Miałam sobie odpuścić w tym roku świąteczne drzewko i całą dekorację, bo w naszym małym M (w związku z nadchodzącymi zmianami) panuje absolutny bałagan i nieziemski nadmiar rzeczy. Ale ponieważ dość niedawno okazało się, że jednak na Sylwestra nie wyjeżdżamy, a ja już od dobrych dwóch tygodni przesiaduje w domu, nie mogłam sobie odpuścić tego całego świątecznego klimatu w mieszkaniu. Lubię stroić, pakować i szykować wnętrze na ta kilka dni w roku. Cieszę się na widok tych wszystkich światełek i ozdóbek a zapach gałązek uspokaja mnie i wycisza. A o to chyba właśnie chodzi w święta, nieprawdaż? ;)
Strony
▼
środa, 23 grudnia 2015
poniedziałek, 21 grudnia 2015
Papierowe Dekoracje na Choinkę
Zafascynowana duńskim mieszkaniem z ostatniego wpisu, postanowiłam zrobić swoje dekoracje choinkowe z papieru :) Zwłaszcza, że w tym roku kupowaliśmy nasze drzewko (a raczej jego gałęzie) i okazało się dużo słabsze i sprężyste niż te, które co roku rodzice Szarlatana przywozili nam z Podlasia, więc duże bombki musiałam odpuścić. Oprócz tego jestem nieco zmęczona tą samą kolorystyką co roku, a nie chciałam wydawać kasy na nowe bombki, bo lubię te nasze starocie. Zresztą nie wiedziałam nigdzie nic fajnego. Może dlatego, że tym razem miałam ochotę na róż, fiolet, pomarańcz i inne nie czerwone, a to dość mało popularne kolory na święta :D
piątek, 18 grudnia 2015
Święta na Kolorowo
Długo, oj długo, szukałam wnętrza, które będzie świąteczne, ale takie jak lubię najbardziej czyli bardzo kolorowe, wesołe i nietypowe. Nie tylko z klasycznym złotym, czerwonym i zielonym. No i jest! Jak zwykle w podziwianej i uwielbianej przez niemal wszystkich wnętrzarzy Skandynawii, a dokładnie w Danii :)
122 metrowe mieszkanie, które zaraz zobaczycie, mieści się w kamienicy, a zamieszkuje je czteroosobowa rodzinka. Większość dekoracji, które zaraz zobaczycie wydziergała, uszyła lub skleiła Pani domu - Rachel, której pomysły chyba nigdy się nie kończą! Oprócz tego widać, że uwielbia święta Bożego Narodzenia i jeśli dobrze doczytałam w artykule na Bolig, to co roku już w październiku, planuje jak przystroić dom na tę okazję. Jej ulubione kolory to pastele, ale jak dla mnie to są one raczej tłem dla ferii intensywnych barw i wzorów, które świetnie korespondują ze sobą w całym domu. Zachwycająca jest też ilość wiekowych mebli, zabawek i innych dodatków pozostawionych w ich obecnym stanie lub odmalowanych, zyskujących w ten sposób zupełnie nowy charakter :)
niedziela, 13 grudnia 2015
Polskie Wnętrza - vol. 6 + przed i po
Grzegorz tak jak ja skończył AWF, poznaliśmy się jednak gdzie indziej, na jednej z wielu szalonych imprez u naszej wspólnej znajomej. Wstyd się przyznać, ale jeszcze do niedawna nie wiedziałam, że studiowaliśmy na jednej uczelni. A materiał do następnej sesji "Polskie Wnętrza", czyli mieszkanie Grzegorza, podsunęła mi pewnego wieczoru MMSami Mała Kasia, którą już świetnie znacie :) Nie czekając ani chwili zaproponowałam, że wpadnę z Szarlatanem i aparatem, bo byłam pewna, że Grzegorz nie odmówi. I nie odmówił, a wręcz ugościł nas po królewsku :D
Po tym spotkaniu wiem już o Grzegorzu wszystko, a nawet więcej niż się spodziewałam dowiedzieć. Zyskaliśmy też z Szarlatanem kolejnego fajnego sąsiada na Bemowie, bo chłopaczyna mieszka po drugiej stronie pola kapusty gdzie powstaje nasze nowe mieszkanie <3
Zanim obejrzycie zdjęcia mieszkania przedstawię kilka faktów, które pozwolą Wam zrozumieć skąd i co. Grzegorz to człowiek orkiestra! Jest nauczycielem WF-u, trenerem lekkiej atletyki i Aktorem w Teatrze XL na PGE Narodowy (już teraz polecam Wam wybrać się w przyszły weekend, tak jak my, na śmiechoterapię pod tytułem Psychoterapia, w której występuje Grzegorz). Oprócz tego gra, śpiewa, komponuje, pisze, tańczy, rysuje oraz prowadzi imprezy i różnego rodzaju wydarzenia kulturalne jako Konferansjer pod prostą, ale chwytliwą nazwą Ja to poprowadzę! To się nazywa talent, prawda? Jak na tak kreatywnego i uzdolnionego człowieka przystało i mieszkanie po dziadkach zaprojektował, wykończył i urządził swoimi własnymi ręcoma z pomocą znajomych i rodziny :)
poniedziałek, 30 listopada 2015
Kalendarz Adwentowy
Moim zdaniem najważniejszy kalendarz w roku! Noworoczny czy szkolny ma się nijak do tego, który służy do odliczania dni pozostałych do świąt. Przynajmniej ja od zeszłego roku doceniam go o wiele bardziej niż wszystkie inne kalendarze, ponieważ potrafi zdziałać cuda! :))) Przynajmniej nasz zdziałał i zaraz powiem Wam jakie.
Ostatnim razem oprócz słodkości dołączyłam do kalendarza zwyczaj pisania czegoś miłego drugiej osobie. Niby nic, przecież wiemy, że się kochamy z Szarlatanem, w końcu tyle czasu jesteśmy razem (8 lat). Jednak gdzieś na co dzień oboje żyjemy w pędzie i często zapominamy o tak prostej rzeczy jak komplementy i pochlebstwa. A takie drobne trzy słowa jak "pięknie wyglądasz w...", "wierzę, że Ci się uda..." czy "uwielbiam kiedy Ty..." są o wiele cenniejsze niż nie jeden prezent. I mam na to dowód!
Rok temu byliśmy w kiepskiej sytuacji finansowej. A bynajmniej nie w takiej żeby pozwolić sobie na jakieś wystrzałowe prezenty. Szarlatan mimo to sprezentował mi mały drobiazg. Ten drobiazg właśnie tydzień temu się zepsuł i raczej nie uda mi się go naprawić, więc koniec końców pewnie wyląduje w najgorszym wypadku w koszu i wkrótce o nim zapomnę. A słowa, które znalazłam w ostatniej skarpecie pamiętam do tej pory i będę pamiętać do końca życia, bo było to najpiękniejsze co od niego usłyszałam <3
Ostatnim razem oprócz słodkości dołączyłam do kalendarza zwyczaj pisania czegoś miłego drugiej osobie. Niby nic, przecież wiemy, że się kochamy z Szarlatanem, w końcu tyle czasu jesteśmy razem (8 lat). Jednak gdzieś na co dzień oboje żyjemy w pędzie i często zapominamy o tak prostej rzeczy jak komplementy i pochlebstwa. A takie drobne trzy słowa jak "pięknie wyglądasz w...", "wierzę, że Ci się uda..." czy "uwielbiam kiedy Ty..." są o wiele cenniejsze niż nie jeden prezent. I mam na to dowód!
