Wybaczcie to zaniedbanie zakładki dziecko na blogu, jednak dopieszczanie małego człowieka plus planowanie urządzania nowego mieszkania zajmuje tyle, że nie starcza mi czasu na opisywanie wszystkiego ;) Pamiętam jednak, że wiele z Was drogie Mamy pytacie o to jak rozszerzyłam dietę Poziomki. Schlebia mi to bardzo bo dziewczyna rzeczywiście wsuwa ładnie, niemniej jednak nie traktujcie tego co tu napiszę jako jakiś poradnik, bo Mama Lu jest raczej hardcorem i bardziej eksperymentowała na własnym dziecku niż zgłębiała literaturę naukową :P
WTF!? :D
Poziomka bardzo wcześnie zaczęła wykazywać ogromne zainteresowanie jedzeniem, więc zanim jeszcze skończyła 6 miesięcy próbowała brzoskwini z drzewa u Babci Gabi, lizała ze smakiem cytrynę lub wyciskała jabłuszko. Były to jednak tylko próby. Zgodnie z obecnymi zaleceniami WHO, z prawdziwym rozszerzaniem diety wstrzymałam się do 6 miesiąca. Do tego czasu była tylko karmiona piersią i to był najpiękniejszy okres mojego macierzyństwa :D Śmigałam wszędzie o każdej porze dnia i nocy, bo wiedziałam, że nic więcej oprócz cyca Poziomce do szczęścia nie potrzeba :)
Rozszerzanie diety nie wyglądało już tak pięknie, tym bardziej, że nie należę do kobiet, które lubią spędzać cały dzień w domu, a tym bardziej w kuchni :P Obrałam sobie jednak za punkt honoru, na przekór własnej wygodzie, gotować własnemu dziecku (dla mnie wspólne jedzenie i gotowanie jest jednym z najważniejszych i najbardziej naturalnych spoiw rodzinnych), a nie kupować gotowce w sklepach. Ale uwaga, uwaga, nic do takowych nie mam! Sama czasem stosuję, ale o tym za chwilę :P i mam nawet takie dwie koleżanki, z których:
- pierwsza jest jedną z najlepszych kucharek na świecie jakie znam i daje swojemu dziecku słodzone kaszki z proszku i dania ze słoiczków <3
- druga jest vege, bio i eko, również sama gotuje i żyje na roślinkach, a na wakacjach wcinała z dziećmi siostry malinową kaszkę z proszku na tony, a dziecku daje gotowce ze słoiczka <3
I kiedy jestem z nimi lub u nich, nie komentuje (chyba, że dla żartu ;), ani nie wybrzydzam tylko daję Poziomce to samo, bo moim zdaniem dziecko powinno umieć jeść wszystko, a nie tylko to co ja ugotuję ;) We wspomnieniach mam bowiem koleżankę mojej młodszej siostry, która była przywożona do nas na noc/weekend z torbą kilku litrowych słoi z własnymi obiadkami i innymi specjałami, bo nic innego nie chciała jeść! Po moim trupie, haha :D Jesteśmy w gościach jemy to co oni, jesteśmy w podróży jemy to co uda się nam upolować i tyle w tym temacie!
Ale od początku! Jak to się stało, że Poziomka je wszystko i ma się dobrze :) Jeśli dobrze pamiętacie, zaczęłam rozszerzanie diety od bardzo popularnej ostatnio metody BLW, a do przygotowania się w tym temacie przeczytałam książkę, którą polecałam w tym wpisie. Tak też przez dwa-trzy pierwsze tygodnie kiedy to Poziomka skończyła 6 miesięcy, ale jeszcze nie siedziała sama, trzymałam ją na kolanach i bawiłam się w obiadki pt. warzywka zrobione na parze (w Beaba Baby Cook, polecałam >>> TU), które Poziomka sama łapała i wkładała sobie do buzi :)
Bałaganu przy tym co nie miara, ale po przeczytaniu wspomnianej książki ta metoda wydała mi się najbardziej naturalna i odpowiednia jeśli chcę żeby moje dziecko jadło z apetytem, a nie wypluwało różnego rodzaju miksy i papki. Czy się nie bałam dawać bezzębnej Poziomce (no dobra miała dwie dolne jedynki ;) warzyw i owoców do jedzenia? Otóż nie! Po pierwsze dlatego, że widziałam jej ogromny apetyt na życie, a po drugie wierzyłam w to co napisane jest w książce o BLW >>> Naturalnym odruchem dziecka, które ma coś w gardle jest odkrztuszanie. Ze spokojem patrzyłam więc nie raz jak moja córka się krztusi i radzi sobie z pozbyciem się, nie do końca dobrze pogryzionego dziąsłami (tak, dziecko nie musi mieć zębów żeby gryźć) kawałka pożywienia ;)
No dobra. Warzywka wchodziły, że omnomnom (jakby co to od nich trzeba zaczynać rozszerzanie diety), owocki tym bardziej bo słodziutkie, ale co dalej? No i dalej skapitulowałam z BLW i wprowadzając kaszki, przerzuciłam się na karmienie łyżeczką. Prawda jest bowiem taka, że jak chcesz być taka w 100% BLW to trochę to czasu zajmuje zanim dziecko zakuma, że to nie tylko zabawa i zacznie wcinać porządne porcje. W ogóle początki rozszerzania diety to niezła zabawa, ale umówmy się jeśli karmisz je łyżeczką to jesteś w stanie je nieźle nafutrować (oczywiście to żart, bo nic na siłę jeśli dziecko nie chce ;) i wiesz, że przez najbliższe dwie godziny głodne nie będzie. Jeśli bobas ma wybór to raz je trochę, raz wszystko, a raz może i w ogóle. Ty się za to nastoisz w kuchni, nagotujesz, a dziecko tylko rozmaże po stole i taki finał. Sam proces poznawania i nauki jedzenia rękoma też może trwać i trwa kilka ładnych miesięcy, więc jeśli nie masz cierpliwości i ochoty na zabawę w odkrywanie brokuła z każdej możliwej strony, to sobie od razu odpuść ;D
Ja w pewnym momencie wymiękłam i do Poziomkowego menu wprowadziłam kaszki, ryż i inne płatki podawane łyżeczką (ale można zrobić na gęsto i dać dziecku do ręki). Z reguły zajadamy się kaszą kukurydzianą, płatkami ryżowymi lub jaglanymi (będę to w tekście nazywać "kaszą"). Z początku robiłam je na mleku modyfikowanym za radą mojej Mamy. Któregoś pięknego dnia zabrakło jednak MM, zrobiłam jej na wodzie i jakoś się okazało, że też się najada, więc zapomniałam o MM (jeśli chcesz dziecko odstawić od piersi to MM jest raczej konieczne, jeśli tylko rozszerzyć dietę, to nie musisz go stosować). Także od dobrych kilku miesięcy gotujemy sobie którąś z kasz, dodajemy jakiś owoc lub owocowy słoiczek (te zawsze mam skitrane w szafce), jak nic nie mam to dobrego masła lub oleju kokosowego i gotowe. Na czarną godzinę, mam też kaszkę błyskawiczną HIPP - jaglana z ryżem i kukurydzą. Kiedy nie mam czasu czy ochoty, wracamy skądś późno lub jesteśmy poza domem stosuje ją z przyjemnością ;)
Obiady pozostały w większości te same, czyli różnego rodzaju warzywka na parze, mięsko, ryba. Czasem coś zmiksuje i jest z tego zupka. Z czasem kiedy przetestowałam już wszystkie składniki na brzuszku Poziomki (warzywa, owoce, mięso, ryby, makarony, kasze, jajka, suszone owoce, kiszonki) zaczęłam gotować to samo dla nas obu: garnek najprostszej w świecie zupy albo jakieś placki czy kaszę z warzywami albo makaron z sosem. Inspiracje czerpię z dobrze znanego wielu Mamom bloga >>> Ala'Antkowe BLW. Jeśli nie znacie to gorąco polecam przestudiować i korzystać do woli, bo przepisy tam przedstawione są mega smaczne i w większości banalnie proste!
