś wakacyjne plany, bo jeśli nie, to my z ekipą polecamy Chorwację!!! :D

Wesołego dnia!!!

LU

14 komentarzy:

  1. A ja z mężem, mimo iż z jednej str bardzo bym chciała wybrać się na wakacje większą paczką, to wiem, że byłoby ciężko - mamy specyficzny sposób zwiedzania - często wstajemy o 6 rano, a nawet wcześniej, by zobaczyć jak najwięcej (dla naszych znajomych jest to niewyobrażalne ;)). Do tego na plaży nie wytrzymujemy dłużej niż 3 h, podczas gdy inni lubią smażyć się cały dzień :) No cóż... taki z nas przypadek ;)
    A Chorwacja jest piękna. Polecam też Słowenię - mały kraj, a zarówno góry i morze jak na wyciągnięcie ręki.
    My w tym roku planujemy zjechać samochodem pn Francję - duże wyzwanie, bo pierwszy raz we trójkę (nasz "Bobeczek" będzie miał niewiele ponad pół roku)
    ależ się rozpisałam ;) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe no my raczej też mamy inne tempo, ale coś za coś :))) Dzięki, też jest na naszej liście, ale bez spinki. W każdym razie podróżowanie jest suuuuuuuuuuuper!!! Powodzenia i życzę udanej eskapady, oby młody lubił zwiedzanie równie bardzo jak Wy ;) Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ludka czy możesz polecić noclegi w Chorwacji i ile mniej więcej wychodzi taki wyjazd?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko zależy. My wydaliśmy całkiem sporo 3-3,5 tysia na głowę. Noclegi wybieraliśmy dość spontanicznie, więc nawet za bardzo nie pamiętam jak się nazywają :P Nocowaliśmy głównie na polach namiotowych i w hostelach, ale trafiło się nam też kilka perełek, jak te mieszkania na wyspie http://www.visit-hvar.com/apartments-vila-ivo/11340 :) Ogólnie, nie ma tam problemu z ich znalezieniem i trzymają standard.

      Usuń
  3. Widać ze zdjęć, że wyjazd był fajny, udany, wesoły i jaki tylko można było sobie wymarzyć :)
    Tak na prawdę to zgadzam się z każdym punktem. Ja mam tak, że ogólnie najbardziej chwalę sobie takie wyjazdy w dwie pary, nie za dużo i nie za mało osób, jak w sam raz :) Chociaż przeżyłam już takie i w 8 osób i w kilkanaście, dlatego właśnie wszystko to co napisałaś jest mi bardzo bliskie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny wpis, czytałam go z powiększającym się uśmiechem na twarzy, bowiem specyfikę takich wyjazdów znam od podszewki.
    Dwukrotnie zwiedzaliśmy ze znajomymi Bałkany przyjmując podobną formułę (grupa 9-8 osób, 2 samochody, namioty; trochę zwiedzania, trochę relaxu). Od wczoraj zastanawiam się, co by tu dodać na podstawie naszych doświadczeń, ale prawie nic nie przychodzi mi do głowy; temat chyba został wyczerpany! Ale...
    PO PIERWSZE: Na pewno z biegiem czasu wyspecjalizowaliśmy się w sprawnym zwijaniu i rozwijaniu obozowiska (np. rano zamykaliśmy się w około 2 godzinach razem ze śniadaniem!).
    PO DRUGIE: W grupie siła - nie tylko w momentach lekkich, łatwych i przyjemnych, ale również, gdy pojawiają się problemy (np. z samochodem, który gdzieś na Węgrzech, odmawia posłuszeństwa...).
    PO TRZECIE: Bogatsze wspomnienia. Wspólne przeżywanie zachwytów, sukcesów, czy problemów niewątpliwie wzbogaca wakacyjne wspomnienia o zapamiętane spostrzeżenia i komentarze innych :)
    Dodam, że nasz ramowy plan wyjazdu wygląda raczej tak, że zwiedzanie przeplata się z odpoczynkiem przez całość wyjazdu (nawet jeśli w drugiej części tego drugiego jest więcej, nigdy nie jest to pół na pół). Natomiast w rzeczywistości wygląda to tak, że w wielu miejscach część grupy, która niekoniecznie jest zainteresowana kolejnym super zabytkiem, po prostu zostaje w danym dniu w obozowisku / na plaży / nad jeziorem.