Rok temu byliśmy w kiepskiej sytuacji finansowej. A bynajmniej nie w takiej żeby pozwolić sobie na jakieś wystrzałowe prezenty. Szarlatan mimo to sprezentował mi mały drobiazg. Ten drobiazg właśnie tydzień temu się zepsuł i raczej nie uda mi się go naprawić, więc koniec końców pewnie wyląduje w najgorszym wypadku w koszu i wkrótce o nim zapomnę. A słowa, które znalazłam w ostatniej skarpecie pamiętam do tej pory i będę pamiętać do końca życia, bo było to najpiękniejsze co od niego usłyszałam <3
Oprócz tego robiąc ostatnio ślubną księgę gości znalazłam te małe karteczki z kalendarza i ze łzami w oczach czytałam każdą po kolei. Okazuje się, że wszystko co sobie wtedy napisaliśmy (bo były to nie tylko komplementy, ale również życzenia, marzenia, słowa wsparcia i otuchy) spełniło się :D
To co teraz mi wierzycie i też robicie w tym roku kalendarz? :))) Jeśli tak to przygotujcie sobie ulubioną herbatę, dużo miejsca i następujące elementy:
środa, 25 listopada 2015
Targi Rzeczy Ładnych z RABATAMI dla Was!
Tę edycję targów będę chyba wspominać najlepiej :) Wyobraźcie sobie, że na wejściu podchodzi do Was osoba, która tak bardzo chce coś Wam powiedzieć, że nie może wydusić z siebie słowa :D Po głębszym oddechu zadaje jednak krótkie pytanie "Czy ja dobrze myślę, Lu z bloga Enjoy Your Home?" <3 No padłam haha :D A zaraz potem dzięki Tobie moja "psychofanko" dostałam skrzydeł do działania! Dzięki Ci za to Kochana i uprzedzam wszystkich kolejnych czytelników, że jestem całkiem normalną 'laską" (czemu kobieta nie może całą ciąże czuć się taka atrakcyjna jak w drugim trymestrze ;) i nie musicie się niczego obawiać jeśli chcecie ze mną pogadać lub przybić po prostu piątkę :)
Wracając do targów. Tak jak przy ostatnich tak i teraz nie byłam zadowolona z miejsca w którym się odbywały. Duszno, ciemno, ciasno, bez schodów (chyba że ewakuacyjnych prowadzących na zewnątrz budynku) i szatni. Takie jest moje zdanie o wybranej przez organizatorów przestrzeni w centrum handlowym na Placu Unii Lubelskiej! Dzięki wspomnianej wcześniej fance udało mi się jednak to jakoś przeżyć, bo razem z Tofika Szyje przetrzymały moje klamoty. No ale do rzeczy, bo mnóstwo dobrych wiadomości mam dla Was! :D
wtorek, 17 listopada 2015
Dziecko w kawalerce vol. 2
Ten drugi trymestr to błogosławieństwo w porównaniu do końcówki pierwszego ;) Mam tyle energii, że sama bym mogła meble przenosić :D Ale na szczęście nie muszę, bo Szarlatan spisuje się na medal i gdy tylko jest w domu, bo akurat nie pracuje lub gra, bierze się za porządki razem ze mną! Tak jak wspominałam w ostatnim poście, jadalnia tez już wygląda zupełnie inaczej, ale z jej publikacją jeszcze chwilę poczekam. Dzisiaj za to chcę Wam pokazać jakie zmiany zaszły w kuchni, dzięki czemu gotuje się w niej jeszcze lepiej. A my dużo gotujemy i jemy :P
środa, 11 listopada 2015
Dziecko w kawalerce vol. I
Jakby kiedyś za młodu ktoś mi powiedział, że będę musiała się zmieścić z dzieckiem i mężem w jednym pokoju pewnie parsknęłabym śmiechem i popukała się po głowie. Teraz nie widzę w tym nic dziwnego i wcale nie przeraża mnie fakt, że za 4 miesiące pojawi się na naszych 25 metrach jeszcze jeden Ziomek ;) Muszę powiedzieć, że zmiany, które planuje, a potem systematycznie wdrażamy z małżem sprawiają mi ogromną frajdę, bo tak jak wykończyliśmy w pełni mieszkanie rok temu, tak od tamtej pory za wiele się w nim nie zmieniło (poza dodatkami). A ja lubię zmiany, zwłaszcza w domu. Jako nastolatka wielokrotnie przestawiałam meble w pokoju robiąc przy okazji porządki w czym się dało. W kawalerce było to już nieco utrudnione, chodź możliwe. Bo czemu by nie przesunąć sofy pod okno, a stołu pod kubiki? No można by spróbować, aczkolwiek jakoś nie widziało mi się siedzieć tyłem do okna i opierać plecami o grzejnik albo po prostu wiedziałam, że te drobne zmiany nie dałyby mi takiej satysfakcji jak te które dzieją się teraz :)
Na początek w odstawkę poszedł zabytkowy kredens po Cioci Oli. Uwielbiałam go od zawsze, bo skrywał wiele skarbów. Nam służył do przechowywania szkła, dodatkowej zastawy, alkoholi i książek. Prawda jest jednak taka, że im dłużej tu mieszkamy tym co raz mniej tych rzeczy używaliśmy. Tak więc któregoś pięknego dnia dokładnie przesegregowaliśmy to co było w nim i w kuchni i okazało się, że 6 kartonów bambetli wyjechało tam gdzie on, czyli do domu mojej Mamy. Część rzeczy udało nam się zmieścić w naszej kuchni, część czeka na większe mieszkanie, a część w piwnicy na Baby Shower, co bym miała w czym serwować drinki dla dziewczyn w styczniu ;)
Z jednej strony jest mi smutno, że już go nie ma i pewnie w nowym mieszkaniu już nie stanie, ale z drugiej czuje jakbym zrzuciła z pleców jakiś ogromny kamień. Nagle w domu zrobiło się tyle miejsca i światła, że żałuje, że wcześniej na to nie wpadłam!
niedziela, 8 listopada 2015
Ślubna Księga Gości
Październik stał pod zapytaniem porządków. O ile w tygodniu biegaliśmy z Szarlatanem za dokumentami związanymi z kupnem mieszkania i załatwiania kredytu, o tyle w każdy weekend sumiennie czyściliśmy kolejne zakamarki naszego, mogłoby się wydawać, małego mieszkania, ale o tym następnym razem ;) Tak też trafiłam na księgę gości z naszego wesela, którą obiecałam sobie wykończyć dawno temu. A że jestem personą, która nie cierpi niedokończonych spraw, jeszcze tego samego dnia, którego czyściłam mój kącik z ozdobami i innymi pierdoletami do dekorowania wszystkiego co możliwe, usiadłam i zaczęłam upiększać strony ze zdjęciami :)
Kiedy kupowałam na nasze wesele księgę, wcale nie miałam w zamiarze jej dekorować. Koncepcje miałam jak każdy inny. Zostawić na weselu na stole, z flamastrami, klejem i kolorowymi taśmami do podpisywania i wklejania zdjęć, które można było cyknąć sobie w trakcie zabawy aparatem Fujifilm Instax Mini i niech goście sami sobie radzą. Zdjęcia wszyscy robili chętnie, ale z wklejaniem i pisaniem nie było już tak łatwo, z wiadomych względów ;) Tak więc po zabawie zostało nam luzem mnóstwo fotek i pustych stron. Obiecałam sobie, że je powklejam i ozdobię, bo szkoda żeby się gdzieś pogubiły.
poniedziałek, 2 listopada 2015
Jak kupiliśmy NOWE MIESZKANIE w Warszawie
Długo zastanawialiśmy się co dalej, kiedy doszliśmy do wniosku, że nasze 25 metrów zaczyna nam doskwierać i czas na zmiany. Ponieważ oboje uznaliśmy, że skoro tak dobrze nam na warszawskiej Woli to czemu by tutaj nie znaleźć czegoś większego. Zaczęliśmy od rynku wtórnego i ku naszemu zdziwieniu w całkiem niezłym stanie mieszkania (z nowymi oknami i drewnianym parkietem) wychodziły znacznie taniej niż nie jedna nowa i znacznie mniejsza nieruchomość na obrzeżach Warszawy. Tylko co z tego skoro okolica i blok już nie prezentowały się tak pięknie. Doszliśmy do wniosku, że po 3 latach mieszkania w starym budownictwie mamy nieco dość tego wszechobecnego "patologicznego" klimatu. Prawda jest też taka, że w obecnym bloku miałam kiedyś swój kilkuletni epizod mieszkaniowy z rodzicami i znam pół budynku, a drugie pół zna mnie z podwórka, okolicznych drzew i trzepaków. Wprowadzka tutaj była więc dla mnie samą przyjemnością, bo dobrze wspominam tamte czasy. Szkoda tylko, że od tamtej pory nic się tutaj nie zmieniło albo zmieniło, ale na gorsze... Nie będę się rozwodzić o obsikanych i śmierdzących fajami klatkach, zataczających się sąsiadach i wiązankach lecących z co czwartego okna, bo mnie dorosłą osobę nawet to trochę bawi i mamy z tego z Szarlatanem czasem niezłą pompę. Fakt, że spodziewamy się dziecka, zmienił jednak nieco nasz sposób postrzegania tej dzielnicy jako dobre miejsce do wychowania małego Ziomeczka. Oczywiście pozostaje jeszcze rynek pierwotny. Dosłownie po drugiej stronie ulicy, budują się nowiutkie osiedla, mamy tam nawet swoje ulubione knajpki, ale primo ceny mieszkań zdecydowanie przekraczały nasze możliwości (od 7 do 9 tysia za metr), duo stawiają te molochy jeden na drugim i końca tego architektonicznego bałaganu nie widać!