Po około miesiącu doszłam więc do trzech mniej lub bardziej regularnych posiłków. A schemat żywienia Poziomki w okresie 7-9 miesięcy, wyglądał mniej więcej tak:
- po przebudzeniu - mleko z piersi
- gdzieś w międzyczasie też mleko z piersi
- przed pierwszą drzemką - mleko z piersi
- po pierwszej drzemce - kasza
- gdzieś w międzyczasie też mleko z piersi
- przed kolejną drzemką - mleko z piersi
- po drugiej drzemce - obiad
- potem gdzieś po drodze - mleko z piersi i jakaś przekąska w stylu banan, jabłuszko, jogurt, kanapka, warzywka do tego
- na kolacje - kasza
- na dobranoc - mleko z piersi
Do wszystkich posiłków woda do popicia.
Jak widzicie przez dobre 3-4 miesiące nic się nie zmieniało, a mi wydawało się, że albo stoję ciągle w garach albo karmie piersią. Chyba z 10 razy robiłam podejście do odstawiania Poziomki od piersi, bo wydawało mi się, że dłużej nie dam rady jej karmić. Tak mnie wykańczał ten temat. Oprócz tego, że gotowałam i trzymałam się stałego rytmu, a Poziomka wszystko jadła to mimo to w ogóle się ode mnie nie odklejała. A ja dostawałam szału, bo gdzie nie poszłam to słuchałam jak to kogoś dziecko odkąd je stałe pokarmy przestało potrzebować mleka z piersi >:[ Kiedy byłam już bliska próby przestawiania Poziomki na MM zadzwoniła do mnie poczciwa Ciocia Ela (ta sama co mnie z fatalnego związku wytaraskała ;) i powiedziała coś co sprawiło, że wyluzowałam (Mama mówiła mi to samo, ale wiadomo Mamy się nie słucha ;) >>> "Słyszałam, że chcesz odstawić małą od piersi? Słuchaj coś Ci powiem, a zrobisz jak będziesz chciała, bo to oczywiście Twoje dziecko i Twoja decyzja. Wytrzymaj jeszcze przez zimę, to nie najlepszy moment na odstawianie, bo co chwile Ci będzie chorować (i tak choruje haha) i wtedy to dopiero ugrzęźniesz w domu na długo! A poza tym chciałaś mieć dziecko, więc wrzuć na luz, zobaczysz, że za chwilę sama nie będzie chciała jeść z piersi, a ty będziesz za tym tęsknić! Weź się w garść, odpuść sobie na chwilę swoje ambitne plany i ciesz się tym, że nie masz problemów z karmieniem, a dziecko jest zdrowe i rozwija się błyskawicznie!".
Makaron z Pesto Szpinakowym (zamiast migdałów dałam pestki słonecznika ;)
I wiecie co? Kiedy sobie odpuściłam temat odstawiania i frustrowania się tą moją przylepą, czyli zaczęłam doceniać każde karmienie, nie spinając się, że to za dużo, że powinna już mniej, Poziomka sama pewnego dnia odkleiła się i zaczęła potrzebować mniej mleka :) Widocznie potrzebowała więcej czasu żeby zakumać, że posiłki, które przygotowuje służą zaspokajaniu głodu, a nie tylko zabawie. Do mnie dotarło, że muszę się uzbroić w cierpliwość, bo każda zmiana wymaga czasu, a już zwłaszcza rozstanie się dziecka z mlekiem, które jest dla niego niczym sok z gumijagód ;D Tak też odkąd skończyła mniej więcej 10 miesięcy nasz nowy schemat wygląda następująco:
- po przebudzeniu - mleko z piersi,
- śniadanie - owsianka (w weekendy jajka i inne wariacje z ich użyciem)
- śniadanie - owsianka (w weekendy jajka i inne wariacje z ich użyciem)
- przed pierwszą drzemką - mleko z piersi
- po pierwszej drzemce - kasza
- obiad - zupa, warzywka, kotleciki, rybka lub inne makarony
- podwieczorek - mleko z piersi lub jakaś przekąska w stylu banan, jogurt z owocami, jabłuszko, kanapka z hummusem/pastą lub awokado, jakieś warzywka do tego, zdarzyła mi się i parówka (zła matka ze mnie sasasa :D)
- na kolacje - kasza
- na dobranoc - mleko z piersi
Do wszystkich posiłków woda do popicia.
Jak widzicie ilość karmienia zmieniła się drastycznie, a ja odetchnęłam pełną piersią ;D Teraz moim wyzwaniem będzie oduczenie Poziomki zasypiania przy piersi, bo wkrótce kończy się nasz pierwszy cudowny rok i będę chciała pomału rezygnować z tego rytuału a karmienia piersią w ogóle. Nie wiem jeszcze jak to zrobię. Pytałam już 1000 Mam jak to się stało, że ich dziecko przestało jeść z piersi i historii jest tyle ile kobiet i dzieci na Ziemi. Jedne mniej (samo się odstawiło), drugie bardziej drastyczne (bandażowanie piersi, sypanie pieprzem sutków itd...) :P Modle się aby nasze rozstanie z karmieniem było w miarę naturalne i bezbolesne :) A może Wy podzielicie się ze mną swoimi historiami?
Ja teraz podzielę się z Wami moimi kilkoma przepisami i gadżetami, które stosuje najczęściej, a jeszcze częściej pytacie o nie na Instagramie. Chociaż uwaga, ostrzegam, że nie jest to nic rewolucyjnego i wykwintnego ;)
Owsianka dla dwojga - 3/4 szklanki płatków owsianych (zwykłych lub górskich) zalewam 1,5 szklanki przegotowanej wody jeszcze wieczorem albo na pół godziny przed przygotowaniem z rana. Do tego dodaje bardzo różnie, w zależności co tam danego dnia mam w domu:
- suszone owoce (żurawina, morela, śliwki, siemię lniane), skrojone w kosteczkę, zalewam razem z owsianką wcześniej, aby namiękły
- świeże owoce (jabłka, gruszki), jeśli są niezbyt miękkie i soczyste, skrojone w kostkę podduszam wcześniej np. z cynamonem. Jeśli są dojrzałe jak banan i kiwi raczej rozgniatam lub ścieram na tarce i dodaje do już gotowej owsianki, tak jak owocowy słoiczek jeśli z niego korzystam.
