Z zamiarem napisania tego posta nosiłam się już od dawna, ale odkąd jest z nami Romka zawsze coś i niełatwo zebrać wszystkie myśli, które towarzyszyły mi przez 9 miesięcy, kiedy ma się do dyspozycji zaledwie godzinę albo dwie dziennie. Ten blog już dawno z wnętrzarskiego zamienił się w lifestylowy (a w naszym blogowym światku nazywamy to "homestylowy"), pomyślałam więc że podzielę się z Wami moimi ciążowymi doświadczeniami. Mam jakieś wewnętrzne przeczucie, że mogą się komuś na coś przydać :) Jak skończycie czytać to dajcie znać czy tak rzeczywiście jest?
Jeśli dobrze pamiętacie pierwszy trymestr przeszłam dość łagodnie. Z wielu dostępnych w palecie dolegliwości ciążowych mnie dotknęło na serio niewiele. Fruwałam metr ponad ziemia mimo, że czułam się już co nieco jak słoń, bo każdą wolna chwilę wykorzystywałam na spanie i jedzenie :P Energia rozpierała mnie przez cały niemal czas, do tego stopnia, że zorganizowałam z Izą i Beatą, wspaniałą plenerową imprezę (teraz i Wy blogerzy i blogerki możecie wziąć w niej udział >> KLIK :) Niestety po tym wszystkim mój organizm potrzebował dużo odpoczynku, a ja próbowałam dalej zgrywać chojraka i na siłę starałam się robić tyle ile robiłam nie będąc w ciąży. Trochę późno, ale teraz już wiem, że ciąża to nie jest czas na wielkie wyzwania i projekty. Wręcz przeciwnie to jedyny taki czas w życiu, w którym powinno się odpuścić co można i oddać się błogiemu odpoczynkowi. Serio trzeba wykorzystać ten okres najlepiej jak się da, ale bez ciśnienia, że coś trzeba. Po prostu pełen relaks, jak nie dla siebie to dla dziecka. Skoro organizm tego potrzebuje to znaczy, ze dziecko też, a ono jest teraz równie ważne jak Ty!
POZWÓL SOBIE NA SLABOŚĆ
Nie wiem jak Wy, ale ja zostałam wychowana na kobietę, która nawet jeśli nie ma faceta to zakasze rękawy i sama sobie ze wszystkim poradzi. Nie oduczyłam się tego nawet gdy w moim życiu pojawił się Szarlatan. Dopiero w ciąży zrozumiałam, że nie musze być taką Zosią samosią i mam prawo do bezsilności i bezradności (swoją drogą zrobiłam się strasznie niezdarna i wszystko leciało mi z rak, np. aparat, co kosztowało mnie naprawę stłuczonego obiektywu :P). Nauczyłam się więc przede wszystkim prosić i przyjmować pomoc innych, kiedy pewne zadania przerastały moje możliwości. Oczywiście za późno, ale jak to się mówi lepiej późno niż wcale. Przyda się przy okazji kolejnej ciąży ;)
Ruch to zdrowie, nie jedna osoba Ci to powie, a w ciąży podwójne ;)
Oczywiście jeśli tylko możesz, bo lekarz musi wyrazić na to zgodę (jak na
wszystko zresztą :P). Ja ponieważ czułam się dobrze korzystałam z tej
możliwości i tak np. w pierwszym trymestrze śmigałam na rowerze (podobno nie
można, ja nie widziałam przeciwskazań jeśli robię to rozsądnie, a nie
wyczynowo). Na wakacjach w Świnoujściu zrobiliśmy jakieś 100 km
objeżdżając to czarujące miasteczko i okolice. A od września (od 13tc)
zapisałam się na gimnastykę do Agnieszki Grochowskiej. To fantastyczne Studio Zdrowia dla
kobiet i dzieci w każdym wieku, mam jakieś 10 minut spacerem od domu. Co do
samego studio to Aga z wyczuciem prowadzi ćwiczenia dla ciężarówek, jest
kopalnią wiedzy na temat porodu i ciąży, a do tego można poznać u niej inne
kobitki w tym samym lub podobnym okresie ciąży. A to nie jest bez znaczenia!