Wzdychaliśmy oczywiście do naszej ukochanej Saskiej Kępy i Żoliborza, ale i tutaj sytuacja była podobna jak w przypadku nowości na Woli. Za drogo i kropka. Trzeba było sobie odpuścić te modniarskie i klimatyczne lokalizacje :( Pokaże Wam jednak dla przykładu kilka 3 pokojowych mieszkań z inwestycji Artystyczny Żoliborz, które były elegancko rozplanowane, ale z pół miliona albo i więcej by trzeba było wydać na sam lokal z garażem, a gdzie wykończenie?!
środa, 14 października 2015
Albumy Wnętrzarskie
Dużo się zmieniło od ostatniego posta, aż sama nie mogę uwierzyć, że to możliwe żeby w tak krótkim czasie mój punkt widzenia obrócił się o 180 stopni :) Nie mogę powiedzieć, duża w tym również Wasza zasługa, za co BARDZO WAM DZIĘKUJE!!! Już dawno nie dostałam takiej ilości przemiłych i pełnych wsparcia komentarzy, jak również podziękowań za poruszenie tego tematu! Jak się okazuje nawet moje prywatne wywody dodają Wam otuchy i wiary w to, że każdy ma prawo żyć tak jak chce i może podejmować decyzję zgodnie z samym sobą, a nie za namową lub pod presją otoczenia :)
Roma też chyba odebrała tę Waszą dobrą energię, bo dwa dni później w środę z samego rana zaczęła kopać więc ja fruwałam ze szczęścia, że nasza dziewczyna się odezwała, a Szarlatan że to znak, że będzie z niej najlepsza piłkarka :D Kumulacja dobrych wiadomości nastąpiła jednak w zeszły czwartek kiedy to otrzymałam telefon z pozytywną decyzją kredytową na NOWE MIESZKANIE :D :D :D No więc jak tu się nie cieszyć kiedy po roku szukania oraz dwóch miesiącach starań i zabiegania o nowe miejsce do życia w końcu się udało! :D :D :D
Nie wyobrażacie sobie jaki mam teraz mętlik w głowie! Od czego zacząć, na czym się skupić, bo jedno mieszkanie korci planowaniem i zbieraniem pomysłów, a drugie wzywa o generalne porządki, przemeblowanie i przygotowywanie go na pojawienie się naszego małego Ziomeczka, który już za dokładnie 5 miesięcy powinien pojawić się w naszej kawalerce :D Staram się jednak nie dać zwariować tej ekstazie i już w tym tygodniu wracam na ziemie by w najbliższy weekend zająć się obecnym metrażem i pozbyć się rzeczy (uprzedzam nimi zainteresowanych, że nie na zawsze ;), które działają na mnie jak płachta na byka, bo są nam od dawna zbędne, a zajmują nie potrzebnie miejsce.
Największy problem mam zawsze z książkami, bo trochę się ich nazbierało i pewnie jeszcze nazbiera, a co z nimi robić kiedy już są przeczytane i nie ma się potrzeby do nich wracać? Już wiem, że sprzedać nie łatwo, bo próbowałam i moim zdaniem gra nie warta świeczki. Wynieść do piwnicy, no szkoda żeby leżały i marniały. Pewnie ostatecznie rozdam po znajomych i zaniosę do biblioteki. Do szczęśliwców, które z nami zostaną, należą albumy wnętrzarskie. Dlaczego? Ponieważ są ponadczasowe (tak jak książki kucharskie) i nigdy się nie nudzą. Mam nadzieję, że do mojej skromnej kolekcji (klik) dołączy wkrótce Keep It Simple, Happy Home i Happy Handmade Home, bo w 100% łączą to co lubię najbardziej w urządzaniu wnętrz, czyli kolory, starocie, niesztampowe rozwiązania i oryginalne pomysły na zagospodarowanie przestrzeni! Już dawno chciałam je tu pokazać :)
niedziela, 4 października 2015
Poczwarka
Wrzesień był trudny. Wbrew moim oczekiwaniom i zapewnieniom przez wszystkich świętych, jaki to drugi trymestr nie jest wspaniały, ja jego początek spędziłam dość mało przyjemnie na przepoczwarzaniu się w nowy gatunek człowieka. Tak, tak Kochani, Ci co nie zaglądają na Insta pewnie jeszcze nie wiedzą, ale nasza szalona rodzinka się powiększa :D
Kocham dzieci i zawsze o nich marzyłam i chociaż odpowiedniego i gotowego do ich wychowania partnera mam już dobre 8 lat, to nie wyobrażałam sobie dotychczas siebie w roli Mamy i nie uważałam żeby dzieci potrzebne mi były do szczęścia (zwłaszcza, że wspaniałych siostrzeńców mam co niemiara). Gdybym tak wcześnie jak Magda (którą swoją drogą bardzo podziwiam!) urodziła swoje pierwsze dziecko pewnie popadłabym w wieloletnią depresję, bo zdecydowanie nie byłam na tyle dojrzała żeby wychowywać drugiego człowieka. Gdyby zdażyło mi się to zaraz po studiach byłabym mocno zawiedziona, że nie zrealizowałam, zobaczyłam i przeżyłam tego wszystkiego o czym marzyłam, ale z większą pomocą poradziłabym sobie z dzieckiem. Teraz jako dorosła, świadoma i spełniona kobieta, jestem bardziej niż szczęśliwa, że noszę w sobie nowe życie :)))
poniedziałek, 14 września 2015
Moja Nowa Zajawka
Miniony weekend minął pod znakiem hejtu i krytyki wokół Bloggers Photo Meeting pod postem Bogu ducha winnej blogerki, której nawet nie będę tutaj wspominać, bo temat jej posta nie miał z tym nic wspólnego. Tak jak pisałam już wcześniej osobom, które całą tę sytuację śledziły na blogach i insta, cały ten hejt mam w głębokim poważaniu. Współczuje ludziom, którzy nie mają odwagi kulturalnie napisać (nawet nie powiedzieć) nam organizatorom i uczestnikom, że coś im się nie podobało lub przejadło, ale krytykować za plecami lajkując przy tym zdjęcia i podglądając całe wydarzenie, to już tak. Czysta hipokryzja, nieprawdaż?