Owsiankę, która wypiła całą wodę, z wcześniej podduszonymi owocami lub bez, podgrzewam do momentu (w międzyczasie dodaje jeszcze z pół szklanki wody), aż zrobi się kleista, ale nie gęsta i skawalona. Pewnie z czasem jak zrobi się cieplej i powrócą inne owoce i warzywa, przerzucimy się na zmiksowaną owsiankę lub po prostu #enjoyourshake. Wtedy popełnię osobny post o naszych praktykach, bo szejki są prostą i przyjemną formą przyswajania witaminek z rana :)
Płatki ryżowe - 4-5 łyżek płatków zalewam ok 3/4 szklanki wody. Gotuje do miękka. Czasem dolewam więcej wody jeśli płatki wypiją całą, a wciąż nie są mięciutkie. Na koniec dodaje łyżkę masła lub oleju kokosowego dla smaku, jeśli nie mam akurat owoców lub słoiczka. Jeśli o nie chodzi to przygotowuje je tak samo jak w przypadku owsianki ;)
Pseudo krupnik (chociaż Szarlatan twierdzi, że nie lubi tej zupy, a moja jest pyszna. Ale on nie jest wiarygodnym degustatorem, bo to raczej zachęta do częstszego gotowania niż prawda ;) - Jeśli nie mam akurat lub nie przygotuje sobie wcześniej składników na coś wymyślnego w stylu makaron z sosem, gulasz albo kotlety, gotuje najprostszą w świecie zupę, na którą mam zawsze coś w w lodówce i/lub zamrażarce. Daleko jej do krupniku, ale zawiera kilka składników, które są sycące i najadamy się we dwie ;) Udo indyka wrzucam do gara z wodą, listkiem laurowym i dwoma ziarenkami ziela angielskiego. Gotuję przez 20 minut pod przykryciem. Po 20 minutach dodaję ok 10 łyżek kaszy gryczanej krakowskiej (możemy w tym miejscu dodać zupełnie inny składnik i zmienić zupę na ogórkową, pomidorową, zacierkową). Po 10 minutach dodaję marchewkę, seler, pietruszkę i ziemniaki pokrojone w kostkę. Gotuję do miękkości warzyw, czyli ok 20-30 minut. Na koniec można dodać jakąś pietruszkę albo lubczyk czy też popieprzyć do smaku, Poziomce wyjmuje z gara mięsko i warzywa, a zupę z kaszą podaje łyżką ze swojego talerza :)
Hummus - podrzucam przepis z książki o BLW. Ciecierzycę z puszki, opłucz i osusz, a następnie zblenduj z 1-2 ząbkami czosnku przeciśniętymi przez praskę, 2-3 łyżkami oliwy, sokiem z 1 cytryny (około 4 łyżek stołowych), 2 łyżkami tahini i szczyptą mielonej słodkiej papryki, pieprz i kmin do smaku (może być też pietruszka lub kolendra). Konsystencja powinna być jak serek do smarowania na kanapki. Można dodać łyżkę jogurtu lub śmietany 18% jeśli chcemy żeby był bardziej kremowy. My czasem dodajemy suszone pomidory dla urozmaicenia :)
Kilka Uwag Cioci Lu:
- Kiedy zaczynałam rozszerzanie diety stosowałam się do zalecenia aby 30-45 minut przed planowanym posiłkiem nakarmić dziecko mlekiem z piersi. Ważne jest bowiem aby dziecko do nowego posiłku nie siadało głodne i złe. Tak też np. przy wprowadzaniu kaszek po pierwszej drzemce, zaraz po przebudzeniu Poziomki, która darła się jak opętana, karmiłam ją mlekiem, a dopiero potem zabierałam się za przygotowanie kaszki. Z czasem (po miesiącu-dwóch) zaczęłam szykować kasze znacznie wcześniej zanim się obudzi, tak aby w momencie była już w miarę gotowa do podania. Jeśli było bardzo źle to dawałam jej pierś a z czasem coś na przetrzymanie - chrupek, banan, jabłko, buła z masłem. Po 3 miesiącach Poziomka już wiedziała, że po spaniu jest kasza. Teraz dopiero jak wstaje zabieram się za przygotowanie posiłku razem z nią, a ona na słowo kasza pokazuje paluszkiem garnek na kuchni i staje przy skrzynce zająć się swoimi garami :)
- Nie powiem Wam tutaj, który składnik kiedy i w jakich ilościach można dziecku wprowadzać i podawać. Nie pamiętam już dokładnie kiedy i od czego zaczęłam. Sama eksperymentowałam z wieloma rzeczami, polecam po prostu zdać się na własną intuicje lub sprawdzić sobie w necie zanim coś wymyślisz, że dziecku podasz np. nasiona chia. Przynajmniej ja tak robię ;) Dobrze jest po prostu urozmaicać dziecku posiłki, bo różne składniki mają różne działanie i w nadmiarze mogą szkodzić zamiast pomagać. Kiwi przeczyszcza, banan zatwardza (chociaż my akurat wcinamy je na tony i nic się nie dzieje ;), gruszka jest ciężko strawna, siemię lniane też jest raczej na zaparcia, więc nie można z nim przesadzać itd.
- Poziomka oprócz mojego mleka pije tylko wodę. Czasem mineralka, częściej przegotowaną z czajnika (sama pije warszawską kranówkę). Nie podaje jej żadnych soczków i innych wynalazków. Sama nie pije na co dzień (bo od święta a jakże ;) więc dziecku też nie daje.
- Słoiczki i inne gotowce. Mam i stosuję, nie widzę w nich nic złego. Przede wszystkim owoce, jakieś deserki na czarną godzinę. Najmniej zupek, w sumie to zdarzyło mi się może raz albo dwa i raczej wybieram warzywne. Te z mięsem i rybą jakoś mnie odrzucają, ale też mam w szafce i raz na jakiś czas podaję żeby nie było tak, że w ogóle tego Poziomka nie tknie, bo potem może być problem. Chociaż raczej zmierzamy do tego, że jak jestem gdzieś poza domem to zamawiam coś co obie możemy zjeść. A dzięki temu, że Poziomka je sama rączkami wszystko to wcinamy razem elegancko przy stole :)
- Skąd miałam warzywka i owoce, bo to też jest często poruszany temat przy rozszerzaniu diety dziecka? Otóż pierwsze (marchewki, ziemniaki, cukinie, dynie) rzeczywiście miałam od Prababci Poziomki (Babci Szarlatana) prosto z podlaskiej wsi (>>>TUTAJ zobaczycie jak wygląda prawdziwa marchewka gdyby ktoś zapomniał ;). Jeśli takowych nie było w naszej lodówce to po prostu kupowałam je na pobliskim bazarku na Warszawskiej Woli, starając się wybierać te najbrzydsze, a nie wyglądające jak spod linijki. Uznałam bowiem, że nie zamierzam się fiksować na punkcie tego co jest przebadane i uprawiane specjalnie dla dzieci, aby potem się nie okazało, że zje marchewkę z marketu i dostanie wysypki, bo wszystko co do tej pory jadła było tylko eco friendly. Czasy mamy takie jakie mamy, lepiej pewnie nie będzie, chociaż wolałabym żeby jednak świat się z tą chemią opamiętał, ale nie zamierzam też rozpoczynać uprawy własnych warzyw ze względu na dziecko w domu. Korzystam z tego co ogólnie dostępne i wierzę, że będzie zdrowo rosło :) Mam tylko jedną zasadę, jemy sezonowo, czyli teraz zimą głównie warzywa korzeniowe, strączkowe, kapustne, mrożone (dynia, cukinia), własnymi przetworami, a nie np. pomidorami ze sklepów, które są raczej sztucznie napompowane i daleko im do prawdziwego pomidora z września ;P
- Co do glutenu, bo to nim chyba straszy się najwięcej młode Mamy, tak jak z innymi około żywieniowymi tematami i do niego podeszłam na luzie :) Tzn. kiedy Poziomka była po 2-3 tygodniach rozszerzania diety o warzywa i owoce oraz zaczęła sama siedzieć dostała do ręki bułę. Potem była buła z masłem, jakieś makarony, kasza manna. Kiedy stało się to naszą regularną praktyką na gimnastyce dla Mam usłyszałam o jakimś stopniowym wprowadzaniu glutenu, porcjami, łyżeczkami i innymi dziwnymi schematami. Kiedy zdziwiona zapytałam dziewczyn, że niby co!? i powiedziałam im jak wprowadziłam go Poziomce. Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać, że w dzisiejszym świecie to najlepiej nic nie wiedzieć i robić po swojemu, bo idzie zwariować z tymi zasadami i zaleceniami ;D Poza tym teraz gluten jest wszędzie, gdzie nie spojrzę na etykiet napisane jest, że "może zawierać gluten". Także tego, róbta co chceta, a jak się boita to polecam jak zawsze Hafija Blog, tutaj >>> tekst o glutenie, >>> tekst o rozszerzaniu diety.