Ale wracając do ćwiczeń to uwierz mi, że czy będziesz chodzić na nie do jakiejś
szkoły/klubu czy będziesz sama ćwiczyć w domu lub robić długie kilometry spacerem
będziesz czuć się znacznie lepiej, tym samym łatwiej Ci będzie znosić trudy
jakie fundują w ciąży hormony. Oprócz tego nauczysz się ćwiczyć mięśnie
kegla, jak poprawnie oddychać i przyjmować aktywne pozycje podczas porodu. To
naprawdę jest ważne i pomaga kiedy nadchodzi godzina 0!
STWÓRZ GRUPĘ WSPARCIA
Skoro już wspomniałam o innych kobitkach w ciąży, powiem Ci, że dobrze mieć
je wśród znajomych. Ciąża (przynajmniej pierwsza) to nie tylko piękny, ale i
trudny czas dla kobiety. Tak wiele się dzieje i zmienia, że możesz czuć się
zagubiona i przerażona. Jeśli nie masz w rodzinie czy najbliższym otoczeniu koleżanek,
które mają już te doświadczenia za sobą, poznane na ćwiczeniach dziewczyny mogą
się okazać fantastycznym wsparciem i towarzystwem do wymiany zmartwień i radości
:) Ja mam to szczęście, że mam kochająca rodzinę, siostry i kilka koleżanek w
podobnym okresie życia, ale to nie przeszkadzało mi żeby powiększyć grono
znajomych o kolejne fantastyczne matki, żony i kochanki. Do tej pory mam z nimi
kontakt i spotykamy się z dziećmi na gimnastyce po porodzie, spędzając miło i pożytecznie
czas :)
NIGDY NIE MÓW NIGDY
Nigdy nie należałam do fanek koloru różowego, a na widok panienek w kolorze
różowym dostawałam dreszczy na całym ciele (wciąż dostaje, ale tylko jeśli ktoś
ewidentnie przesadza z ilością tego koloru). Kiedy dowiedziałam się, że nasze
pierwsze dziecko będzie płci żeńskiej odbiła mi palma na punkcie tego koloru i
pierwsza sukienka, którą kupiłam dla Romy była różowa :D Potem było już tylko
gorzej i zostało mi do tej pory, ale chyba cały czas w granicach rozsądku ;)
Jak mantrę powtarzałam, kiedy widziałam kobiety w ciąży zanim jeszcze sama w nią
zaszłam "nigdy nie będę chodzić w ciąży w leginsach"! Szybko zmieniłam
zdanie kiedy przestalam wchodzić nawet w ciążowe spodnie :P Dobra rada Cioci
Lu, porządne ciążowe leginsy są na wagę złota w ciąży (haha), wiec zainwestuj w
tę część garderoby niemało :D Słodycze, czekolada? Fuuu :P Tak bym Ci
odpowiedziała gdybyś zapytała mnie o to rok temu. W ciąży wciągałam wszystkie słodkości
nosem, aż mi się uszy trzęsły, a Szarlatan (pierwszy slodyczojad) wymiękał
kiedy na mnie patrzył :P To tylko kilka przykładów, ale jakbym dobrze się zastanowiła
to znalazło by się tego pewnie więcej. Czy tego chcemy czy nie hormony robią z
nas co chcą :P
DIETA
Naczytałam się o tym czego nie wolno, a co trzeba, a potem i tak robiłam co
chciałam :P Otóż sery pleśniowe (z mleka pasteryzowanego, ale z innego w Polsce
nie znajdziecie), wędzone mięso, owoce morza i ryby, jadłam normalnie. Nie widziałam
do tego przeciwskazań. Czyżby Francuzki nie jadły serów, a Greczynki owoców
morza przez 9 miesięcy? Nie sądzę :P Chociaż oczywiście wszystko z głową.