Znam swoją wartość (może to ta zbliżająca się 30stka, o której tak ładnie napisała Jagoda, a może po prostu wiele lat pracy nad sobą i przeżyte doświadczenia), więc nie ma mowy żeby ktoś kto nie wie ile pracy i wysiłku włożyłyśmy z Izą i Beatą w przygotowanie Bloggers Photo Meeting, mógł mi sprawić przykrość swoimi mało konstruktywnymi, a wręcz zawistnymi komentarzami! Really! :)))
Wolę się pokazać Wam jakie fajne zdjęcia udało mi się zrobić tym zakręconym na punkcie wnętrz kobitkom. Oczywiście bez wskazówek Izabeli i makijaży zrobionych przez Małą Kasię nic by z tego nie wyszło. Ale złapałam bakcyla i może uwierzycie, a może nie, robienie portretów drugiego dnia imprezy podobało mi się o wiele bardziej niż przygotowywanie i fotografowanie naszych stylizacji. Przekonałam się, że pozowanie to nie łatwa sprawa, a kamera (zwłaszcza tak blisko i kiedy jest ich tak dużo) onieśmiela. Ja zdecydowanie nie byłam zadowolona z tego jak wyszłam w dniu imprezy, ale za to dziewczyny w moich oczach to istne gwiazdy i nie mogłam się doczekać kiedy Wam je pokaże :)))
niedziela, 6 września 2015
Bloggers Photo Meeting - Konkurs
Myślałam, że nigdy nie nadjedzie ten dzień kiedy będę mogła pokazać Wam co udało nam się z dziewczynami zdziałać na warsztatach fotograficznych Bloggers Photo Meeting, które zorganizowałam z Izabelą i Beatą dwa tygodnie temu. Nie będę Was jednak zanudzać moimi wyjaśnieniami, bo do pokazania jest tyle, że pół nocy będziecie to oglądać i czytać, a na nowości ze świata Wilka i Zająca jeszcze przyjdzie czas ;)
Na pierwszy rzut stylizacja skandynawska w wykonaniu największych fanek tego stylu, czyli Agnetha Home, Pretty Pleasure, Scraperki i Fotobloo. Bardzo oszczędna w kolorach, ale na pewno nie w materiałach i pięknych przedmiotach :)
Na pierwszy rzut stylizacja skandynawska w wykonaniu największych fanek tego stylu, czyli Agnetha Home, Pretty Pleasure, Scraperki i Fotobloo. Bardzo oszczędna w kolorach, ale na pewno nie w materiałach i pięknych przedmiotach :)
piątek, 21 sierpnia 2015
Bez okazji
Znacie mój balkon bardzo dobrze. Pojawił się już raz na blogu i wiele razy na Insta. W sumie to od zeszłego roku nic się nie zmieniło. Oprócz roślin (bo postawiłam na truskawki, poziomki i pomidorki koktajlowe) oraz lampek, które marzyły mi się od dawna :))) I rzeczywiście tworzą klimat jakich mało, nie trzeba ich ściągać, bo dają radę na deszczu (podobno nawet w 40 stopniowym mrozie też) no i widać nasz balkon na całej dzielni :D Kazia (80-letnia sąsiadka) kiedy zobaczyła je ppo raz pierwszy zapytała "Z jakiej to okazji?". A ja racząc się zimną lemoniadą i relaksując bez zastanowienia od razu odpowiedziałam "Bez okazji!":D Przyjemności trzeba sobie robić przecie na co dzień a nie tylko od okazji do okazji. No to ja sprawiłam nam taką przyjemność, co by umilić sobie i Szarlatanowi lato w mieście ;)
poniedziałek, 17 sierpnia 2015
Bloggers Photo Meeting
Co prawda minął
tydzień od naszego powrotu znad morza, ale tyle się ostatnio dzieje w naszym
życiu, że nie nadążam :P Jedno jest pewne, wypad do Świnoujścia mogę zaliczyć do niezapomnianych i ze
szczerego serca polecić Wam to cudowne miejsce na wakacje! Zwłaszcza jeśli
jesteście wielbicielami wycieczek rowerowych tak jak my :) Miasto posiada
bowiem świetną sieć ścieżek, a rowerzyści mają wszędzie pierwszeństwo. Oprócz
tego bliska odległość granicy z Niemcami pozwala na zwiedzanie urokliwych
miasteczek i wysp, niewielkim kosztem, a wierzcie mi ze jest tam co oglądać i degustować
;) Co do plaż to ze względu na ich wyjątkowo duża szerokość miejsca starcza dla
wszystkich, a parawaning nie jest aż tak powszechny. Zresztą zaledwie kilometr
czy dwa dalej można rozbić się na niemieckiej plaży gdzie już w ogóle ten godny
potępienia zwyczaj jest nieznany, no chyba ze trafimy na Polaków ;) Ci co śledzą
mój profil na Insta wiedza o czym mówię, a Ci co wciąż tam nie trafili
podrzucam kilka fotek, które jestem pewna że skuszą do odwiedzenia Świno jak
nie w tym roku to w kolejnym. Ja na pewno tam jeszcze wrócę, mimo że niektórzy uważają
go za koniec świata ;)
środa, 5 sierpnia 2015
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
I'm on the top of the world...
...od wielu wielu lat, za sprawą tego niezwykłego w swej prostocie człowieka (pseudonim Szarlatan ;), który zmienił i zmienia mój świat każdego dnia na jeszcze lepszy <3
czwartek, 23 lipca 2015
Jak wygląda jadalnia w kawalerce
Ci co obserwują EYH na Instagramie, wiedzą że tydzień przed wakacjami na wsi dzielnie dokonywałam kolejnych drobnych zmian w mieszkaniu. Tam też zrodził się pomysł na kolejnego posta. Posta o kącie jadalnianym. Nasze proste krzesła robią bowiem na Insta furorę za każdym razem kiedy pojawią się na jakiejś fotce. Co prawda już kiedyś już moja jadalnia występowała na blogu w roli głównej, ale nie miałam jeszcze wtedy pełnego kompletu krzeseł. Teraz już są i to od dawna :)
piątek, 17 lipca 2015
Dziecięce Boho
Były już całe wnętrza boho i sypialnie, a ostatnio wpadł mi w oko dziewczęcy pokoik w tym stylu. Aczkolwiek z dużą dawką vintage i scandi, ale i tak uważam, że świetnie to wszystko razem wygląda! Artystyczny nieład oraz ilość dekoracji i ozdób też jest przyjemny dla oka głównie ze względu na spójność kolorów w ich przybrudzonej wersji :)
wtorek, 14 lipca 2015
Enjoy Your Home na Nowo!
No to jestem! Wypoczęłam, wyspałam się
(głównie w dzień, bo w nocy już o 4.30 budził nas kogut) wyleniłam, objadłam
zdrowego i świeżego jadła, które w większości sama przyrządzałam (nareszcie miałam czas postać przy garach bez pośpiechu i z przyjemnością :), nasłuchałam aż do znudzenia Disco Polo, złapałam trochę słońca i przyswoiłam witaminy D, więc jestem happy i pomału się rozkręcam :)))
Dzisiejszy post powstał trochę z wyrzutów
sumienia, które mnie dopadły po powrocie, że tak pobieżnie to nowe Enjoy Your
Home potraktowałam, a przecież to duża i dobra zmiana, którą powinnam się
głośno chwalić :) Więc jeszcze raz, EYH na nowo. Ta zmiana powinna zajść już dawno,
ale widocznie potrzebowałam do niej dojrzeć, zastanowić się w którą stronę idę
ja, a tym samym mój wirtualny dom, czyli blog. Co to miejsce znaczy dla mnie, a
co może znaczyć dla Was. Po co możecie tu zaglądać i czego szukać!
piątek, 3 lipca 2015
Wybywam na wieś...