- Jeśli jestem gdzieś poza domem, coś załatwiam, idziemy gdzieś na zajęcia, do znajomych itd. to nasz porządek karmienia zmienia się w zależności od tego co robimy. Nie spinam się wtedy, biorę zawsze coś ze sobą w plecak (jakiś jogurt, owoc, słoiczek, chrupki kukurydziane, bułę) i staram się to wykorzystać, ale jeśli Poziomka ewidentnie woli mleko z piersi to jej daje żeby miała tę super moc Gumisia do zabawy, a ja święty spokój na swoje zajęcia lub pogaduchy ;) Przez te pierwsze kilka miesięcy rozszerzania diety wciskanie dziecku czegoś na mieście to jak walka z wiatrakami (zwłaszcza jeśli nie ma krzesełka do karmienia), dlatego jeśli nie ma jakiejś sensownej możliwości to sobie odpuszczałam tę zabawę i dawałam mleko z piersi albo pizze z własnego talerza i ogień :D
- Jedzenie łyżeczką. Tak jak mówiłam stosuje i nie trzymam się sztywno BLW, bo nie mam do tego ani czasu, ani cierpliwości. A trzeba tego mieć w jakichś nieznanych mi nadludzkich ilościach :P Nie wciskam jednak Poziomce nic na siłę do buzi jeśli nie chce więcej albo w ogóle. Staram się do niej dostosować, proponować różne rzeczy kiedy jest pora posiłku i siedzimy razem przy stole :) Podobno dzieci intuicyjnie nie wybierają albo nie chcą jeść produktów, które je uczulają i rzeczywiście potwierdziło się to i u nas ;)
- Przygotuj się na różne zwroty akcji podczas rozszerzania diety. Ja już przechodziłam cofanie się w rozwoju. Zazwyczaj po chorobie albo w jej trakcie Poziomka traciła apetyt i zabawa zaczynała się od początku. Jedzenie z mojego a nie swojego talerza, nawet jeśli mam na nim to samo. Karmienie mamy i taty, wynegocjowałam, że co drugie jem ja co drugie ona. Wstawanie i tańce na krzesełku, odkąd odkryła, że widać lepiej co się dzieje za oknem. Jedzenie spod stołu zamiast ze stołu itd., itd. Pewnie ile dzieci tyle pomysłów w odwlekaniu posiłku w niekończącą się historie ;)
Jest jednak kilka rzeczy, które mogą sprawić, że będzie to przyjemna historia :) Przynajmniej w 75% wypadków, bo wiadomo, że nauka jedzenia nie obejdzie się i bez większych incydentów. U nas po kolei sprawdzają się i polecam Wam z całego serca:
- SILIKONOWE MATY EZPZ, do kupienia np. w TUBLU
Nasze pierwsze posiłki ze zwykłymi zazwyczaj kończyły się z talerzem pod stołem (do podejrzenia >>>TU), potem było jedzenie na deskach (efekty>>>TU), na stole, aż w końcu trafiłam na to dobrodziejstwo z Jułesej ;) Maty są silikonowe, elegancko przywierają do stołu więc dziecko nie ma możliwości zrzucenia ich ze stołu (chociaż naszemu siłaczowi i to się udało zrobić, ale była to kwestia tłustej nawierzchni. Mata musi być dobrze umyta), można ją myć w zmywarce, jest lekka więc zabieramy ją ze sobą wszędzie i niezniszczalna więc mimo setek posiłków wciąż wygląda tak samo dobrze i uśmiechem zachęca do jedzenia ;) Mój osobisty HIT, nie wyobrażam sobie BLW bez mat EZPZ!
- ŚLINIAKI Z KIESZONKĄ
Coś bez czego, tak jak bez maty nie wyobrażam sobie naszego posiłku! Geniuszu tego wynalazku chyba nie trzeba wyjaśniać, ale w skrócie to co nie trafia do buzi trafia do kieszonki ;) My stosujemy 3 śliniaki:
* Beaba, do kupienia np. TU
Mój ulubiony, bo z miękkiego tworzywa z lekko odchyloną kieszonką (dobrze łapie) i wiązaniem, które można dostosować do rozmiarów małego dziecka. Jego jedyną wadą jest fakt, że można go myć tylko ręcznie i tasiemki są z materiału więc trzeba uważać żeby ich nie zamoczyć przy myciu.
* BabyBjorn
Można go myć w zmywarce (przyda się w nowym mieszkaniu :D) i ma głęboką kieszonkę, tak więc przydaje się przy płynnych daniach i nauce picia z kubeczka. Jest jednak dla Poziomki wciąż za duży i ma niezbyt dopracowane zapięcie, bo sam się rozpina.
* Lassig z długim rękawem, do kupienia np. TU
Tego mięciutkiego ubranka używam głównie przed wyjściem z domu lub poza domem, kiedy nie chcę żeby Poziomka uświndoliła się kiedy już ją ubrałam w jakiś lepsiejszy ciuch ;) Mimo, że zakrywa ją całą, ja i tak stosuje nań, któryś śliniak z korytkiem, bo i tak zawsze jej się uda przemycić gdzieś posiłek :P Wkrótce będzie służył nam do malowania farbami i przy okazji innych plastycznych prac :)
- SZTUĆCE
* Beaba, do kupienia TU
Idealne do małej rączki, bo mają gruby trzonek, ale małą miseczkę/ząbki więc odpowiednią dla niewielkiego pysiaka, no i bezpieczne, bo zaokrąglone na końcach. Póki co, jedzenie sztućcami to tylko zabawa, ale z każdym dniem widać postępy :)
* Rice, do kupienia TU
Korzystam jeszcze z łyżek Rice, bo mają dużo głębszą miseczkę więc przydają się przy zupach lub jogurtach. A do tego są lekkie, kolorowe i atrakcyjne dla małego człowieka :) Myślę, że wkrótce poszerzymy nasz zestaw o widelczyki i nożyki.
- INNE NACZYNKA
*Zastawa dziecięca z pokrywką i sztućcami (te są póki co za szerokie dla małego dzioba) z Rossmanna. Korzystamy głównie z talerzyka, który służy nam do kaszek z owocami, bo łatwo w nim coś rozgnieść albo postawić na nim tarkę i zetrzeć. I jeśli chce żeby szybciej coś przestygło to na płaskiej i rozległej powierzchni to się sprawdza ;)
*Melamina Rice, wszyscy z niej korzystamy i również trzyma fason mimo wielu wypadków ;)
- DO PICIA
* Canpol Babies, Bidon Niekapek z Rurką
Jeśli Wasze dziecko nie potrafi pić z butelki (swoją drogą polecam trenować dziecko od urodzenia, bo skończycie jak ja z człowiekiem, który potrafi ssać pierś jak zawodowiec, a butelki nijak!), to to jest bidon dzięki, któremu się nauczy! Przerobiłam pierdyliard kubeczków niekapków, butelek i bidonów, aż pewnego dnia moje koleżanki poleciły mi Bidon Canpol Babies z Rurką twierdząc, że ich dzieci też nie potrafiły pić z niczego, a z tego nauczyły się od razu. Skoro aż 5 osób tak twierdziło to uznałam, że coś musi w tym być i rzeczywiście. Po jakiś dwóch tygodniach męczenia buły one beautiful day Poziomka zaczęła pić :D To był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu, bo myślałam, że nigdy się tego nie nauczy :P Patent polega na tym, że uciskając ustnik, rurka zasysa wodę aż po czubek. Nie ma więc szans aby za którymś razem dziecko nie załapało, że trzeba pociągnąć żeby leciało stale :) Przynajmniej u nas tak to wyglądało i bidon jest drugim HITem przy rozszerzaniu diety :)
* Doidy Cup
Najczęściej polecany kubeczek (przez logopedów, pediatrów, dentystów, specjalistów od BLW i doradców laktacyjnych) do nauki picia już od 3 miesiąca życia. Nie będę się rozpisywać dlaczego, po prostu przeczytajcie >>> TUTAJ, ja jestem zadowolona i polecam :) No i te kolory >>> TUTAJ :D
- DO SIEDZENIA
*Tripp Trapp Stokke
Zachwalałam to krzesełko (>>> TUTAJ) zanim zaczęłam używać, ale wcale się nie pomyliłam. Nie dość, że krzesełko rośnie razem z Poziomką, to przy rozszerzaniu diety dostrzegłam jeszcze jedną jego zaletę. Jest proste do czyszczenia! Wystarczy mokra chusteczka i w 30 sekund krzesełko jest czyste. Nie wyobrażam sobie po każdym posiłku wygrzebywać z zakamarków siedziska resztek jedzenia, a już na pewno ciągłego prania jakiegoś pokrowca lub poduszki :P Tobie też polecam droga Mamo albo Tato, odpuścić sobie wszelkie materiałowe/piankowe/ceratowe mięciutkie siedzonka i kupić najprostsze drewniane krzesełko do karmienia ;) Trzeci HIT naszej wyprawki!
- DO SPRZĄTANIA
Przyda się jeszcze coś do pozbycia się bałaganu po jedzeniu. Na tę okazje polecam 3 sposoby:
- zwierze - najlepiej pies, wciąga wszystko co spadnie ze stołu jak odkurzacz, ale myślę, że zaraz po przeprowadzce i nasza Saszka sobie poradzi z tym tematem ;)
- ręczny albo pionowy odkurzacz - ja korzystam obecnie z tego sposobu, chyba, że Poziomka jest szybsza ;)
- gazeta - do rozłożenia pod krzesełkiem i stołem, po posiłku zawijasz razem z towarem i do widzenia ;)
- nawilżone chusteczki do czyszczenia - mam je zawsze koło stołu, więc akcja błysk krzesełka i stołu trwa dosłownie chwile!