Jedyne czego unikałam to surowe mięso. Ale w ogóle mięso jakoś w ciąży mnie obrzydzało
i jadłam głownie warzywa, owoce oraz ryby. Może dzięki temu czułam się dobrze, odkryłam,
że korzeń pietruszki jest słodki jak miód, a ciasto marchewkowe można zrobić w
10 minut! W ogóle przez te 9 miesięcy nauczyłam się przygotowywać z warzyw szybkie i smaczne dania! Jak się zresztą okazało na zielonej diecie można też wyhodować niezłych rozmiarów
dziecko (58 cm, 4300 g), bo żadnych suplementów oprócz Pregna Plus nie przyjmowałam :D
Jakaś nietykalska to ja nie jestem. Wręcz przeciwnie, uwielbiam się przytulać,
całować i ściskać ze wszystkimi, których znam już nieco lepiej i dłużej i
sami nie maja z tym problemu ;) A w ciąży no byłam gotowa zdzielić przez łeb
(jak Dorota Welman nieznajomego, który pobił psa) torebką każdego kto zbliżał się
bez pytania do mojego brzucha! Włącznie z rodziną i przyjaciółmi (oprócz
dzieci, te mi nie przeszkadzały) :P Nie powiem Wam czemu, ale działało to na
mnie jak płachta na byka! Tak więc nie martwcie się jeśli się to Wam przytrafi,
bo wiele kobitek tego nie lubi, a jednak w naszym społeczeństwie istnieje
jakieś niepisane przyzwolenie i potrzeba dotykania brzucha ciężarnej bez
pytania :/ Pod koniec już mi nieco przeszło, ale tylko względem najbliższych.
Bo te nieco dalsze osobniki mogły doświadczyć z moich rąk nawet takich działań
jak na poniższym filmiku, szkoda że tak późno na niego wpadłam ;D
ZRÓB SOBIE PRZYJEMNOŚĆ
Ciąża to cudowny czas, ale według mnie też ogromny wysiłek i dodatkowa
praca. Należy Ci się zatem od życia coś miłego. Nie jestem materialistką
dlatego gorsze dni wynagradzałam sobie (nam ;) wizytą u kosmetyczki, wyjściem
do fajnej knajpki (najlepiej pizzerii), kina lub teatru albo wyjazd we dwoje :) Oprócz tego zależało
mi na pamiątkowej sesji w ciąży (której efekty możecie oglądać w tym poście) i wystrzałowej
imprezie urodzinowej na 30 urodziny :) Wszystko się udało i wcale nie żałuje, że
byłam w tym czasie w ciąży. Myślę, że ta impreza nabrała dzięki temu jakiegoś wyjątkowego
znaczenia :)
MĘŻCZYZNA TEŻ JEST W CIĄŻY
Może i my kobiety nosimy cały ciężar zmian i przeżyć związanych z dzieckiem,
ale facet też może czuć się zagubiony i zdezorientowany w tym czasie. W końcu
dla niego to również zupełnie nowa sytuacja i powoli dociera do niego, że
wkrótce zostanie tatą :) Ja by ułatwić Szarlatanowi nieco tę drogę przez mękę z
kobietą w ciąży i uświadomić go co czuję ja i rozwijające się dziecko,
wprowadziłam cotygodniowy rytuał czytania o kolejnych tygodniach ciąży (polecam
ściągnąć sobie jakąś fajną apkę na telefon lub starą jak świat książkę "W
oczekiwaniu na dziecko"). Oprócz tego udaliśmy się na bardzo fajne
warsztaty dla przyszłych rodziców "W związku z dzieckiem". Tam doświadczone
matki i ojcowie w wesoły sposób poznali nas z urokami macierzyństwa i
podzielili się z nami swoimi doświadczeniami oraz sposobami na wspólne
pokonanie gorszych chwil :) Nie bez znaczenia jest też szkoła rodzenia, mam
wrażenie przez wiele bagatelizowana, a nie potrzebnie. My nauczyliśmy się na
nich chociażby ćwiczeń i techniki oddychania, które wykorzystaliśmy przy
porodzie. A Szarlatan miał okazje poćwiczyć kąpanie, posłuchać co go może
czekać w trakcie porodu i zaraz po oraz jak się zachowywać żeby pomagać, a nie