...z dala od wielkomiejskiego zgiełku i zasięgu. Muszę odpocząć, zebrać myśli i nic nie robić dla innych tylko dla siebie. Tak więc spakowana od wczoraj, ruszam odpicować się u kosmetyczki i czekam na połowę (sprawdzonej ;) Chorwackiej ekipy, z którą ruszamy na 7 dniowe uprawianie chillout-u nad podlaskim Bugiem. Wśród atrakcji mamy przewidziane przeprowadzanie krów przez rzekę, jazdę konną bryczką, nasłuchiwanie bobrów nocą, kajaki, wycieczki rowerowe do Ziołowego Zakątka i regionalny odpust :D
Pomijając te wszystkie plany marzy mi się oddawanie prostym przyjemnościom jakie oferuje wieś...chodzenie boso po trawie, jedzenie jajecznicy na ganku z prawdziwych jajek, zbieranie i pałaszowanie owoców prosto z krzaka, bujanie się na hamaku z książką, piknikowanie, spacerowanie, a wieczorem pieczenie kiełbasek, wygrzebywanie ziemniaków z ogniska nad wodą i chłodne piwko :)))
Pomijając te wszystkie plany marzy mi się oddawanie prostym przyjemnościom jakie oferuje wieś...chodzenie boso po trawie, jedzenie jajecznicy na ganku z prawdziwych jajek, zbieranie i pałaszowanie owoców prosto z krzaka, bujanie się na hamaku z książką, piknikowanie, spacerowanie, a wieczorem pieczenie kiełbasek, wygrzebywanie ziemniaków z ogniska nad wodą i chłodne piwko :)))
piątek, 26 czerwca 2015
środa, 24 czerwca 2015
Surowe z pomysłem
Uwielbiam takie domy jak ten. Już od pierwszego zdjęcia widać, że jego mieszkańcy mają niesztampowe pomysły. Nie kupują gotowych rozwiązań w pierwszych lepszych sklepach, tylko lubują się we własnej roboty drobiazgach i meblach, a wnętrza wypełnione są sprzętami z odzysku! Bez obrazy oczywiście, bo wiem, że i bez tego można ładnie mieszkać, ale ja lubię właśnie takie kąty. Stare, odkurzone, odskrobane, odmalowane, wykorzystane do granic możliwości. Chociaż w tym wypadku wyjątkowo surowe i przemysłowe, to wypełnione detalami, które sprawiają, że jest miło i rodzinnie :)
piątek, 12 czerwca 2015
Skandynawskie Boho
Zawsze, ale to zawsze jest tak, że jak już sobie obiecuje, że wrzucę na luz, że odpuszczam sobie na trochę blogowanie, bo pogodzić pracę, obowiązki i inne zajęcia nie jest łatwo, trafiam na jakieś fajne zdjęcia wnętrz. Na przekór zmęczeniu przychodzą mi do głowy nowe pomysły co zmienić w domu, a w kalendarzu pojawiają się jakieś fajne imprezy w tematyce designu. Tak jest i tym razem. Zaraz po skończeniu projektu pokoju Zu, a planując sympatyczne warsztaty dla blogerek na sierpień (wkrótce i o nich usłyszycie :) wpadłam na fantastyczne zdjęcia boho klimatów.
Z mojego punktu widzenia ni jest to typowe boho, bo widzę tu sporą domieszkę stylu skandynawskiego (w końcu to Szwecja ;), znalazło się też miejsce dla vintage dodatków i mebli oraz retro wzorów i kolorów, ale tym lepiej, bo w jednym miejscu jest wszystko co uwielbiam! Jest też na biało pomalowana boazeria, na którą tak intensywnie namawialiście Zu w jej odmienionym dość niedawno pokoju i powiem Wam, że ja jestem bardzo na tak i mam nadzieję, że da się na to namówić. A że ja w tym roku jakiś większych włajaży nie planuje, więc z przyjemnością zrelaksuje się przy malowaniu dech pod sufitem :D
wtorek, 2 czerwca 2015
Boho metamorfoza - finał
Ta metamorfoza trwała zdecydowanie za długo, ale co zrobić kiedy moja młodsza sis to taki niezdecydowany typ i każdy nawet najmniejszy szczegół analizowała tygodniami (to chyba u nas rodzinne). A ja starsza wyrodna siostra z wieloletnimi wyrzutami sumienia, że poświęciłam jej zdecydowanie za mało czasu w dzieciństwie traktując ją jak mały wścibski rozpieszczony obowiązek, pobłażałam i doradzałam jak mogłam starając się nie tracić przy tym cierpliwości i nerwów (nie udało się ;). Mimo wszystko dokończyłyśmy projekt wymarzonego pokoju Zuzi pozostając przy tym wciąż siostrami, jak nie najlepszymi przyjaciółkami. Prawda jest bowiem taka, że choćbym nie wiem jak złościła się na tego dzieciaka, to kocham ją ponad życie i jest mi jedną z najbliższych osób na świecie! Mogę powiedzieć jej absolutnie wszystko (w końcu psycholog będzie ;) i gdyby nie ona to od 5 lat byłabym jedynaczką, a tego bym już nie przeżyła... Rodzeństwo, nawet to najbardziej irytujące, jest potrzebne!
Kiedy zaczynałyśmy projekt nowego pokoju, Zu była bliska wnętrzom w stonowanej i naturalnej kolorystyce, im dalej brnęłyśmy w temat okazało się, że podobają się jej soczyste barwy i duże ornamenty, zwłaszcza na tkaninach. Znalazłyśmy takie w Seven Sisters Fabrics i to właśnie uszyty z nich patchwork okazał się punktem wyjściowym do dopasowania reszty dodatków. Bazą była szara ściana i magiczna fototapeta lasu z Tapet Show, które Zu wybrała jako pierwsze i była ich pewna od samego początku.
środa, 20 maja 2015
Szare, ale jare
Zawsze gdy mam nieco gorszy humor, a właśnie teraz od poniedziałku trzyma mnie jakiś niezidentyfikowany do końca smutas, sięgam po szare rzeczy do szafy, szara sofa to moje ulubione miejsce, a zdjęcia szarych wnętrz pochłaniam z zachwytem w oczach. Korci mnie żeby w tym większym wymarzonym mieszkaniu poświęcić temu kolorowi jedną ścianę, a może nawet całe pomieszczenie!
Wydawało mi się, że szarość z kolorami nie gra tak fajnie jak z bielą, ale coraz częściej trafiam na takie wesołe stylizacje że zmieniam powoli zdanie :) Wszystko zależy od odcienia tego koloru i dodatków, które do niego dodamy. Według mnie szary potrafi też coś jeszcze. Otóż wydobywa zupełnie inną głębie kolorów niż biały, a rzeczom nadaje odmienny wymiar i nie ogołaca ich z całej tajemnicy jaką w sobie kryją.
Myślę, że nawet z lepszym nastrojem niż obecnie mogłabym w takim wnętrzu zamieszkać ;)
Myślę, że nawet z lepszym nastrojem niż obecnie mogłabym w takim wnętrzu zamieszkać ;)
środa, 13 maja 2015
Polskie Wnętrza - vol.5
Wizyta w kolejnym "Polskim Wnętrzu" miała miejsce na majówkę, a to co za chwilę zobaczycie Pan domu postawił własnymi ręcoma z pomocą dwóch chłopa ze wsi, po godzinach pracy na etacie w szkole. Zaczął w marcu zeszłego roku i skończył po 3 miesiącach. Także 16 czerwca szczęśliwa rodzinka mogła się wprowadzić i korzystać z uroków życia na wsi pod Opocznem :)
Magdę poznałam w dzieciństwie na koloniach. W sumie to oprócz tego, że spędziłyśmy całkiem przypadkiem te jedne wakacje i pamiętam że był to szalony wyjazd (nocne ucieczki przez okno na dyskotekę były standardem :D) to nie wiem o niej nie wiele ponieważ nie miałam z nią kontaktu od jakiś 15 lat :P
Bohaterka dzisiejszego odcinka PW czyta jednak z mężem Dawidem od dłuższego czasu EYH i wie, że Lu interesuje się tematyką urządzania. Tak więc któregoś pięknego dnia odezwała się do mnie aby pochwalić się swoim domem. Padłam z wrażenia i bez chwili namysłu zaproponowałam odwiedziny z Szarlatanem i aparatem oczywiście :D
Domek, bo jak inaczej można nazwać te urocze 64 metry, został zbudowany z drewna (konstrukcyjne to świerk, a obicie jesion), które przyjechało prosto ze Skandynawii. Dawid ocieplił je wełną mineralną, pokrył folią izolacyjną, a od środka wykończył karton gipsem. Całość włącznie z oknami, drzwiami, malowaniem, przyłączem wody i prądu oraz sosnową podłogą, wyniosła 50 TYSIĘCY! Aż nie chce się wierzyć prawda??!! O_O
czwartek, 7 maja 2015
Vintage rarytas
Z majówki wróciłam zrelaksowana i wypoczęta. Z kolejnego "Polskiego Wnętrza", które zapowiadałam przed wyjazdem przywiozłam tyle zdjęć, że chwilę mi zajmie zanim je ogarnę i opisze całe wnętrze. A jest co, możecie mi wierzyć :)
Jakiś czas temu myślałam, że w naszym mieszkaniu zrobiliśmy już wszystko, że urządziliśmy je w pełni. I tak jest, ale odkąd podjęliśmy decyzję, że póki co w nim zostajemy co chwilę rodzą mi się w głowie nowe pomysły. Znowu przegrzebuje intensywnie internet w poszukiwaniu wymarzonych sprzętów, dodatków i ozdób. Mam ochotę i potrzebę na zmianę tego i owego, zastanawiam się nad upiększeniem tego i usprawnieniem tamtego kąta. Może wkrótce to podsumuje jakimś jednym wpisem, bo trochę się tego nazbierało, a pomału będę się do tych przeróbek zabierać.