Na koniec powiem Wam, że nie dajcie się zwariować rozszerzając dietę. Zasad, sposobów, artykułów, książek i innych mądrości jest tyle na rynku, że można się pogubić. Dlatego moim zdaniem najlepiej przeczytać, posłuchać, popytać co, jak i kiedy, a na koniec wziąć głęboki oddech i zrobić tak jak uważasz i czujesz, że będzie dla Twojego dziecka i Ciebie najlepiej :) Nawet to co ja tu napisałam nie bierz na sztywno. Każde dziecko jest inne i nawet Poziomka, która jest raczej wzorowym degustatorem i głodomorem (zresztą co się dziwić jak się ma dwójkę żartych rodziców) miewa gorsze dni, wybrzydza, wypluwa, krztusi się aktorsko, strzela fochy i jest na nie. A ja wychodzę z siebie, tracę cierpliwość do tego wszystkiego ;D Jedno jest pewne, nie bój się, próbuj, eksperymentuj i dziecku też daj raz na jakiś czas pogrzebać w talerzu, a z pewnością wyjdzie to Wam na dobre ;) BLW to nie tylko zdrowe i dobre nawyki żywieniowe to także poznawanie, doznawanie, rozwijanie bardzo potrzebnych dziecku umiejętności (koordynacji, cierpliwości, zręczności, samodzielności), a co najważniejsze wspaniała okazja do zabawy i radocha pełną gębą :D
Dobrego tygodnia! My rozpoczynamy go odbiorem nowego mieszkanie po poprawkach (>>> TUTAJ poczytacie o pierwszym odbiorze, na dniach postaram się opisać ten drugi) i możemy w końcu ruszyć z kopyta z wykańczaniem :D Stay tuned, bo w związku z tym kolejne wnętrzarskie tematy wkrótce na blogu ;)
Pin It
Hummus - podrzucam przepis z książki o BLW. Ciecierzycę z puszki, opłucz i osusz, a następnie zblenduj z 1-2 ząbkami czosnku przeciśniętymi przez praskę, 2-3 łyżkami oliwy, sokiem z 1 cytryny (około 4 łyżek stołowych), 2 łyżkami tahini i szczyptą mielonej słodkiej papryki, pieprz i kmin do smaku (może być też pietruszka lub kolendra). Konsystencja powinna być jak serek do smarowania na kanapki. Można dodać łyżkę jogurtu lub śmietany 18% jeśli chcemy żeby był bardziej kremowy. My czasem dodajemy suszone pomidory dla urozmaicenia :)
Kilka Uwag Cioci Lu:
- Kiedy zaczynałam rozszerzanie diety stosowałam się do zalecenia aby 30-45 minut przed planowanym posiłkiem nakarmić dziecko mlekiem z piersi. Ważne jest bowiem aby dziecko do nowego posiłku nie siadało głodne i złe. Tak też np. przy wprowadzaniu kaszek po pierwszej drzemce, zaraz po przebudzeniu Poziomki, która darła się jak opętana, karmiłam ją mlekiem, a dopiero potem zabierałam się za przygotowanie kaszki. Z czasem (po miesiącu-dwóch) zaczęłam szykować kasze znacznie wcześniej zanim się obudzi, tak aby w momencie była już w miarę gotowa do podania. Jeśli było bardzo źle to dawałam jej pierś a z czasem coś na przetrzymanie - chrupek, banan, jabłko, buła z masłem. Po 3 miesiącach Poziomka już wiedziała, że po spaniu jest kasza. Teraz dopiero jak wstaje zabieram się za przygotowanie posiłku razem z nią, a ona na słowo kasza pokazuje paluszkiem garnek na kuchni i staje przy skrzynce zająć się swoimi garami :)
- Nie powiem Wam tutaj, który składnik kiedy i w jakich ilościach można dziecku wprowadzać i podawać. Nie pamiętam już dokładnie kiedy i od czego zaczęłam. Sama eksperymentowałam z wieloma rzeczami, polecam po prostu zdać się na własną intuicje lub sprawdzić sobie w necie zanim coś wymyślisz, że dziecku podasz np. nasiona chia. Przynajmniej ja tak robię ;) Dobrze jest po prostu urozmaicać dziecku posiłki, bo różne składniki mają różne działanie i w nadmiarze mogą szkodzić zamiast pomagać. Kiwi przeczyszcza, banan zatwardza (chociaż my akurat wcinamy je na tony i nic się nie dzieje ;), gruszka jest ciężko strawna, siemię lniane też jest raczej na zaparcia, więc nie można z nim przesadzać itd.
- Poziomka oprócz mojego mleka pije tylko wodę. Czasem mineralka, częściej przegotowaną z czajnika (sama pije warszawską kranówkę). Nie podaje jej żadnych soczków i innych wynalazków. Sama nie pije na co dzień (bo od święta a jakże ;) więc dziecku też nie daje.
- Słoiczki i inne gotowce. Mam i stosuję, nie widzę w nich nic złego. Przede wszystkim owoce, jakieś deserki na czarną godzinę. Najmniej zupek, w sumie to zdarzyło mi się może raz albo dwa i raczej wybieram warzywne. Te z mięsem i rybą jakoś mnie odrzucają, ale też mam w szafce i raz na jakiś czas podaję żeby nie było tak, że w ogóle tego Poziomka nie tknie, bo potem może być problem. Chociaż raczej zmierzamy do tego, że jak jestem gdzieś poza domem to zamawiam coś co obie możemy zjeść. A dzięki temu, że Poziomka je sama rączkami wszystko to wcinamy razem elegancko przy stole :)
- Skąd miałam warzywka i owoce, bo to też jest często poruszany temat przy rozszerzaniu diety dziecka? Otóż pierwsze (marchewki, ziemniaki, cukinie, dynie) rzeczywiście miałam od Prababci Poziomki (Babci Szarlatana) prosto z podlaskiej wsi (>>>TUTAJ zobaczycie jak wygląda prawdziwa marchewka gdyby ktoś zapomniał ;). Jeśli takowych nie było w naszej lodówce to po prostu kupowałam je na pobliskim bazarku na Warszawskiej Woli, starając się wybierać te najbrzydsze, a nie wyglądające jak spod linijki. Uznałam bowiem, że nie zamierzam się fiksować na punkcie tego co jest przebadane i uprawiane specjalnie dla dzieci, aby potem się nie okazało, że zje marchewkę z marketu i dostanie wysypki, bo wszystko co do tej pory jadła było tylko eco friendly. Czasy mamy takie jakie mamy, lepiej pewnie nie będzie, chociaż wolałabym żeby jednak świat się z tą chemią opamiętał, ale nie zamierzam też rozpoczynać uprawy własnych warzyw ze względu na dziecko w domu. Korzystam z tego co ogólnie dostępne i wierzę, że będzie zdrowo rosło :) Mam tylko jedną zasadę, jemy sezonowo, czyli teraz zimą głównie warzywa korzeniowe, strączkowe, kapustne, mrożone (dynia, cukinia), własnymi przetworami, a nie np. pomidorami ze sklepów, które są raczej sztucznie napompowane i daleko im do prawdziwego pomidora z września ;P
- Co do glutenu, bo to nim chyba straszy się najwięcej młode Mamy, tak jak z innymi około żywieniowymi tematami i do niego podeszłam na luzie :) Tzn. kiedy Poziomka była po 2-3 tygodniach rozszerzania diety o warzywa i owoce oraz zaczęła sama siedzieć dostała do ręki bułę. Potem była buła z masłem, jakieś makarony, kasza manna. Kiedy stało się to naszą regularną praktyką na gimnastyce dla Mam usłyszałam o jakimś stopniowym wprowadzaniu glutenu, porcjami, łyżeczkami i innymi dziwnymi schematami. Kiedy zdziwiona zapytałam dziewczyn, że niby co!? i powiedziałam im jak wprowadziłam go Poziomce. Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać, że w dzisiejszym świecie to najlepiej nic nie wiedzieć i robić po swojemu, bo idzie zwariować z tymi zasadami i zaleceniami ;D Poza tym teraz gluten jest wszędzie, gdzie nie spojrzę na etykiet napisane jest, że "może zawierać gluten". Także tego, róbta co chceta, a jak się boita to polecam jak zawsze Hafija Blog, tutaj >>> tekst o glutenie, >>> tekst o rozszerzaniu diety.