przeszkadzać. Z naszego doświadczenia wynika, że dobrze zapisać się do szkoły
przy szpitalu, w którym się rodzi. Można w ten sposób poznać położne i szpital,
dzięki czemu będzie Wam zawsze raźniej kiedy będzie trzeba tam jechać gdy już
zajdzie ta konieczność :)
WYPRAWKA
Jeśli lubisz być przygotowana to lepiej zacząć ją kompletować znacznie
wcześniej (myślę, że w 30-32 tc), bo może się okazać, że nagle wylądujecie
niespodziewanie na patologii, jak to przydarzyło się mi :P W każdym razie nie
ma co wariować bo serio dziecku niewiele na początku potrzeba. Nie stworzyłam
dla Was jakiejś specjalnej listy, ale mogę polecić Wam dwie na których ja się
opierałam i okazały się trafne. Pierwsza to Lista Wyprawkowa dla dziecka Muppet Shop,
sensownie podzielona na kilka rozdziałów, z zaznaczeniem co jest konieczne, a
co może, ale nie musi się znaleźć w wyprawce (moją wyprawkę znajdziecie tutaj) + polecane marki. Niektóre może i mają ceny z sufitu, ale niektóre są rewelacyjne i bardziej dostępne, jak np. Beaba :) Druga lista to Torba do Szpitala ze strony Fundacji Rodzić
po Ludzku. Kompletna aż nadto! Chociaż dodałabym do niej jeszcze Tantum Rosa ;)
Zanim zdobyłam się na to żeby stawić się w szpitalu, kiedy lekarz, która
stwierdziła u mnie wielowodzie i zaprosiła na patologie, przepłakałam całą noc
:( Nie cierpię szpitali, sam poród i wycieczka na porodówkę przyprawiała mnie o
ból głowy i wymioty. A tu nagle na USG dowiaduje się, że mam zostać w szpitalu
na obserwację! Prawda jest jednak taka, że gdy opuszczałam po 3 tygodniach
szpital W. Orłowskiego płakałam jeszcze bardziej. Szczerze to czułam się znowu
jak dziecko, które wraca do domu po fantastycznych koloniach :) Pobyt w tym
szpitalu, mimo wielu nieprzyjemności związanych z wywoływaniem porodu, mogę zaliczyć
do jednego z najlepszych wypoczynków w moim życiu :D Szpital na Czerniakowskiej
jest chyba najstarszym i najbardziej obskurnym szpitalem w Warszawie, ale
personel i atmosfera jaka panuje na oddziale Patologii, jest na wagę złota! Z całego
serca polecam Wam ten szpital jeśli szukacie specjalistów z prawdziwego
zdarzenia. A uwierzcie mi, ze przez 3 tygodnie zdążyłam poznać cały zespól i
szpital od podszewki :P Śmiałam się, że szpital ogłosił po moim wyjściu święto,
bo mieli tam ze mną niezły kabaret i urwanie głowy :P Poniżej mały przykład :D
Do tej pory żałuje, że na wiadomość, że skraca mi się szyjka dałam sobie od
razu założyć pesar, bo nie byłam do tego przekonana :( Mam wrażenie, ze było to nieco naciągane, a to cale
wielowodzie było wynikiem właśnie tego ustrojstwa :/ Roma urodziła się tak duża i
silna, że mogła spokojnie wyskoczyć do nas i miesiąc wcześniej. A co najważniejsze wtedy kiedy chciała, bez tego całego cyrku z wywoływaniem. Tak by się
pewnie stało gdyby nie pesar. Gdybym mogła decydować jeszcze raz, najpierw wybrałabym
się do drugiego lekarza aby potwierdzić obawy pierwszego oraz dała sobie więcej
czasu na obserwacje i odpoczynek. Jak to się mówi Polak mądry po szkodzie. Przy
kolejnej ciąży już nie popełnię tego błędu.
NIE BÓJ SIĘ PORODU
Wydaje mi się, że oprócz wielowodzia, ktore jak się okazało nie do końca
nim było, ja sama byłam powodem dla którego Roma bała wyskoczyć się na ten świat.