A na razie podglądam sobie różne wesołe rodzinne wnętrza, które przyciągają jak magnes bogactwem kolorów, wzorów, vintage mebli i zabawek (ach gdybym tak mogła teraz cofnąć czas, to nie wyrzuciłabym żadnej ze swojego dzieciństwa!).
Widać, że właściciele regularnie odwiedzają pchli targ, a znalezionych tam skarbów nie boją się przynosić do domu. W vintage stylu podoba mi się coś jeszcze. Umiejętność łączenia niezliczonej ilości barw, motywów i ornamentów. Tutaj wszystko do siebie pasuje! Spójrzcie tylko na te tapety na ścianach, ile na nich się dzieje, a mimo to nie brakuje w domu kolorowych mebli i dodatków. Oglądając takie wnętrz zawsze przypominam sobie, że nie muszę wyrzucać, że nie wszystko musi być nowe i jak z katalogu żeby było magicznie :)
Widać, że właściciele regularnie odwiedzają pchli targ, a znalezionych tam skarbów nie boją się przynosić do domu. W vintage stylu podoba mi się coś jeszcze. Umiejętność łączenia niezliczonej ilości barw, motywów i ornamentów. Tutaj wszystko do siebie pasuje! Spójrzcie tylko na te tapety na ścianach, ile na nich się dzieje, a mimo to nie brakuje w domu kolorowych mebli i dodatków. Oglądając takie wnętrz zawsze przypominam sobie, że nie muszę wyrzucać, że nie wszystko musi być nowe i jak z katalogu żeby było magicznie :)
czwartek, 30 kwietnia 2015
Apetyczny Weekend
Tak jak pisałam wcześniej, w tym roku nie planujemy z Szarlatanem większych podróży, dlatego każdy wypad na weekend traktuję jak mini wakacje i okazję do wypoczynku. Kiedy Ola napisała w lutym czy jestem chętna na wyjazd do Krakowa bez wahania odpisałam, że TAAAAAAK! :D
Oprócz tego, że wiedziałam o której i gdzie jest zbiórka, kto jedzie i co jest naszym celem (poszukiwanie inspiracji, poznawanie nowych ludzi, oryginalnych rzeczy i pięknych miejsc) oraz abym zabrała wygodne trampki, cały wyjazd był jedną wielką niewiadomą. Z taką ekipą dziewczyn (Ola, Ania, Jagoda, Marta, Jagoda, Ola) wiedziałam, że nie mam się o co martwić, bo co byśmy nie robiły to zabawa będzie przednia! I tak właśnie było :)))
Słoneczną sobotę minionego weekendu rozpoczęłyśmy w Marce (galerii i sklepie z polskim designem), gdzie miałyśmy okazję dobrą godzinę podyskutować z polskimi projektantami (Nie/bo Design, Opaq, Hop Design i Esy Magnesy) na temat ich pomysłów, źródła inspiracji oraz sytuacji polskiego wzornictwa w kraju, Mimo, że zajmujemy się czymś zupełnie innym okazało się, że mamy bardzo podobną misję. Promować kreatywne myślenie i działanie oraz polskie produkty!
piątek, 24 kwietnia 2015
Co w trawie piszczy
Za każdym razem kiedy pada hasło będą Targi Rzeczy Ładnych, z uśmiechem na twarzy zapisuje datę w kalendarzu i staram się aby nic innego w tym terminie mi nie wyskoczyło. Uwielbiam imprezy na których można podejrzeć co w trawie piszczy, porozmawiać z twórcami i poznać koncepcje produktu. Zobaczyć kto stoi za tym, że w Polsce mamy co raz większy wybór dobrych i ładnych rzeczy do urządzenia wnętrza. Ale nie tylko wnętrz, bo przecież urodziwe przedmioty można nosić i w torebce ;)
Może dlatego, że to już kolejne targi z rzędu w niewielkim odstępie czasowym, może dlatego, że jestem na nich za każdym razem. Wydaje mi się, że oglądam ciągle to samo, że za każdym razem widzę wystawców, których już znam. Mam jednak na uwadze fakt, że impreza wciąż jest mało popularna, że na pewno znaleźli się tam ludzie, którzy byli po raz pierwszy i nie widzieli tego co ja czy Wy moi Drodzy czytelnicy na blogu :)
Mimo całej sympatii do targów i ich wystawców przy okazji tego posta apeluje jednak o zmianę miejsca, bo chociaż Plac Unii ma świetną lokalizację, to według mnie jest to miejsce bezpłciowe i zupełnie nie pasuje do charakteru imprezy. Oprócz tego brakuje tam światła i jest duszno jak diabli, a na szatnie nie starczyło w tym roku miejsca! Gdyby nie te kilka czynników (a uwierzcie mi że potrafię znieść duże niedogodności) może pobyłabym tam dłużej i pokazała Wam znacznie więcej...
wtorek, 21 kwietnia 2015
Jak się śpi w kawalerce
Jednym może się o wydawać dziwne, innym niezrozumiałe, ale w mieszkaniu które składa się z jednego pokoju, kuchni w przedpokoju i łazienki, toczy się całe nasze życie. Oznacza to, że śpimy również w tym samym pomieszczeniu co gotujemy, pracujemy, jemy, przyjmujemy gości lub tańcujemy (Szarlatan potrafi nawet skręcić tutaj niezłą siłownie w 5 minut ;). Nie mamy ukrytego pomieszczenia za ścianą, nie podnajmujemy od sąsiadów sypialni tudzież jeździmy na noc do Mamy. Nasza szara poczciwa sofa którą nie raz, nie dwa widzieliście zasypaną poduchami służy nam również do spania!
Oprócz tego, że sofę trzeba codziennie ( lub nie :P) składać, to nie widzę różnicy w komforcie snu. Narożnik ma ponad dwa lata, a nie stracił ani na wyglądzie ani na formie. Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyboru i mamy też potwierdzenie, że warto lepiej wydać więcej i mieć coś dobrej jakości w domu. Przy okazji polecam więc Wam wyroby Lubuskiej Fabryki Mebli :)
piątek, 17 kwietnia 2015
Polskie Wnętrza - vol.4
To będzie nietypowe polskie wnętrze, bo dom znajduje się tak na prawdę w Irlandii i został urządzony przez Irlandczyków. Ze względu na fakt, że zamieszkuje go moja cioteczna siostra Kinga (najśmieszniejsza ze wszystkich!) z mężem Lloydem i dwoma córeczkami Saoirse (czyt. Sirsza) i Kaliną, to jest on w połowie polski :) Zresztą pomyślałam, że zainteresuje Was też jak mieszka się i żyje na zielonej wyspie.