    Czasem praktykujemy również wyjazdy kamperem, czasem w składzie 6-osobowym czyli MAX. Do wszystkich powyższych wad i zalet wyjazdów grupowych dochodzą kolejne, związane ze specyfiką mikro-powierzchni, na której przychodzi wytrwać nie tylko czas podróży, ale i noce, czas posiłków, a niekiedy dużo, dużo więcej... gdy pogoda przestaje dopisywać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Chorwację! W zeszłym roku nie udało się pojechać, ale przez 3 lata wcześniej tam właśnie spędzaliśmy wakacje :) Pierwszy wyjazd był starannie zaplanowany, kiedy i co mamy zobaczyć. A chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej, także w Bośni i Hercegowinie :) Kolejne 2 wypady były spontaniczne, udało się dostać urlop,to jedziemy :) Za każdym razem tylko ja i mąż. Trochę nam samotność doskwierała wieczorami, za to przy organizacji wycieczek... byliśmy gotowi w pół godziny (ze śniadankiem w brzuszku ;)).

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że gdybyśmy się poznały na żywo to byśmy się polubiły, bo mam to samo zdanie co Ty na chyba każdy bądź prawie każdy temat :) Nawet o Egipcie :) My spędzamy wakacje różnie - przez pięć lat studiów każdą majówkę i ostatni tydzień września spędzaliśmy w gronie od 10 do 20 osób na Kaszubach. Mam do tych wyjazdów wielki sentyment, każdy przyniósł mnóstwo wspomnień, radości, uśmiechu. W wakacje wyjeżdżaliśmy najczęściej w dwie pary to gdzieś za granicę czy w góry. A od trzech lat spędzamy wakacje sami - raz w podróży poślubnej na słonecznej Krecie, a dwukrotnie na road trip'ie - raz po Polsce, a w tym roku zahaczając o Niemcy, Czechy i nasze polskie góry.
    Chorwację na pewno też zaliczymy, bo po Twoich zdjęciach widać, że jest fantastyczna :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne zdjęcia! Normalnie czuję się jakbym tam z Wami była, poczułam ten klimat i przypomniałam sobie swoją wyprawę do Chorwacji sprzed dobrych kilku lat. Ja byłam w nieco mniejszym gronie, więc było trochę łatwiej, ale domyślam się też, że im większa ekipa tym więcej dobrej zabawy. Ach, zatęskniłam za tym pięknym krajem...

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajny post! Łoooo, ze mną to byście dopiero mieli utrapienie, hehe :D Jestem najlepszym przykładem osoby, która się nie nadaje na takie tripy- marudzę, często zmieniam plany, jestem wrażliwa na pogodę i zupełnie nieodporna nawet na mały ból. Dlatego się nawet nie zapowiadam na takie eskapady- chyba trzeba mieć do nich niezłe zdrowie:) Jak organizuję wakacje to nic nie planuję wcale, jedynie dotarcie na miejsce, bo nie wiem, na co będę miała ochotę itp. Czasem chcę tylko leżeć w wodzie, czasem godzina na plaży mnie wykańcza. Zwykle z moim mężem jest nam źle w tym samym momencie i razem zmieniamy plany pod siebie i swój nastrój- dlatego, by naprawdę wypocząć, udajemy się gdziekolwiek wyłącznie sami :-) (chyba dlatego, że nikt by z nami nie wytrzymał- nienawidzimy się podporządkowywać grupie i jako te dwa skorpiony mamy charakterki ;-p) pozdrawki!

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie tu u Ciebie:) Dowiedziałam się o Twoim blogu z MM:) i spodobał mi się Wasz metraż! Mój jest niewiele większy.

    a co do podróży - podziwiam, że aż tyle osób na raz mogło wziąć w tym samym czasie urlop, czy wolne w firmie:) to jest chyba Wasz największy sukces.

    pozdrawiam i zapraszam do mnie;)
    http://pastelowonabialym.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. ja z grupą znajomych zdecydowałem się na wynajem kamperów i przeżyliśmy naprawdę super chwile w Chorwacji, jedynym minusem są kamieniste plaże, polecam

    OdpowiedzUsuń
  11. ja w tym roku wybieram się na wczasy w Chorwacji i przyznam się szczerzę że nie mogę się już doczekać! Piękne widoki się zapowiadają mega! I fajnie że udało wam się wybrać tak dużym gronem na wakację!

    OdpowiedzUsuń