Otóż cholernie bałam się porodu! Mimo, że znam swój organizm i wiem, że jestem
silną i zdrową kobietą, wewnątrz trzęsłam się jak galareta. Może dlatego nie działała
na mnie żadna oksytocyna, a każda kolejna próba wywoływania porodu kończyła się
fiaskiem :P Dopiero przebicie pęcherza sprawiło, że nie miałam odwrotu i musiałam
zmierzyć się z tym tematem albo wyląduje na stole operacyjnym, czego bałam się
jeszcze bardziej! I wiecie co? Lepiej nie mogłam sobie tego wymarzyć! Nie sadziłam,
że będę tak dobrze wspominać poród :) Jak to się stało? Po pierwsze przez kilka ostatnich tygodni ciąży starałam się go wywołać naturalnie. Mimo, że to nie poskutkowało wydaje mi się, że dzięki temu dobrze przygotowałam organizm do porodu. Po drugie starałam się nastawić do niego pozytywnie zapisując cały zeszyt pozytywnymi afirmacjami i nucąc sobie słowa jednej z mojej ulubonych piosenek Sound'n'Grace "Możesz wszystko" (swoją drogą uwielbiam ich :)
Po trzecie miałam cudowną położną (Panią Helenę Obłoza, ale polecam Wam również
Bryczek Annę i Emilie Feliksiak! Chociaż na kogo byście nie trafili w szpitalu
Orłowskiego, to będzie super!), która bardzo sprawnie i z wyczuciem prowadziła cały
poród. Po czwarte przez cały czas był przy mnie Szarlatan, który jak zawsze
okazał się nieocenionym wsparciem <3 Po piąte nie krzyczałam tylko skupiłam się na oddechu! A po szóste miałam z tylu głowy słowa
jednej z koleżanek "Potraktuj poród jak sprawdzian, który musisz zaliczyć!".
Ambitna ze mnie bestia, zawsze starałam się zaliczać egzaminy na szóstkę, zwłaszcza
na WF-ie. I tym razem się udało, bo po 6 głębszych wdechach Roma była już na świecie
:) Tak wiec jeśli boisz się porodu to niepotrzebnie (chociaż świetnie Cię
rozumiem), zostałaś do niego stworzona i uwierz mi, ze w odpowiednim momencie
znajdziesz nadprzyrodzone siły, które pozwolą Ci go przeżyć, a co więcej wydać
na świat dziecko! Może brzmi to wszystko infantylnie, ale ja w to wierzyłam i mi się udało :)
zdjęcia: Andrzej Kocuba Production
Bardzo jestem ciekawa waszych ciążowych i porodowych przeżyć? Macie podobne czy zupełnie inne, a może dopiero zgłębiacie ten temat? :)
CUDOWNEGO
KRÓTKIEGO TYGODNIA :D
KRÓTKIEGO TYGODNIA :D
LU
Opisałaś dokładnie wszystko to, co odczuwałam w czasie ciąży - Moja Majka ma przeszło rok i aż miło sobie przypomnieć te chwile - piękne chwile. Teraz patrzę na nie z przymrużeniem oka, ale jakie ja wtedy miałam problemy achh - moje hormony dosłownie buzowały w każdym kierunku! W moim przypadku bardzo ale to bardzo nasilił się tzw syndrom wicia gniazdka, przemeblowania robiłam co tydzień, Męża stawiałam przed faktem dokonanym - Kochanie musisz mi to przesunąć tu i tu, za tydzień kolejna zmiana ;) Kącik dla Małej robiłam chyba przez cały okres ciąży, koncepcje zmieniało mi się z dnia na dzień, jak sobie teraz o tym myślę to śmiać mi się chce z tego wszystkiego - ale z wielką chęcią drugą ciąże też bym przeszła - nie wiem jak mój Maż hihih
OdpowiedzUsuńW takim razie cieszę się, że jest nas wiecej :D Mój też nie, ale już zastanawiam się nad kolejną, a Ty? Haha :D
UsuńRewelacyjnie opisane! :)
OdpowiedzUsuńMiło mi, zwłaszcza, że trochę mi zajął ten wpis :)
UsuńJestem mamą 18 miesięcznej dziewuszki i jak czytam ten wpis zgadzam się w 100 %, bardzo przyjemnie opisałaś chyba wszystkie problemy pierwszej ciąży. Co do patologii ciąży i diety-miałam cukrzyce ciążowa mimo że nie jestem zbytnio łasuchem na słodycze, dieta nie pomogła, była insulina i kłucie- ciężko to przeżywałam na początku ale czego nie robi się dla dziecka. Też wylądowałam na patologii, fakt tylko trzy dni zanim urodziłam ale bałam się. No i szkoła rodzenia, dzięki niej nie bałam się już tak porodu, czułam się przygotowana na wszystko. A co do różowego, też się zarzekałam, w sumie niewiele ubranek w tym kolorze miała w pierwszym roku życia, za to teraz ma zdecydowanie więcej i no coż jest w nich śliczna.