Pierwszy raz kiedy byłyśmy u nich z Zu w odwiedzinach, mieszkali na przedmieściach Dublina w jednym z maleńkich szeregowców typowych dla wyspiarskich klimatów. Już wtedy zadziwił mnie monumentalny wystrój wnętrza, biorąc pod uwagę niewielki metraż pokoi i całego domu. Żałuje, że wtedy nie robiłam jeszcze zdjęć, bo bylibyście zszokowani. Kinga też chyba zresztą była, bo nie zajęło jej długo namówienie Lloyda do zmiany na coś większego ;)
Nie tylko metraż się zmienił (ze 100m2 na 300m2 + ogródek i pole), ale i adres. Zresztą dość drastycznie, bo o jakieś 100 km na północ od stolicy, niedaleko od granicy z Irlandią Północną. Podczas gdy, to Kinga była przerażona perspektywą mieszkania w małej miejscowości, to Lloydowi zajęło dłużej zaklimatyzowanie się z dala od znajomych i rodziny. Gula natomiast, wbrew wcześniejszym przypuszczeniom, odkryła w sobie prawdziwą miłość do życia na wsi, co możecie regularnie podglądać na jej blogu Field to Fork Ireland, a przy okazji podszkolić angielski! :D
Teraz jednak zapraszam Was do wnętrza domu, który chodź pewnie nie przypadnie Wam do gustu stylem, to z pewnością dobrą energią i ciepłem jaki z niego bije :)))
czwartek, 9 kwietnia 2015
Bloggers Baby Shower
Ten post powinien pojawić się tutaj już dawno, ale najpierw mały człowiek, którego przyjście na świat miałyśmy z dziewczynami z BGP świętować, postanowił pojawić się wcześniej. A potem jak już się zebrałyśmy i zorganizowałyśmy całe wydarzenie, to zaraz po wyjechałam na narty i snowboard, na których nieco się połamałam :P W ramach zadość uczynienia mam dla Was niespodziankę, ale zostawiam to na koniec.
Z małym opóźnieniem, ale z ogromną dumą przedstawiam na blogu jeden z najładniejszych pokoików dziecięcych w polskiej blogosferze. Cieszę się, że mogłam maczać w tym palce i uczestniczyć w samej imprezie. Poznać osobiście małego T. i pogratulować rodzicom :)))
Jak zawsze przy takich spotkaniach rozmowy i pogaduchy nie miały końca. W sumie to na co dzień się czytamy i oglądamy z Agą, Olą i Martą, ale żeby już zagłębić się w jakiś temat nie ma czasu. Lubię te nasze blogowe zjazdy, bo można omówić różne sprawy (osobiste i blogowe) czy nauczyć się czegoś nowego od siebie :)
Ta impreza miała coś jeszcze innego na celu, a mianowicie zgromadzenie w jednym miejscu bardzo dobrych marek dziecięcych! Myślę, że się udało :)
Z małym opóźnieniem, ale z ogromną dumą przedstawiam na blogu jeden z najładniejszych pokoików dziecięcych w polskiej blogosferze. Cieszę się, że mogłam maczać w tym palce i uczestniczyć w samej imprezie. Poznać osobiście małego T. i pogratulować rodzicom :)))
Jak zawsze przy takich spotkaniach rozmowy i pogaduchy nie miały końca. W sumie to na co dzień się czytamy i oglądamy z Agą, Olą i Martą, ale żeby już zagłębić się w jakiś temat nie ma czasu. Lubię te nasze blogowe zjazdy, bo można omówić różne sprawy (osobiste i blogowe) czy nauczyć się czegoś nowego od siebie :)
Ta impreza miała coś jeszcze innego na celu, a mianowicie zgromadzenie w jednym miejscu bardzo dobrych marek dziecięcych! Myślę, że się udało :)
wtorek, 7 kwietnia 2015
Less is more...
...more or less. Bo o ile od tego roku przyjęłam dewizę, że mniej znaczy więcej, to w przypadku rodziny jest zupełnie odwrotnie. Powinna być DUŻA I ZŁOŻONA z wielu członków i pokoleń, a mimo wszelkich nieporozumień i zwad, trzeba o nią dbać i pielęgnować każdy zwyczaj! Nawet tak prosty jak wspólne święcenie jajek na Wielkanoc na Starówce, a potem przegląd tegorocznych dekoracji Grobów Pańskich, zwieńczony obiadem :)))
fot via Instagram
środa, 25 marca 2015
Cała prawda o wakacjach w Chorwacji, czyli wady i zalety wyjazdów grupowych
Razem z Szarlatanem jesteśmy zdecydowanie zwierzętami stadnymi i bardzo towarzyskimi. Od zawsze wszelkie wakacje, wyjazdy i urlopy spędzaliśmy w większej grupie. Krótką przerwę mieliśmy 2 lata przed ślubem, kiedy to zwiedziliśmy parę miejsc za gramanicą (m.in. Egipt - nigdy więcej!) i niezły kawałek Polski. W podróż poślubną Koleją Transsyberyjską nad Bajkał w sumie również wybraliśmy się sami, ale wróciliśmy już bogatsi o nowe znajomości ;)
Podróż do Chorwacji, którą mieliśmy okazję zwiedzić w sierpniu minionego roku (dla przypomnienia tu, tu tu, tu i tu), zaplanowaliśmy więc już większą ekipą, bo wiadome było, że nawet jeśli tego nie zrobimy, to i tak zaraz ktoś się dołączy :)
Chętnych było w sam raz. 8 osób, jak znalazł na dwa samochody, podział dokonał się sam. Odbyliśmy kilka spotkań (teraz wiem, że za mało i na koniec każdego powinna być kartkówka), ustaliliśmy plan podróży (tydzień zwiedzania + tydzień wypoczynku), zabukowaliśmy kilka noclegów (pierwszy i ostatni na wyspie), zebraliśmy niezbędny asortyment i ruszyliśmy w stronę rajskich plaży :D
poniedziałek, 16 marca 2015
Apetyczny projekt. Dlaczego warto być blogerem?
czwartek, 12 marca 2015
Polskie wnętrza - vol.3
Kiedy przyjechałam do Agaty, zwanej Juno (siostry ciotecznej, ale kocham
jak rodzoną, mimo, że w dzieciństwie traktowała mnie jak małą wścibską zmorę
;), mieszkanie wyglądało jakby przeszło przez nie tornado. Załamałam się, bo
okazało się, że są z Bogdanem w trakcie metamorfozy wnętrza i pozbywania
zbędnych rzeczy z domu. Mieszkanie nie wyglądało, więc tak, jak je ostatnim
razem widziałam :( Piękne zabytkowe meble z ciemnego drewna malują na biało
(cały świat zwariował), stół z kuchni wymienili na biały z Ikei, a do niego
planują dokupić Eamesy (aaaa ludzie, czy to jedyne krzesła na tym świecie??), błagam pomóżcie mi jej coś doradzić!;)
Juno to jednak kreatywna i
zdolna bestia (szyje, dzierga, maluje, haftuje, klei, wycina i swoje projektuje.
Przykładowo
dla mnie banery na ślub, sesję i bloggers garden party zrobiła), więc w ogóle się
moją miną i stękaniem nie przejęła, tylko zabrała do garderoby. Otworzyła wielką drewnianą
skrzynię i wyciągnęła tony pięknie tkanych poduszek, kolorowych obrusów oraz
pledów i rzuciła hasło: "Działamy! Ja się zajmę bałaganem, a ty układaj i przestawiaj sobie
meble i ozdoby jak Ci się podoba" :)
Teraz jak tak sobie myślę, to było swego rodzaju wyzwanie i kolejne
rozwijające doświadczenie. Przecież mogłam dzięki temu zamienić się w prawdziwą
stylistkę :)))
sobota, 7 marca 2015
Historia Saszy
W zeszłym roku w jednym z magazynów wnętrzarskich natrafiłam na artykuł o króliczkach i pomyślałam, że w sumie zwierzęta to też bardzo ważna część domu i wnętrza. Ponieważ króliki nie są tak popularne jak psy czy koty może kogoś zainteresować post o nich, w końcu mam jednego nieznośnego gryzonia w domu :)
Historia Saszy jest dość nietypowa. Gdy byłam na ostatnim roku studiów, doszłam do wniosku, że przez pisanie pracy magisterskiej będę zdecydowanie więcej czasu spędzać w domu, więc mogę mieć zwierzątko. Nawet przez chwilę nie zastanawiałam się jakie. Wybór był oczywisty - królik! Fascynacja królikami wiązała się oczywiście z zamiłowaniem do bajki Wilk i Zając (haha, tak, wiem, nie jestem normalna;). Zaczęłam więc szperać i czytać o tych zabawnych uszakach żeby być pewna, że podołam nowemu obowiązkowi. Wtedy trafiłam na ciekawą stronę o nazwie Stowarzyszenie Pomocy Królikom.