- Jeśli jestem gdzieś poza domem, coś załatwiam, idziemy gdzieś na zajęcia, do znajomych itd. to nasz porządek karmienia zmienia się w zależności od tego co robimy. Nie spinam się wtedy, biorę zawsze coś ze sobą w plecak (jakiś jogurt, owoc, słoiczek, chrupki kukurydziane, bułę) i staram się to wykorzystać, ale jeśli Poziomka ewidentnie woli mleko z piersi to jej daje żeby miała tę super moc Gumisia do zabawy, a ja święty spokój na swoje zajęcia lub pogaduchy ;) Przez te pierwsze kilka miesięcy rozszerzania diety wciskanie dziecku czegoś na mieście to jak walka z wiatrakami (zwłaszcza jeśli nie ma krzesełka do karmienia), dlatego jeśli nie ma jakiejś sensownej możliwości to sobie odpuszczałam tę zabawę i dawałam mleko z piersi albo pizze z własnego talerza i ogień :D
- Jedzenie łyżeczką. Tak jak mówiłam stosuje i nie trzymam się sztywno BLW, bo nie mam do tego ani czasu, ani cierpliwości. A trzeba tego mieć w jakichś nieznanych mi nadludzkich ilościach :P Nie wciskam jednak Poziomce nic na siłę do buzi jeśli nie chce więcej albo w ogóle. Staram się do niej dostosować, proponować różne rzeczy kiedy jest pora posiłku i siedzimy razem przy stole :) Podobno dzieci intuicyjnie nie wybierają albo nie chcą jeść produktów, które je uczulają i rzeczywiście potwierdziło się to i u nas ;)
- Przygotuj się na różne zwroty akcji podczas rozszerzania diety. Ja już przechodziłam cofanie się w rozwoju. Zazwyczaj po chorobie albo w jej trakcie Poziomka traciła apetyt i zabawa zaczynała się od początku. Jedzenie z mojego a nie swojego talerza, nawet jeśli mam na nim to samo. Karmienie mamy i taty, wynegocjowałam, że co drugie jem ja co drugie ona. Wstawanie i tańce na krzesełku, odkąd odkryła, że widać lepiej co się dzieje za oknem. Jedzenie spod stołu zamiast ze stołu itd., itd. Pewnie ile dzieci tyle pomysłów w odwlekaniu posiłku w niekończącą się historie ;)
Jest jednak kilka rzeczy, które mogą sprawić, że będzie to przyjemna historia :) Przynajmniej w 75% wypadków, bo wiadomo, że nauka jedzenia nie obejdzie się i bez większych incydentów. U nas po kolei sprawdzają się i polecam Wam z całego serca:
- SILIKONOWE MATY EZPZ, do kupienia np. w TUBLU
Nasze pierwsze posiłki ze zwykłymi zazwyczaj kończyły się z talerzem pod stołem (do podejrzenia >>>TU), potem było jedzenie na deskach (efekty>>>TU), na stole, aż w końcu trafiłam na to dobrodziejstwo z Jułesej ;) Maty są silikonowe, elegancko przywierają do stołu więc dziecko nie ma możliwości zrzucenia ich ze stołu (chociaż naszemu siłaczowi i to się udało zrobić, ale była to kwestia tłustej nawierzchni. Mata musi być dobrze umyta), można ją myć w zmywarce, jest lekka więc zabieramy ją ze sobą wszędzie i niezniszczalna więc mimo setek posiłków wciąż wygląda tak samo dobrze i uśmiechem zachęca do jedzenia ;) Mój osobisty HIT, nie wyobrażam sobie BLW bez mat EZPZ!
- ŚLINIAKI Z KIESZONKĄ
Coś bez czego, tak jak bez maty nie wyobrażam sobie naszego posiłku! Geniuszu tego wynalazku chyba nie trzeba wyjaśniać, ale w skrócie to co nie trafia do buzi trafia do kieszonki ;) My stosujemy 3 śliniaki:
* Beaba, do kupienia np. TU
Mój ulubiony, bo z miękkiego tworzywa z lekko odchyloną kieszonką (dobrze łapie) i wiązaniem, które można dostosować do rozmiarów małego dziecka. Jego jedyną wadą jest fakt, że można go myć tylko ręcznie i tasiemki są z materiału więc trzeba uważać żeby ich nie zamoczyć przy myciu.
* BabyBjorn
Można go myć w zmywarce (przyda się w nowym mieszkaniu :D) i ma głęboką kieszonkę, tak więc przydaje się przy płynnych daniach i nauce picia z kubeczka. Jest jednak dla Poziomki wciąż za duży i ma niezbyt dopracowane zapięcie, bo sam się rozpina.
Tego mięciutkiego ubranka używam głównie przed wyjściem z domu lub poza domem, kiedy nie chcę żeby Poziomka uświndoliła się kiedy już ją ubrałam w jakiś lepsiejszy ciuch ;) Mimo, że zakrywa ją całą, ja i tak stosuje nań, któryś śliniak z korytkiem, bo i tak zawsze jej się uda przemycić gdzieś posiłek :P Wkrótce będzie służył nam do malowania farbami i przy okazji innych plastycznych prac :)
* Beaba, do kupienia TU
Idealne do małej rączki, bo mają gruby trzonek, ale małą miseczkę/ząbki więc odpowiednią dla niewielkiego pysiaka, no i bezpieczne, bo zaokrąglone na końcach. Póki co, jedzenie sztućcami to tylko zabawa, ale z każdym dniem widać postępy :)
* Rice, do kupienia TU
Korzystam jeszcze z łyżek Rice, bo mają dużo głębszą miseczkę więc przydają się przy zupach lub jogurtach. A do tego są lekkie, kolorowe i atrakcyjne dla małego człowieka :) Myślę, że wkrótce poszerzymy nasz zestaw o widelczyki i nożyki.
- INNE NACZYNKA
*Zastawa dziecięca z pokrywką i sztućcami (te są póki co za szerokie dla małego dzioba) z Rossmanna. Korzystamy głównie z talerzyka, który służy nam do kaszek z owocami, bo łatwo w nim coś rozgnieść albo postawić na nim tarkę i zetrzeć. I jeśli chce żeby szybciej coś przestygło to na płaskiej i rozległej powierzchni to się sprawdza ;)
*Melamina Rice, wszyscy z niej korzystamy i również trzyma fason mimo wielu wypadków ;)
- DO PICIA
* Canpol Babies, Bidon Niekapek z Rurką
Jeśli Wasze dziecko nie potrafi pić z butelki (swoją drogą polecam trenować dziecko od urodzenia, bo skończycie jak ja z człowiekiem, który potrafi ssać pierś jak zawodowiec, a butelki nijak!), to to jest bidon dzięki, któremu się nauczy! Przerobiłam pierdyliard kubeczków niekapków, butelek i bidonów, aż pewnego dnia moje koleżanki poleciły mi Bidon Canpol Babies z Rurką twierdząc, że ich dzieci też nie potrafiły pić z niczego, a z tego nauczyły się od razu. Skoro aż 5 osób tak twierdziło to uznałam, że coś musi w tym być i rzeczywiście. Po jakiś dwóch tygodniach męczenia buły one beautiful day Poziomka zaczęła pić :D To był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu, bo myślałam, że nigdy się tego nie nauczy :P Patent polega na tym, że uciskając ustnik, rurka zasysa wodę aż po czubek. Nie ma więc szans aby za którymś razem dziecko nie załapało, że trzeba pociągnąć żeby leciało stale :) Przynajmniej u nas tak to wyglądało i bidon jest drugim HITem przy rozszerzaniu diety :)
* Doidy Cup
Najczęściej polecany kubeczek (przez logopedów, pediatrów, dentystów, specjalistów od BLW i doradców laktacyjnych) do nauki picia już od 3 miesiąca życia. Nie będę się rozpisywać dlaczego, po prostu przeczytajcie >>> TUTAJ, ja jestem zadowolona i polecam :) No i te kolory >>> TUTAJ :D
- DO SIEDZENIA
*Tripp Trapp Stokke
Zachwalałam to krzesełko (>>> TUTAJ) zanim zaczęłam używać, ale wcale się nie pomyliłam. Nie dość, że krzesełko rośnie razem z Poziomką, to przy rozszerzaniu diety dostrzegłam jeszcze jedną jego zaletę. Jest proste do czyszczenia! Wystarczy mokra chusteczka i w 30 sekund krzesełko jest czyste. Nie wyobrażam sobie po każdym posiłku wygrzebywać z zakamarków siedziska resztek jedzenia, a już na pewno ciągłego prania jakiegoś pokrowca lub poduszki :P Tobie też polecam droga Mamo albo Tato, odpuścić sobie wszelkie materiałowe/piankowe/ceratowe mięciutkie siedzonka i kupić najprostsze drewniane krzesełko do karmienia ;) Trzeci HIT naszej wyprawki!