OdpowiedzUsuńP.S. Co do Zosi Samosi, po porodzie jak malenstwo rośnie też trzeba dać sobie pomóc, wciagać w jak najwięcej zajęć bo tatusie bardzo często się boją i oddają całą władze mamom.
Pozdrawiam gorąco
:) Ja w efekcie też nie mam aż tak dużo, częśto pytają czy Roma to chłopiec, ale miało nie być w ogóle, a coś tam jednak mam i w szafie i w kąciku i w całym domu :)))
UsuńPS co do mężczyzn to akurat się nie zgadzam, mój jest w pełni samodzielny, gdyby nie potrzebne cycki (picie z butelki coś nam nie wychodzi) wyjechałabym spokojnie na kilka dni :D
Buziaki!
Hej Lu :):). Bardzo się wzruszyłam czytając Twój post. Miałam dokładnie tak samo, musiałam nauczyć się prosić o pomoc męża, musiałam nauczyć się odpoczywać choć tydzień przed porodem przeszłam 12 km na własnych nogach. Sam poród był długi bo trwał 13 godz. ale jak patrze w tej chwili na mojego już prawie 8 miesięcznego szkraba to mogłabym i 48 godz. W sumie to już niedługo przekonam się jak to jest rodzić drugie dziecko ponieważ w moim brzuszku zakotwiczył Bruno i wychodzi w połowie października. Los sprawił nam olbrzymią niespodziankę :):). Trzymaj za nas kciuki a dam znać jak to jest mieć dzieci "rok po roku" dosłownie :):). Buziaki Adadzia i Ignaś no i Bruno :):)
OdpowiedzUsuńHej Adadzia? :) Miło mi <3 Spacer to nie to samo co praca i inne aktywności, spacer to nawet wskazany :) Wiesz w sumie jak ja policze to mój też trwał długo, bo od 8 leżałam podłączona do oksy, ale tego nie licze, bo kolorowałam sobie :) Trzymam za Ciebie kciuki i za Bruna! Mam nadzieję, że tym razem będzie krócej i koniecznie daj znać, bo też się nad drugim "rok po roku" zastanawiamy :D Buziaki - Szarlatan, Roma i ja :)
UsuńLu bardzo fajny post. I wnioski podobne do moich ;) Nawet historia z patologią ;) swoja drogą do Agnieszki Grochowskiej chodziłam na cwiczenia juz po urodzeniu ;) i tez polecam :D
OdpowiedzUsuńDzięki Iza, dobrze wiedzieć, że moje doświadczenia nie poszły na marne :D Hehe pozdrowić ją od Ciebie? Ciekawe czy Cię pamięta :)
UsuńSuper, że się podzieliłaś swoimi doświadczeniami! Dziękuję Ci za to!
OdpowiedzUsuńJa dopiero planuję powiększanie swojej rodziny - choć swoje już przeszliśmy :(
Każda uwaga czy doświadczenia innych na pewno pomogą i dodadzą sił!
Dziękuję kochana!