wtorek, 24 lutego 2015
Boho metamorfoza - zapowiedź
No i stało się. Moja nastoletnia siostra dorosła i podglądając nasze mieszkaniowe rewolucje poprosiła mnie o wsparcie w przeprowadzeniu rewolucji w jej pokoju. Ucieszyłam się niezmiernie, bo już od dawna mówiłam Zu (Zuzia), że pokój jest bezosobowy i znacznie lepiej by się jej mieszkało gdyby poświęciła mu trochę uwagi. Po obejrzeniu zdjęć wnętrz, które się jej podobają miałam jednak wątpliwości czy jestem odpowiednia osobą :P
Styl jaki Zu przypadł do gustu najbardziej, to Boho. W sumie powinnam się tego spodziewać, ponieważ jej ubiór, jak i charakter również bardzo mocno do takiego stylu nawiązują. Jeszcze w święta zaczęłam, więc szperać oraz szukać inspiracji i wskazówek jak się do tego zabrać. Z pomocą przyszedł oczywiście niezastąpiony Pinterest. Ze znalezionych tam zdjęć i wpisu Conchita Home, zebrałam listę cech i rzeczy, bez których wnętrze w stylu Boho się nie obejdzie:
- odważnie i kontrastowo połączone kolory
- etniczne, geometryczne lub roślinne wzory na tkaninach
- liczne pledy, poduchy i dywany,
- patchwork, łapacz snów, baldachim i kilim
- lampki, świece i światełka,
- zamiłowanie do starych rzeczy i dawno nie używanych przedmiotów
- łączenie kilku styli i pozornie niepasujących do siebie elementów
- wygoda, luz i beztroska
Jednym słowem istne szaleństwo i wyraz sprzeciwu wobec utartych schematów! Po głębszych przemyśleniach uznałam, że chyba jednak nie powinnam mieć z tym wnętrzem problemu :D
Jak się jednak okazało zupełnie inaczej wyobrażałyśmy sobie z moją siostrą efekt końcowy przemiany. Ja zdecydowanie wolę wnętrza z bielą i jasnym tłem dla soczystych i kontrastowych kolorów...
poniedziałek, 16 lutego 2015
Ozdobne płytki zamiast dywanu
Na wstępie chciałabym podziękować Wam, w swoim i Kasi imieniu, za moc pozytywnych komentarzy pod jej wnętrzem i osobą :) Po ich ilości mam jednak wrażenie, że styl skandynawski tak zdominował polskie gusta, że ciężko już Was do czego innego przekonać. Ja się jednak postaram i mam nadzieję, że będę miała okazje fotografować więcej takich tętniących kolorem mieszkań! Dzisiaj jednak coś w nowoczesnej surowej formie oraz stonowanej i chłodnej kolorystyce, przełamanej bardzo modną ostatnio miedzią i kobiecym pudrowym różem.
Pamiętacie wygraną w konkursie Paradyż na moodboard z wnętrzem pasującym do nowej kolekcji płytek Tigua i egocentrycznej tancerki? W połowie listopada razem z Agnieszką i Martą dobierałyśmy pasujące do wnętrza meble i dodatki w sklepach wnętrzarskich, a zaraz potem brałyśmy udział w stylizacji wnętrza i wyborze zdjęć do nowego katalogu Paradyż. Ekipa była rewelacyjna (same kobitki i jeden rodzynek - Kalbar), doświadczenie do zapamiętania, a efekt końcowy naszej wspólnej pracy myślę, że warty pokazania na blogu :)
Pamiętacie wygraną w konkursie Paradyż na moodboard z wnętrzem pasującym do nowej kolekcji płytek Tigua i egocentrycznej tancerki? W połowie listopada razem z Agnieszką i Martą dobierałyśmy pasujące do wnętrza meble i dodatki w sklepach wnętrzarskich, a zaraz potem brałyśmy udział w stylizacji wnętrza i wyborze zdjęć do nowego katalogu Paradyż. Ekipa była rewelacyjna (same kobitki i jeden rodzynek - Kalbar), doświadczenie do zapamiętania, a efekt końcowy naszej wspólnej pracy myślę, że warty pokazania na blogu :)
wtorek, 10 lutego 2015
Polskie wnętrza i Małe mieszkania - vol. 2
W miniony weekend udało mi się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, dzięki czemu dzisiaj macie okazje zobaczyć małe polskie i wesołe (co powiecie i na taką serię postów?) wnętrze. Zanim jednak przystąpicie do ich obejrzenia muszę przedstawić Wam jego lokatorkę, "Małą" Kasię :)
Kasia to prawdziwa artystka i pomysłowa dusza. Oprócz tego, że jest świetną makijażystką (malowała min. mnie w tym wielkim dniu), potrafi się też zawsze oryginalnie i modnie ubrać. Ma dar do wyszukiwania prawdziwych perełek w second hand-ach i na wyprzedażach. Nasza Kasieńka to ciepła i dobra dusza towarzystwa, skromna jak jej małe kolorowe "pudełko", które liczy sobie całe 30 metrów kwadratowych i wynajmuje je na warszawskim Mokotowie.
Ponieważ Mała jest jedną z tych osób, które lubią mieszkać ładnie, ale nie chciała za wiele inwestować w czyjeś mieszkanie, urządziła je po kosztach. Oczywiście za zgodą właścicieli. Zresztą nie mieli nic przeciwko, bo zdawali sobie sprawę, że mieszkanie jest do totalnego remontu. Nowa właścicielka odmalowała więc ściany, odświeżyła na kolanach podłogi, przeniosła prowizoryczną kuchnię do pokoju, dzięki czemu wymieniła za małą nawet dla niej kabinę prysznicową na wannę oraz zakupiła niezbędne do normalnego funkcjonowania meble i sprzęty. Jedne z zamiarem zabrania ich do swojego mieszkania, inne za grosze z myślą pozostawienia ich w tym. Np. czarną sofę z Ikei, którą upolowała za 200 zł w komisie na Pradze. Stary fotel w lumpeksie za 100 zł, lekko uszkodzone białe stoliki w Ikei w dziale Okazji. Resztę opowiem po drodze, Enjoy!
środa, 28 stycznia 2015
Małe mieszkania - vol 1.
Nawet nie wiem kiedy minął tydzień od ostatniego posta. Ale to chyba urok urodzin, zwłaszcza podwójnych. Świętowanie szło nam z Szarlatanem tak dobrze, że skończyliśmy dopiero wczoraj. Jeszcze raz dziękuje Wam za wszystkie miłe słowa i piękne urodzinowe życzenia (wciąż odpisuje i końca nie widać), oby wszystkie bez wyjątku się spełniły, w co zresztą bardzo mocno wierzę!:)))
W ramach podziękowania i prezentu dla Was, w weekend fotografuje kolejne Polskie Wnętrze. Obiecuje, że będzie bardzo oryginalne i bardzo kolorowe! W sumie takiej dawki koloru nie widziałam jeszcze nigdzie. Zobaczymy, czy Wy też :D
W międzyczasie pierwsze mieszkanie z serii tych małych i mam nadzieję, że nie ostatnie, bo chciałabym pokazywać je częściej (jeśli ktoś chętny do pokazania swojego, to zapraszam do kontaktu lub podsyłania zdjęć i linków). Dlaczego? Z kilku względów. Po pierwsze ponieważ z własnego doświadczenia wiem, że to nie lada wyzwanie takie maleństwo wykończyć. A po drugie i trzecie uważam, że "małe jest piękne" (jakkolwiek to zabrzmi) i wkurza mnie, że pokazuje się głównie duże mieszkania i domy (od 80m2 wzwyż). >:/ Ciężko w specjalistycznej prasie i sieci, o ciekawe rozwiązania i pomysły na urządzenie małego metrażu, a de facto ile z nas może pochwalić się dużym metrażem? Podzielcie się przy okazji w ile osób i na ilu mieszkacie metrach? Może wyprowadzicie mnie z błędu, że w Polsce raczej mniejszość rodzin mieszka w 100 metrowych apartamentach.
Zanim jednak to zrobicie, zapraszam do obejrzenia projekt i kawalerki w krakowskiej kamienicy, z nieużytków i "śmieci". Ja bym się skusiła na weekend w Krakowie w takim wnętrzu, a Wy? :)