- DO SPRZĄTANIA
Przyda się jeszcze coś do pozbycia się bałaganu po jedzeniu. Na tę okazje polecam 3 sposoby:
- zwierze - najlepiej pies, wciąga wszystko co spadnie ze stołu jak odkurzacz, ale myślę, że zaraz po przeprowadzce i nasza Saszka sobie poradzi z tym tematem ;)
- ręczny albo pionowy odkurzacz - ja korzystam obecnie z tego sposobu, chyba, że Poziomka jest szybsza ;)
- gazeta - do rozłożenia pod krzesełkiem i stołem, po posiłku zawijasz razem z towarem i do widzenia ;)
- nawilżone chusteczki do czyszczenia - mam je zawsze koło stołu, więc akcja błysk krzesełka i stołu trwa dosłownie chwile!
Dobrego tygodnia! My rozpoczynamy go odbiorem nowego mieszkanie po poprawkach (>>> TUTAJ poczytacie o pierwszym odbiorze, na dniach postaram się opisać ten drugi) i możemy w końcu ruszyć z kopyta z wykańczaniem :D Stay tuned, bo w związku z tym kolejne wnętrzarskie tematy wkrótce na blogu ;)
LU
Pytanie z serii tych trywialnych :P jak duże kawałki np. Marchewki dawalas? Niby maja wystawać z rączki więc u nas praktycznie wyglądało to tak że cala marchew wzdłuż na pół i się zastanawiam czy nie za duże to to :)
OdpowiedzUsuńHehe cała wzdłuż to trochę na za długa :D Ja na początku kroiłam w słupki, ale Poziomka ładowała całą do buzi zamiast odgryzać więc zaczęłam potem w kosteczki wszystko kroić i znacznie lepiej jej szło :)
UsuńInne warzywa podobnie w kosteczke, oprócz kalafiora, brokuła czy fasolki, które są od razu w dobrej formie do podania :)
UsuńLu, wielkie dzieki za ten wpis, czekałam na niego długo, ;)) mam małego Bąbelka ( 7 miesięcy) któremu znudziły sie papki jarzynowe robione przez mamę, pozdrawiam i powodzenia w urządzaniu m2, monka
OdpowiedzUsuńZatem polecam BLW, co by nie było dziecko uczy się nie tylko jeść, ale ćwiczy wiele innych cennych umiejętności :)
UsuńTo jest niepojęte, że przy pierwszym dziecku jesteś taka racjonalna i tyle wiesz! Koniec świata! ;)
OdpowiedzUsuńPopłakałam się czytając słowa Twojej cioci... :) Mądra babeczka.
Jeśli chodzi o odstawianie, to żadnego dziecka nie odstawiałam, jakoś nawet nie pamiętam jak to się stawało, że przestawałam karmić... Pierwsze karmiłam 11 m-cy, drugie rok i 8 miesięcy, a trzecie ma rok i 4 miechy i chyba skończę jak będzie miał 18 lat ;D
Wydaje mi się, że w dużej mierze to zależy od tego czy kobieta idzie do pracy, a jeśli nie, to czy chce karmić. O sypaniu pieprzem też słyszałam i przerażają mnie takie rewelacje, bo skoro się o nich mówi, to znaczy, że ktoś je stosuje...
ach! jeszcze, mam zwykłe krzesełko plastikowe z pokrowcem, ale już bez pokrowca (ma 10 lat!), więc też nie mam problemu z wycieraniem :D
pozdrawiam! :)
Hehe dzięki <3 No jakoś tak miałam już do czynienia z dziećmi sporo, więc widziałam i slyszałam dużo, może dlatego ;)
UsuńCzyli jest nadzieja, dzięki za pocieszenie :D
No jak plastikowe bez pokrowca to też da radę, bo rozumiem, że pokrowca nie pozbyłaś się bez przyczyny, prawda? :)
Buźka!
Ceratowy pokrowiec po 10 latach po prostu się zniszczył. Uszyłam bawełniany, ale teraz jedziemy bez. Latem pewnie znowu zainstaluję, żeby spocone nóżki się nie przyklejały do plastiku. :)
UsuńŁo tutaj pokazałam pokrowiec:
http://blaszany-bebenek.blogspot.com/2016/04/pokrowiec-na-krzeseko-do-karmienia.html
Pozdrawiam :)
pamietaj Lu.mleko do roku do podstawa. a dwa-piers to nie tylko jedzenie dla bobasa:)
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, to dość oczywistę, ale chyba to dopisze ;) Dzięki <3
UsuńWow! Bardzo się napracowałaś nad tym postem. Ja z pierwszym dzieckiem skupiłam się na tym aby spało samo (mała śpi jak złoto) no i odcyckowałam po 6 miesiącach bo wracałam do pracy. Z jedzeniem jest tak sobie, tzn. nie ma dramatu je dość zdrowo np. bardzo lubi zupy ale takie typowe obiadki (mięsko, ziemniaczek itd.) zupełnie nie wchodzą a do restauracji prawie zawsze musimy wozić swoje (nie je w knajpach ani ze słoików). Teraz mam drugie i chciałabym bardziej przyłożyć się do BLW itd. tylko jak tak czytam to... juz od samego czytania jestem zmęczona :(
OdpowiedzUsuńW takim razie polecam spróbować BLW chociaż jeden posiłek dziennie, taki który można dać sobie i dziecku czasu na tę zabawę ;) Będzie dobrze! Trzymam kciuki :)
UsuńKochana, ależ ja Ci dziękuję za ten wpis :)))
OdpowiedzUsuńMyślałam, ze jestem jakimś odmieńcem, który karmi swoje dzieci kierując się gł. instynktem i obserwacją ich samych :)
Podobnie jak Ty nie dałam się zwariować tym wszystkim nakazom, zakazom i książkowym regułom. Staram się by dzieci jadły zdrowo i w miarę możliwości różnorodnie.
Z młodszym 14 miesięcznym nie ma problemu, bo zjada dosłownie wszystko z ogromnym apetytem, czym wzbudza ogólny zachwyt :)))
Podaje mu wszystko, to co my jemy, może za wyjątkiem bardzo ostrych potraw. Uwielbia ryby, kasze, zupy wszelakie przez żurek czy ogórkową. Kaszki przygotowuję podobnie jak Ty z płatków, ryżowych, jaglanych i owsianych,kaszki manny pełnoziarnistej, wszystko jest pochłaniane z wielkim apetytem.
Pijemy hektolitry wody i dzieci też tego nauczyliśmy, jedynie zimą w czasie wzmożonych przeziębień robię chłopakom wodę w sokiem malinowym domowej roboty, lub herbatkę malinową z miodem. Woda jednak jest w ciągłym użyciu.
Mój patent, na ułatwienie sobie życia, by nie stać ciągle przy garach, to mrożenie zup, które gotuję w sporych garach :))) podstawa to rosół z wiejskiej kury, wystarczy zrobić lane kluseczki, czy dodać ryż, lub nawet kaszę kuskus, którą zalewam gorącym rosołem i mam pyszny obiadek. Zupa 'słoneczko" to dyniowy krem z pieczonej dyni hokkaido, idealnie się mrozi, do tego robię grzanki z pełnoziarnistego chleba tostowego, w zwykłym tosterze. Zimą podobną zupę robię z batatów z imbirem, czosnkiem. Podaję podobnie lub z ziemniakami pokrojonymi w kostkę.