Trzymam kciuki abyś wkrótce i Ty mogła się z uśmiechem podzielić swoimi :) <3
UsuńJaka Ty świetna jesteś! Tzn. dzięki, że ten post powstał i że obdzielasz swoim entuzjazmem innych (patrzyłam na Twój uśmiech ze zdjęć i od razu sama się uśmiechałam ;))
OdpowiedzUsuńOoo tak - "nigdy nie mów nigdy" - moja córcia urodziła się w styczniu tego roku i możemy sobie przybić piątkę (tj. Ty i ja ;D). Zarzekałam się, że na pewno nie róż, a jeśli już - w wersji znikomej. I co? I róż dominuje :P Przynajmniej taki kompromis, że pudrowy albo brudny, prawie wcale ten dający po oczach ;)
Ooooo tak - dotykanie brzucha... Irytujące... W drugiej ciąży (Luśka urodziła się 3,5 roku po bracie) już mi to tak nie przeszkadzało jak w pierwszej, ale te prawie 4 lata temu... Plus całowanie brzuszka - to też się zdarzało. No litości! To moje ciało, moja intymność!
Pod koniec ciąży - kiedy kilka osób odradzało mi ten krok z uwagi na szeroko pojęte dobro dziecka (?) - wybrałam się do kina na "Sherlocka". MUSIAŁAM! :D (A córce się podobało - bo była spokojna, pod koniec nieco nerwowa, ale wiadomo - koniec i Benedykt znika z ekranu, więc ja sama bym nerwowa była w takim momencie :P)
Ech, ja obie ciąże wspominam nieciekawie, bo przy pierwszej miałam przez 1,5 miesiąca obrzydliwą wysypkę na całym tułowiu, która tak swędziała, że nie mogłam leżeć, więc spałam w nocy 3h, potem 2 (sumując 5 - kiepsko :/) w pozycji na wpół siedzącej... Diagnoza kilku lekarzy (bo każdy nie umiał pomóc)? "Wysypka ciążowa" - ustanie po porodzie. No dziękuję bardzo! W drugiej ciąży z kolei mała mnie tak dotkliwie kopała, że miałam nerwobóle - jakiś nerw w okolicy pleców rąbnięty i przez kilka dni ból promieniujący do całego ramienia, trudności z oddychaniem - kilka wieczorów przepłakałam z bólu... Pomoc? Kazali smarować się jakąś maścią, której - jak doczytałam potem - nie mogą używać wyłącznie uczuleni na składniki leku lub... ciężarne. Ha, ha, ha! (tja, przez łzy)
Och, jeśli mowa o tym, czego mogłyby się ustrzec inne kobiety albo przed czym ostrzec... Przed tymi wszystkimi radami i tak dalej - że trzeba mieć mocniejszą skórę i nie przejmować się za bardzo. Ja tyle razy słyszałam, jakie imię ma mieć moje dziecko, jak mam rodzić, jak karmić, w co ubierać, że... szkoda gadać! Teraz bardziej biorę na luz i wiem, że najważniejsze to być w zgodzie z samą sobą, ale wtedy bardzo się tym przejmowałam, stresowałam, denerwowałam... Zupełnie niepotrzebnie - "miej olane, a będzie Ci dane" ;)
Pozdrawiam Cię serdecznie, Lu!
wyglądacie na bardzo szczęśliwych, życzę wszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuńBo jesteśmy, a odkąd jest z nami Roma jeszcze bardziej :) Dziękujemy <3
UsuńŚwietny post, ujęłaś dużo z tego co kłębi mi się w głowie gdy myślę o ciąży. Ja też w czasie ciąży starałam się brać za wszystko co i wcześniej, w efekcie siedziałam w pracy prawie do samego końca. Tylko to, że Mała postanowiła się mocno spóźnić i bardzo długo nie chciała wyjść na świat spowodowało, że kilka ostatnich tygodni spędziłam w domu odpoczywając. Teraz myśląc co raz poważniej o drugiej ciąży wiem, że część rzeczy zrobię zupełnie inaczej!
OdpowiedzUsuńŚwietny post :) ja jestem "dopiero" w 5 miesiącu ciąży, ale jak czytam twoje wpisy to mi jakoś raźniej ;)
OdpowiedzUsuńi o to mi chodziło :) Fajowo, trzymaj się dzielnie i powodzenia :D
Usuńpost bardzo fajny i oby wszystkie porody były tak sprawne jak Twoje, niestety sprawny poród nie jest zależny jedynie od pozytywnego nastawienia, a od naturalnych predyspozycji naszego ciała i warunków (co o ty wiem bo mam za sobą trzy) ale życzę Wszystkim babkom by było to mega przeżycie, bo czy lepiej czy gorzej po czasie wspomina się to z łzą w oku. Romko rośnij zdrowo i nie daj rodzicom popalić to może niedługo zafundują Ci rodzeństwo :)))))
OdpowiedzUsuńPewnie masz racje, ale i tak wierzę, że jesli zaufać ciału i uwierzyć w siły natury to i ciało posłucha :) Mimo to nie upieram się bo zdaje sobie sprawę, że mimo szczerych chęci niektóre kobiety nie mają tyle szczęścia co ja i mają traume :( Ale tak jak mówisz, jakby nie wyglądał poród łezka się kręci i chce się więcej :D Ty też jedno po drugim sobie sprawiłaś, bo chyba jest Was tu więcej? ;) Całuje
UsuńCałą ciążę wspominam bardzo dobrze i nawet dwa razy zdobyłam szczyty górskie :) nie miałam żadnych dolegliwości i mówiłam że w takiej ciąży mogę być co roku:) niestety poród zmienił wszystko :( mój lekarz prowadzący wypisał mi skierowanie na cc i jak przyszłam do szpitala (akurat w dniu skierowanie dostałam skurczy) to kazali mi rodzic SN bo niby moja miednica da radę, oczywiście skończyło się na cc, u lekarzy była nawet panika i do teraz mam uraz :/ popełniłam błąd że akurat mój lekarz prowadzący nie pracuje w szpitalu, wtedy wyglądałoby to inaczejinej. Jak na razie moja córka zostanie kjedynaczka. Człowiek uczy się na błędach.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze to się poplakalam jak czytałam twój wpis ale nie potrafię powiedzieć czemu...jestem w 28 tyg ciąży i to chyba dlatego. Wzrusza mnie to co piszesz, trochę przeraża a także napawa optymizmem. Ciężko to konkretnie zdefiniować... Czytając już wiem że do wielu spraw podchodzimy podobnie. Tyle że ja jeszcze nie pojęłam że powinnam się oszczędzać i sobie odpuszczac. Coraz ciężej mi się chodzi i funkcjonuje ale nie potrafię się z tym pogodzić. Zawsze byłam aktywna i szybka a teraz? No jak nie ja..ale postaram się z twoich rad skorzystać o zwolnić, tym bardziej że pogoda też jest przeciwko mnie. Mam nadzieję że pod koniec sierpnia będę pogla przeczytać twój post jeszcze raz i stwierdzić że no tak, miała dziewczyna rację, trzeba było się dostosować. Ale chyba tacy już jesteśmy ze uczymy się ale na swoich błędach :) dużo radości wam życzę i wielu miłych chwil z Roma :) aaaaaa i ja też spodziewam się dziewczynki, ale zdania na temat różu nie zmieniłam... A miałam i mam bardzo podobne do twojego, w tym jednym jestem nieugieta :-D buziakiiiii!!!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny tekst zgadzam się z nim w 90% - oprócz tego jedzenia słodyczy haha przede mną poród już za trzy tygodnie i staram się też podejść do tego jak do zadania które musi być wykonane na piątkę i naturalnie Amen.
UsuńBedziesz musiała zwolnić bo nie da się po prostu po 30tygodniu już być cwaniakiem. Spacery ok ale po 3-4km i co 30min studiu w krzakach. Ćwiczenia rozciagajace jako tako. Ale po prostu jest ciężko jakby się 3kg worek nosiło i już. Organizm sam ci powie kiedy się będzie męczył aby go słuchać i nie przesadzać. Jesteśmy i tak bohaterkami nie musimy uprawiać sportu w 9mcu ;)
OdpowiedzUsuńMiędzy moimi synkami jest 1,5 roku różnicy, a miedzy drugim synkiem a córcią 2,8 choć rocznikowo co dwa lata. Polecam tę różnicę bo dzieci naprawdę są zżyte i dobrze się dogadują choć rodzicom na pewno jest ciężko bo dużo pracy to wymaga, sil fizycznych i cierpliwości ale niczego bym nie zmieniła 😊
OdpowiedzUsuń