Starszak, nie lubi warzyw i owoców, więc szukam sposobów na ich przemycenie do jego diety. Koktajle wszelakie to jest to :) wypija wszystko z każdym sezonowym owocem, którego normalnie nie wziął by do ust. Gorzej z surówkami, bo nie mam pomysłu jak go zachęcić do ich jedzenia. Zjada tylko buraczki czerwone robione przez babcię :)
Motywatorem staje się młodszy brat, który nie pogardzi żadną surówką, więc widzimy już postępy, starszak chce przynajmniej spróbować:) to już sukces :)
Na koniec patent mojego męża, na to by dziecko zjadło zupę do końca :)))) Gdy wyjadł już wszystko co treściwe i została sama płynna część młody dostawał słomkę i wypijał zupę do dna :))) Teraz ma prawie 6 lat i nadal czasami prosi o słomkę :)))
Jedzenie ma być przyjemnością :) Staramy się zawsze jeść razem przy stole, żeby dzieciaczki widziały, co i jak jemy.
Oczywiście, że bywa różnie, że jest marudzenie, że coś nowego, że nie dobre, mimo że jeszcze nie spróbował lub zapomniał, że tydzień temu się tym zajadał :)) ale tak jak powiedziała Twoja mądra ciocia, cierpliwość popłaca :)
Zamierzam kupić miseczkę z matą i bidon, co mam nadzieję ułatwi nam życie :) nasz maluch niestety nie może dostać posiłku w takiej postaci jak Wasza Poziomka, bo większość porcji włożył by do buzi na raz :)) na te chwilę może dostawać po jednym kawałku :)
Dzięki za przepisy i wszystkie rady :)
Z niecierpliwością czekam na wieści mieszkaniowe :)
Pozdrawiamy ciepło :)
Ło matulu, rospisałaś się prawie tak samo jak ja :D Dzięki :* Dobry patent z tymi mrożonkami, ale niestety w obecnym meieszkaniu nie mam takiej zamrażarki :P Może w większym podziałam w ten sposób :) Chociaż jestem mało zorganizowana jeśli chodzi o mrożenie, wole bardziej spontanicznie gotować ;)
UsuńCo do wkładania dużych porcji to Poziomka też ładowała wszystko do czasu, a potem wypluwała albo się krztusiła, aż w końcu się nauczyła odgryzać po kawałku i daje radę w każdej formie :)
Grunt to starać się dogodzić dziecku i sprawić, aby posiłek był przyjemnością, a nie karą za grzechy :)
Pozdrawiam Was serdecznie! <3
Bardzo lubię Twoje wpisy mamowe, są takie od serca i bez udawania :) sama mam czwartego bobasa, a z przyjemnością coś nowego u Ciebie czytam! A co do odstawienia, to u mnie co dziecko to historia, ale jak Twoja Poziomka sama redukuje karmienia to powinno być bezboleśnie (u mnie tak było z bobasem nr 3 ;)
OdpowiedzUsuńBardzo sie ciesze, dziekuje i milo mi, ze taka doswiadczona Mama to mowi :) Oby tak tez sie stalo :D
UsuńNic nowego nie wniósł ten wpis w moje życie ale utwierdził mnie w przekonaniu że dobrze robię i jakoś mi tak lżej na sercu. Dzięki Lu.
OdpowiedzUsuńDzięki za ten wpis, napracowałaś się :) U nas rozszerzanie diety wyglądało dość podobnie, z tym, że ja ze słoiczków daję właśnie obiady, bo sama jem co popadnie. Teraz próbuję przekonać Pierwszego do większej liczby posiłków, bo po 17:00 najchętniej niż by już nie jadł - liczę, że kiedyś w końcu przestanie się budzić na jedzenie koło północy ;) Koniecznie muszę kupić jakiś bidon, bo dzieć nie chce pić z kubka, więc dzięki za polecenie Canpol ;) No i zazdroszczę, że Poziomka akceptuje śliniaki - u nas są natychmiast zrywane, więc cieszę się, że bluzy Pierwszego kosztowały po parę złotych na lumpie :)
OdpowiedzUsuńU nas Mała pije mleko do tej pory (MM). Ma teraz prawie dwa lata.Karmiłam ją do około 6 miesięcy i to ona zadecydowała o końcu tego procesu. Z dnia na dzień sama regulowała odejście od maminego mleka. Wyszłam z założenia, że nie będę jej do niczego zmuszać. W tym wszystkim trzeba gdzieś zachować umiar, zdrowy rozsądek i czasem po prostu wyluzować!
OdpowiedzUsuńIle tego napisałaś :P my jesteśmy wiele mil za Wami z jedzeniem :P Córeczka nadal jest niejadkiem. Też u nas jest i łyżka i rączki, jakoś nie umiałam sobie wyobrazic sniadań bez łyżeczki ;) a w końcu to też wybór czy otworzy buzię czy nie, bo zawsze czekam aż sama nachyli się do łyżeczki a nie że ja jej wciskam, zresztą i tak nie dałoby się. Ala zupki też łyżeczką a jak wróci mąż to już zajada z rączki ;) gluten też wprowadziłam poprzez skórkę chleba, w mojej grupie tak mamy doradziły a nie chciało mi się bawić w powolne podawanie np kaszy manny ;) u nas sprawdził się zwykły mały bidon, od razu załapała. Tak ją nauczyłam pić wodę że jak czasami daję jej sok lub nawe wodę z cytryną to niezbyt chce, najlepsza sama woda i koniec ;) U nas cały czas KP i czekam aż sama przestanie chcieć bo nie miałabym serca aby na siłę kończyć kp. Mam tylko nadzieję że będzie jadła coraz więcej w ciągu dnia stałych posiłków, ale chyba skończy się na nadziei bo jest wielką miłośniczką piersi ;) śmieję się że będę ją karmić do 18stki :P Wracasz do pracy że chcesz po roku skończyć karmić piersią?
OdpowiedzUsuńTwoje posty czyta się jednym tchem ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLu dziękuję za ten wpis, czekałam na niego :) Od dawna odwiedzam Twój blog, ale od kiedy jestem mamą (około 3,5 miesiąca "za Tobą" - moja córka ma niecałe 8 miesięcy) jesteś dla mnie prawdziwym skarbem, dzięki za Twoje pomysły, wynalazki i namiary, ale przede wszystkim za luz i szczerość. Przy Twoim pierwszym wpisie o macierzyństwie ciągle myślałam: "mam tak samo!", albo "to tak można i jest w porządku, wow i uff", mało kto mówi czy pisze jak Ty, wyluzowałam trochę dzięki Tobie i np. przestałam się wstydzić, że też prawie nie kąpałam dziecka na początku ;D
OdpowiedzUsuńZ rozszerzaniem diety mamy podobne podejście: BLW jest fajne, ale tak na 100% ciężko jest, kaszka na gęsto zostaje rozciapkana i ląduje na podłodze. Jak dotąd tylko na obiad moja córcia wyraźnie zjada cokolwiek, o innych porach coś skubnie, spróbuje kaszki, ale głównie się bawi. A poza tym cycek, cycek i jeszcze raz cycek. Mam nadzieję, że obie dziewczyny nam się jakoś odstawią jak przyjdzie czas, ale na razie wogóle nie potrafię sobie tego wyobrazić, np. jak ją nauczyć zasypiać inaczej niż przy piersi.
Ale póki co wiem, że to dla niej najlepsze a poza tym doceniam też wygodę, nie muszę np rano wstawać lecieć do kuchni żeby ją nakarmić po przebudzeniu :)
Pozdrawiam
Basia
Można też zredukować stopniowo karmienia (piersią, oczywiście :-)) do np. jednego rano i w ten sposób przez długi czas można karmić piersią.. U nas ten patent ochronil nas przed wyladowaniem w szpitalu w czasie rotawirusa... Wróciliśmy wtedy z dwóch karmien do wyłącznie piersi, na czas infekcji. Dodam, że młoda się w swoim czasie bezproblemowo odstawila, sama. I bardzo mało chorowała.. Swoją drogą ile się nasłuchałam, nt. długiego karmienia piersią różnych bzdur, to moje ;-)
OdpowiedzUsuńTeraz z dystansu jakoś tylko same zachwyty zostały.. Pozdrawiam. Świetny wpis. U nas też canpol z rurką wymiatał:-)
Dla dziecka założyliśmy w domu filtr do wody redox fitaqua, daje on wodę która wspomaga organizm w zwiększeniu odporności.
OdpowiedzUsuń